Brytyjsko-argentyński spór o Falklandy/Malwiny zaostrzył się 41 lat temu, kiedy to Argentyńczycy zajęli Islas Malvinas (tak brzmi nazwa wysp w języku hiszpańskim). W odpowiedzi na to Margaret Thatcher wysłała brytyjską marynarkę, by odzyskała Falklandy - jak wyspy te nazywają Brytyjczycy. Konflikt sięga jednak XIX wieku, kiedy to Argentyna uzyskała niepodległość. Brytyjczycy do dziś utrzymują, że terytorium wysp należy wciąż do nich. Powoli tracą jednak kolejnych popleczników w tej sprawie.
Na początku tygodnia odbył się szczyt Unia Europejska - Ameryka Łacińska i Karaiby. Po jego zakończeniu kraje (oprócz Nikaragui) podpisały deklarację, w której wyrażono zaniepokojenie wojną w Ukrainie. W dokumencie odniesiono się też do Malwinów. "Jeśli chodzi o kwestię suwerenności Malwinów/Falklandów, Unia Europejska przyjęła do wiadomości historyczne stanowisko CELAC opierające się na dialogu i poszanowaniu prawa międzynarodowego w pokojowym rozwiązywaniu sporów" - czytamy w dokumencie.
I właśnie użycie tej nazwy obok nazwy Falklandów rozwścieczyło Brytyjczyków - pisze "The Guardian". Z kolei Buenos Aires uznało, to za "dyplomatyczny tryumf". Jak poinformowali, to pierwszy raz gdy Unia oficjalnie uznała we wspólnej deklaracji stanowisko krajów Ameryki Łacińskiej w stosunku do Falklandów.
W środę brytyjscy dyplomaci zażądali, by przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel wyklarował pozycję Wspólnoty w sprawie wysp. Ten jednak pozostał głuchy na te prośby i, jak czytamy w "Financial Times", miał jedynie odpowiedzieć, że wszystko "zostało ustalone przez 27 państw członkowskich oraz kraje CELAC. Nie możemy wydać oświadczenia w ich imieniu".
Wielka Brytania nie jest członkiem Unii Europejskiej. Są zasmuceni użyciem słowa Malwiny. Gdyby wciąż byli w Unii, prawdopodobnie naciskaliby, by tego nie robić
- mówił Charles Michel.
Według urzędników z Londynu i Brukseli brytyjski minister spraw zagranicznych James Cleverly jeszcze przed szczytem miał prosić UE o pominięcie w deklaracji Falklandów. Osoba z jego otoczenia stwierdziła, że niezależnie od argentyńskiego lobbingu, Falklandy są brytyjskie. I przywołała statystyki, zgodnie z którymi dekadę temu 99,8 proc. mieszkańców wysp w referendum zagłosowało za pozostaniem w Królestwie Brytyjskim. Podobnie zareagowali, gdy w 2016 r. komisja ONZ przyznała wyspy Argentynie. Z kolei argentyński minister spraw zagranicznych powiedział, że deklaracja jest wezwaniem dla Brytyjczyków do podjęcia rozmów na temat niezależności Falklandów/Malwinów. Dodał, że liczy, iż dialog w tej sprawie z Unią Europejską pozwoli wykonać kolejny krok w tę stronę.
Natomiast Peter Stano, rzecznik Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych, jednostki dyplomatycznej Wspólnoty stwierdził, że państwa członkowskie w UE nie zmieniły swojego stanowiska wobec wysp, a sama Unia nie jest w stanie wyrazić poglądów w tej materii, ponieważ nie odbyła się w tej sprawie żadna debata.