"Czesi kupują żywność głównie za granicą" - piszą czeskie media. Popierają to stwierdzenie danymi. Jedna czwarta czeskich gospodarstw domowych robi zakupy za granicą co najmniej cztery razy w roku. A nawet 15 procent robi to co miesiąc. Najczęściej na zakupy poza kraj jadą osoby w wieku 30-60 lat. Głównym kierunkiem jest Polska, a tuż za nią Niemcy. Dla Czechów za granicą jest po prostu taniej.
- Od dawna mówiliśmy, że w Czechach jest drogo. Znajomi poradzili nam, żeby pojechać na zakupy do Polski. Dotarcie tutaj zajmuje nam około godziny - opowiada w rozmowie z Seznam Zpravy Petra. - Takie rodzinne zakupy zwykle kosztują nas co najmniej 2500 koron, a tutaj płacimy 1300 koron - dodaje. Anna z kolei wylicza, że jej mąż wydaje na papierosy 90 000 koron rocznie, a jeśli kupi je w Polsce, to zapłaci 30 000 taniej. Napotkani przez reportera pod Biedronką Czesi opowiadają, że m.in. kupili spaghetti za 20 koron z drugim gratis w promocji, gdzie w Czechach za jedno muszą zapłacić 60 koron, wodę do demakijażu, która w Czechach kosztuje 150 koron, w Polsce udało się ją kupić za 50 koron. Wymieniają też kwiaty tańsze o 50 proc. czy pizzę w restauracji, która jest tańsza o nawet 1000 koron. - Po zakupach idziemy zjeść do pizzerii. Z napojami i wszystkim zostawiamy tam 800 koron. Czteroosobowa rodzina. Kiedy idziemy do czeskiej pizzerii, płacimy od 1500 do 2000 koron - opowiada.
Petr, który zajmuje się budowlanką, opowiada portalowi, że materiały takie jak cement, a nawet drzwi są w Polsce dużo tańsze. - Ale oni nie mają jakości, którą my mamy - dodaje. Na jakość polskich produktów narzeka też Anna. - Mięso tam jest obrzydliwe, jogurty są obrzydliwe, ziemniaki są obrzydliwe. Ziemniaki bywają zgniłe, naprawdę nie można tego jeść. Obrzydliwe salami. My Czesi mamy świetne salami, mięso i masarnie - twierdzi. Seznam Zpravy opisuje, że rzeczywiście Czechów do Polski przyciągają głównie ceny. Natomiast drugi najpopularniejszy kierunek tzw. zakupowej turystyki - Niemcy, przyciągają także jakością, chociaż ceny wciąż są tam niższe lub porównywalne do tych w Czechach, w zależności od kursu i produktów. Niektórzy przyznają, że to "smutne", że nie wydają swoich pieniędzy na rodzimym rynku, ale po prostu nie mogą sobie na to pozwolić.
Nie można się dziwić, że Czesi jeżdżą do nas na zakupy. Takie instrukcje otrzymują "z góry". Štepán Krecek, główny ekonomista BH Securities i doradca premiera Petra Fiali (ODS) wprost radził w mediach, żeby kupować w Polsce. - Nie jest to rozwiązanie dla wszystkich, ale już teraz mieszkańcom Pragi opłaca się jeździć do Polski na większe zakupy - mówił w kwietniu, cytowany przez CNN. - Patrzę na to głównie z punktu widzenia ludzi. Chcę, aby ludzie oszczędzali pieniądze w swoich budżetach rodzinnych, a w Polsce jest to teraz bardziej opłacalne - tłumaczył. W lutym media opisywały, że do Polski na zakupy udał się nawet prezydent Petr Pavel. Nagranie z nim roli głównej z parkingu sklepu w pobliżu Kudowy Zdrój zrobiło w internecie furorę.