Na początku XXI wieku słowacka gospodarka rozwijała się w niewiarygodnie szybkim tempie. W 2004 i 2005 roku Słowacja miała jeden z najwyższych wskaźników wzrostu produktu krajowego brutto w Unii Europejskiej na poziomie około 6 procent. W kolejnych latach 2005-2011 PKB Słowacji wzrósł o 38,3 procent, co również było najwyższą stopą wzrostu wśród krajów Wspólnoty. Ekonomiści wskazują, że te sukcesy gospodarcze to zasługa liberalnego programu reform gospodarczych prawicowej koalicji. Okres boomu gospodarki w latach 2002-2007 nadał Słowacji przydomek "tatrzańskiego tygrysa" na arenie międzynarodowej. Ówczesny minister finansów Ivan Mikloš (2002-2006) jest uważany za głównego architekta reform gospodarczych. W wywiadzie dla Gazeta.pl ekonomista opowiada, jak ten kapitał gospodarczy został roztrwoniony w kolejnych latach, co doprowadziło do tego, że słowackie PKB nie robi już na nikim wrażenia, a pozycja Słowacji we wszystkich rankingach gospodarczych słabnie z roku na rok.
Zdecydowanie nie. Od nadania Słowacji tego przydomka minęło już wiele lat. O ile dobrze pamiętam, był to czas drugiego rządu Dzurindy, który przejął władzę w latach 2002-2006, czyli w okresie, kiedy Słowacja była uważana za najbardziej zreformowany kraj na świecie. Mieliśmy też bardzo wysoki wzrost gospodarczy. Najwyższy w Europie. Przyciągnęliśmy wiele bezpośrednich inwestycji zagranicznych, ale mimo to efekt tego czasu i efekt tych reform nie był silny w kolejnych latach po 2008 roku. Jeszcze w 2007 roku wzrost gospodarczy Słowacji wynosił ponad 10 procent. Potem przyszedł globalny kryzys finansowy, który dotknął całą europejską gospodarkę. Niestety, po tym kryzysie nie mieliśmy proreformatorskich rządów, a efekty starszych reform stopniowo zanikały. Dynamika gospodarcza i konkurencyjność również systematycznie spadały. Następnie rozpoczął się niezwykle powolny rząd Roberta Fico. Dwanaście lat rządów Fico, dwanaście lat populistycznej i nieodpowiedzialnej polityki - wydawania pieniędzy, generowania korupcji, niekontynuowania reform i niewprowadzania nowych.
Rezultatem tego długiego okresu stagnacji jest to, że Słowacja spada coraz niżej we wszystkich rankingach - wzrostu gospodarczego, konkurencyjności, edukacji, jakości rządzenia, cyfryzacji itp. We wszystkim, na co można spojrzeć, leci w dół. Nie jesteśmy nawet w stanie efektywnie wykorzystać pieniędzy, które są dostępne w ramach funduszy europejskich, a nawet tych z budżetów krajowych. To są główne powody, dla których teraz, mówiąc o tygrysie gospodarczym, zdecydowanie nie można myśleć o Słowacji.
PKB na mieszkańca w SSN (dane Eurostat) fot. ec.europa.eu
Patrząc na dane, rzeczywiście widać głęboką degradację słowackiej gospodarki. Słowacja została wyprzedzona przez Polskę, Węgry, kraje bałtyckie, a nawet Rumunię. Istnieje jednak problem metodologiczny związany z tymi danymi, o którym należy pamiętać. W latach 2016-2019 słowacki urząd statystyczny stosował inną metodologię, przez co dane są nieco zaniżone. Jeśli spojrzeć na te liczby, można rzeczywiście powiedzieć, że Słowacja, która była trzecia wśród tych jedenastu krajów, jest teraz dziesiąta i prawie najgorsza w całej Unii. Problem polega na tym, że jest to niedokładne. Jeśli spojrzeć na przykład na PKB per capita w wartości nominalnej, Słowacja jest na piątym miejscu. Jedenaście lat temu Słowacja była również na trzecim miejscu według tego wskaźnika. W ujęciu nominalnym Słowacja została wyprzedzona przez Estonię i Litwę. Ale wciąż jest bogatsza od innych - Polski, Węgier itd. Nie możemy więc powiedzieć, że Słowacja jest na dziesiątym miejscu z powodu problemów metodologicznych, ale prawdą jest, że Słowacja spada we wszystkich rankingach. Po prostu Słowacja nie rośnie tak szybko i nie plasuje się tak wysoko jak inne kraje UE. Byliśmy tym samym krajem z Czechami do 1993 roku, kiedy to Czechosłowacja została podzielona. Po podziale słowacki PKB per capita wynosił zaledwie 62 proc. czeskiego PKB per capita, a następnie z powodu reform drugiego rządu Dzurindy (2002-2006), w 2012 roku było to ponad 90 proc. Ale od tego czasu rozbieżność znów rośnie.
To absolutnie nie był błąd. Pozycja Polski, która jest znacznie większym krajem, jest inna. Słowacja jest małym krajem bardzo silnie uzależnionym od rynku europejskiego. Niemcy są najważniejszym partnerem handlowym i inwestorem, ale Austria ma też silną pozycję. Słowacja ma naprawdę wielu partnerów z Europy. Choćby z tego powodu nie można powiedzieć, że był to błąd. Pozytywów jest więcej - stabilność waluty, niższe koszty transakcyjne, handel zagraniczny i tak dalej. Ale oczywiście każda moneta ma dwie strony, a członkostwo wiąże się z ryzykiem. W szczególności wiąże się ono z trwałością projektu euro i możliwymi kosztami ochrony słabszych krajów. Przykład Grecji pokazał jednak, że w ostatecznym rozrachunku koszty te wcale nie były tak duże, jak wiele osób obawiało się w przeszłości.
Członkostwo w strefie euro w pewnym momencie chroniło reformy Słowacji. Kiedy Robert Fico po raz pierwszy doszedł do władzy w 2006 r., natychmiast po naszych reformach obiecał anulować je wszystkie po wyborach. Jednak kiedy w końcu wygrał i byliśmy już w poczekalni strefy euro, dziennikarze zapytali go: "Czy Słowacja dołączy do strefy euro"? Odpowiedział: "Nie wiem, zobaczymy". Kurs słowackiej waluty natychmiast gwałtownie spadł. Obawiając się konsekwencji społecznych i gospodarczych, Fico zmienił swoje stanowisko i ogłosił, że Słowacja na pewno przyjmie wspólną walutę. Powodem, dla którego słowacka waluta spadała w tamtym czasie, była obawa inwestorów, że jeśli Słowacja nie wejdzie do strefy euro, możliwe będzie anulowanie wcześniejszych reform. W przeciwieństwie do tego, jeśli Słowacja chciała wejść do strefy euro, Fico nie mógł anulować tych zmian. Bez nich Słowacja nie spełniłaby warunków UE. Oznaczało to, że euro miało ochronny wpływ na naszą gospodarkę jeszcze przed przyjęciem reform. Później, w swojej pierwszej kadencji, Fico nie wprowadził żadnych zmian - jedynie kosmetyczną zmianę w reformie podatkowej. Z drugiej strony, w swojej drugiej kadencji po 2012 r., kiedy byliśmy już w strefie euro, zaczął anulować niektóre reformy, co, jak wiemy, nie przyniosły korzyści naszej gospodarce.
Tak, zgadzam się. Szczególnie ważne jest osiągnięcie wyższego wzrostu gospodarczego w tych mniej rozwiniętych regionach. Jest to jeden z punktów zapalnych słowackiej gospodarki. Ważne jest również, aby zrozumieć, że jednym z powodów tej rozbieżności jest to, że mamy bardzo niecentralne położenie stolicy. W prawie każdym kraju stolica znajduje się w centrum lub niedaleko od centrum kraju, ale nasza stolica, Bratysława, znajduje się na granicy z Austrią. Ta bliskość bogatego kraju, jakim jest Austria, jest jednym z powodów lepszych wyników gospodarczych i rozwoju zachodniej Słowacji. W pewnym sensie działa tu podwójny efekt, ponieważ stolica i jej region są zwykle bogatsze. Dlatego - nawet ze słowackiej perspektywy gospodarczej - bardzo ważne jest, aby Ukraina odniosła sukces i stała się integralną częścią Unii Europejskiej. Wschód kraju jest rzeczywiście mniej rozwinięty, ale jeśli Ukraina zostanie zreformowana, może napędzać gospodarkę wschodnich regionów Słowacji, podobnie jak Polska.
Myślę, że sytuacja jest bardzo podobna do Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Pod tym względem nie widzę większej różnicy. Problem polega na tym, że globalna wojna na Ukrainie obniża wzrost gospodarczy wszystkich krajów. Szacuje się, że nawet o 1 punkt procentowy. Dużo większy wpływ ma kryzys energetyczny, który jest kosztem rosyjskiej agresji. Byliśmy silnym importerem rosyjskiego gazu i ropy naftowej, zwłaszcza gazu. Wzrost cen i zagrożenie stabilności nas przeraziło, ale na szczęście wspólnie z krajami UE poradziliśmy sobie z tym problemem. Ciepła zima również pomogła. Obecnie wydaje się, że mamy wystarczające rezerwy gazu na kolejny sezon grzewczy. Jednak w dłuższej perspektywie na pewno odbije się to na nas negatywnie. Kolejnym problemem będzie inwestowanie znacznie większych pieniędzy w nowe dostawy i obronę. W innych sektorach będzie brakowało pieniędzy. Nie sądzę jednak, by Słowacja była pod tym względem wyjątkowa wśród innych krajów.
Obecnie Słowacja jest rzeczywiście numerem jeden na świecie pod względem produkcji samochodów osobowych, nawet w niektórych latach produkując prawie dwa razy więcej na mieszkańca niż drugi kraj na świecie, Czechy. Mamy bardzo wysoką koncentrację w przemyśle motoryzacyjnym. Ale i w tym sektorze pojawiają się zagrożenia - samochody elektryczne. Wydaje mi się, że zielona transformacja nie powinna być problemem, ale wszystko zależy od tego, jak producenci i słowackie otoczenie gospodarcze poradzą sobie z przejściem z klasycznych samochodów z silnikiem diesla lub benzynowym na samochody elektryczne. Największymi producentami na Słowacji są Kia, Volkswagen, Peugeot, Citroën i Rang Rover. To od ich decyzji zależy, czy nadal będą inwestować na Słowacji. Oczywiście słowacki rząd i społeczność biznesowa powinny zaangażować się i wspierać rozwój produkcji pojazdów elektrycznych na Słowacji. Istnieją pewne pozytywne sygnały w tym zakresie. Volkswagen, Peugeot Citroën i Kia zainwestowały już w produkcję samochodów elektrycznych w Słowacji. Pozostaje jednak pytanie, czy produkcja ta odniesie sukces nie tylko w Słowacji, ale także w globalnej skali. W tym sektorze konkurencja ze strony Chin jest bardzo silna, ale Japończycy również wiodą prym. To wciąż otwarta kwestia. Oczywiście ryzyko będzie mniejsze, jeśli nasze otoczenie gospodarcze będzie wystarczająco przyjazne i wspierające.
"Fiskalny populizm" rzeczywiście rządzi wszędzie. W przypadku Słowacji sytuacja jest jeszcze gorsza, ponieważ jeśli spojrzymy na to z perspektywy długoterminowej, Słowacja jest jednym z krajów o najgorszej stabilności finansowej w UE. Jest tak źle głównie dlatego, że rząd ma znacznie więcej pieniędzy z powodu inflacji. Prawdziwe wydatki nadejdą w tym roku. Ubiegły rok był tylko tymczasowy. Innym powodem, dla którego deficyt fiskalny był niższy od oczekiwań rządu, było to, że rząd nie był w stanie wydać wszystkich pieniędzy, które odłożył na inwestycje. To bardzo zła wiadomość. Pomaga w krótkim okresie, ale przyszły wzrost, rozwój i konkurencyjność są zagrożone, jeśli nie jesteś w stanie efektywnie wydawać dostępnych pieniędzy. Odnieśliśmy względny sukces w wydawaniu pieniędzy z Funduszu Odbudowy Unii Europejskiej. Jesteśmy jednym z najlepszych krajów. Otrzymaliśmy już dwie lub trzy transze. Niektóre kraje nie otrzymały nawet pierwszej. Mówiąc o wszystkich klasycznych funduszach europejskich i pieniądzach budżetowych z inwestycji, nie jesteśmy zbyt efektywni. W rezultacie będziemy mieli większą zmienność i niższy wzrost w przyszłości.
Wszystko zależy od wyników wyborów. Jak wiadomo, we wrześniu odbędą się wybory parlamentarne. Nie jest jasne, jaki będzie ich wynik. Istnieją dwie główne możliwości. Jedną z nich jest to, że odpowiedzialne, prozachodnie partie reformatorskie utworzą koalicję. Możliwe jest również, że niesystemowa partia Roberta Fico, która coraz bardziej przypomina partię ekstremistyczną, utworzy koalicję z partią faszystowską. Jeśli wygrają i utworzą koalicję, jestem bardzo sceptyczny. Nie tylko ze względu na gospodarkę, która jest bardzo ważna dla polityki, głównie w krajach takich jak Słowacja, która jest bardzo małym państwem.
Oczywiście niektórzy się boją, ale większość ludzi, podobnie jak w innych krajach, nie jest tym bardzo zaniepokojona. Jak już powiedzieliśmy - fiskalny populizm jest wszędzie. Ludzie nie rozumieją, dlaczego odpowiedzialność fiskalna jest ważna i dlaczego populizm jest niebezpieczny. Większość generalnie nie dba o długoterminową stabilności finansów publicznych. Chcą tylko usłyszeć, że będą mieli wyższe płace, a rząd się o nich zatroszczy, niższe ceny i tak dalej.....
Najważniejszą rzeczą jest zrozumienie, że reformy nie są jednorazowym projektem. Potrzebny jest ciągły wysiłek rządów, aby modernizować kraj i zapewniać reformy, zmiany we wszystkich niezbędnych sektorach. Globalna społeczność staje się coraz silniejsza i dynamicznie się zmienia. Ci, którzy stoją w miejscu i nie poprawiają przynajmniej swoich instytucji finansowych, stoją w miejscu. Słowacka gospodarka w ostatnich latach była sinusoidą. Mieliśmy okresy z wieloma reformami i spadkami koniunktury, kiedy przez długi czas nic się nie działo. Państwo musi cały czas się poprawiać. Dobrym tego przykładem jest Estonia, która przeprowadza niezbędne reformy i zmiany pomimo zmian politycznych. Kolejną ważną lekcją jest to, że populizm jest bardzo szkodliwy. Populizm rządził Słowacją zbyt długo, przez ostatnie kilka lat.
***
Ivan Mikloš jest byłym wicepremierem i ministrem finansów Republiki Słowackiej (2002-2006, 2010-2012), wicepremierem ds. gospodarki (1998-2002) i ministrem prywatyzacji (1991-1992). Był współzałożycielem i liderem ekonomicznego think tanku MESA10 (1992-1998). W latach 2006-2010 i 2012-2016 był posłem do parlamentu. W 2014 r. został ponownie powołany na stanowisko prezesa MESA10 i został członkiem Międzynarodowej Rady Doradczej Narodowej Rady Reform Ukrainy oraz platformy VoxUkraine. W latach 2015-2016 pełnił funkcję Głównego Doradcy Ministra Finansów Ukrainy oraz Doradcy Ministra Rozwoju Gospodarczego i Handlu Ukrainy. Od kwietnia 2016 r. do sierpnia 2019 r. pełnił funkcję głównego doradcy ekonomicznego premiera Ukrainy. Po zmianie rządu, od listopada 2019 r. do marca 2020 r. pełnił funkcję doradcy ekonomicznego premiera Ukrainy. W latach 2016-2020 przewodniczył Strategicznej Grupie Doradczej ds. Wspierania Ukraińskich Reform (SAGSUR). Jest także współzałożycielem ukraińskiego think tanku gospodarczego Centrum Strategii Gospodarczej. W 2004 r. został nagrodzony tytułem "Najlepszego Ministra Finansów Roku" przez Euromoney oraz "Najlepszego Reformatora Biznesu" w raporcie Banku Światowego Doing Business.