Po tym, jak Rosja rozpoczęła pełnoskalową inwazję w Ukrainie, polski rząd postanowił dozbroić armię. Zakupy robimy m.in. w Korei Południowej. Na mocy podpisanej jesienią ubiegłego roku umowy azjatycki partner dostarczy nam 288 wyrzutni Chunmoo, z czego pierwsze egzemplarze będą pochodziły z koreańskich zakładów, a potem nastąpi znaczna polonizacja produkcji uzbrojenia. Polska chce też zamówić drugą transzę sprzętu wojskowego (m.in. czołgi K9), ale na ten cel musi się zapożyczyć. Problem w tym, że finansowe limity w Korei Południowej mogą storpedować całą transakcję.
W połowie czerwca informowaliśmy, że Polska zaciągnęła w Korei Południowej kredyt. Wówczas mówiło się o pożyczce na zakup uzbrojenia w wysokości 38,5 mld złotych. Wspominano również o kolejnym kredycie, który zwiększyłby zadłużenie do 76,9 mld zł. Wiceminister finansów Artur Soboń potwierdził, że zaciągnęliśmy dług, ale nie podał konkretnych kwot.
"The Korea Times" potwierdza te informacje, choć podane liczby się różnią i mowa łącznie o 20 bilionach wonów pożyczki, co daje około 63 mld zł. Kwota miałaby zostać przeznaczona na zabezpieczenie drugiego kontraktu obronnego między Koreą Południową a Polską. Takie pożyczki nie są niczym niecodziennym, ale przez wzgląd na ograniczenia dla eksportowych agencji kredytowych, mnożą się problemy z pieniędzmi dla Polski. Pożyczka może zostać udzielona bowiem tylko na kwotę równą kapitałowi kredytodawcy. Południowokoreański Eximbank wydał już 98,5 proc. ze swoich 15 bilionów wonów. Podobne problemy ma The Korea Trade Insurance Corp (TKTIC).
Analitycy rynkowi wzywają więc do zwiększenia limitów w koreańskich agencjach kredytowych, co miałoby być wsparciem dla tamtejszych firm. Yoon Young-seok, z rządzącej People Power Party, zaapelował, by dwukrotnie zwiększyć limity Eximbanku, co pozwoliłoby efektywnie wspierać eksport oraz wchodzenie koreańskich firm na globalny rynek. - Prywatne firmy mają problemy, by uczestniczyć w projektach sektora zbrojeniowego. Znowelizowana ustawa powinna być wdrożona możliwie najszybciej, by w pełni wspierać eksport najważniejszych firm - mówił polityk. Pierwsze decyzje zostały już podjęte. Po tym, jak TKTIC osiągnęło w ubiegłym roku swój limit 230 bilionów wonów, Ministerstwo Handlu, Przemysłu i Energii Korei Południowej po raz pierwszy od siedmiu lat zwiększyło jego wartość do 260 bilionów wonów. Resort uważa, że kolejne podwyżki będą rozważane, jeśli ta ostatnia wartość okaże się niewystarczająca. Ale nawet jeśli uda się zmienić przepisy i zwiększyć limity, to i tak będzie potrzeba czasu, by znaleźć na to środki z budżetu. To z kolei może prowadzić do opóźnień.
W przeciwieństwie do krajów o niskim poziomie kredytowania Polska powinna rzetelnie spłacać kredyt w przypadku zawarcia umowy. Potrzebujemy jednak działań rządu
- powiedział przedstawiciel przemysłu obronnego.
Były szef Ministerstwa Obrony Narodowej Tomasz Siemoniak w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" już w czerwcu, gdy pierwszy raz pojawiły się informacje o kredytach od Korei, mówił, że takie pożyczki to "przepis na bankructwo". Z kolei były wiceszef wywiadu NATO, gen. Jarosław Stróżyk, pytał: "ponad 70 mld PLN pożyczone w Korei? Ktoś nad tym panuje?", po czym dodawał na Twitterze, że "następny minister obrony narodowej będzie administratorem rat kredytowych". TVN o komentarz w sprawie pożyczek prosił MON, które odesłało dziennikarzy do Banku Gospodarstwa Krajowego, który z kolei zasłonił się "tajemnicą bankową".
"Znów pojawia się temat wysokich kosztów rozwoju Sił Zbrojnych RP (np. kredyt ok. 70 mld zł z na K9). W celach porównawczych, oceniając tylko wątek finansowy: Program 500+ kosztuje ROCZNIE 40 mld zł. Tutaj mamy kredyt 70 mld rozłożony na wiele lat. Jeśli nie stać nas na stworzenie większej i nowoczesnej armii w kwotach, o których dyskutujemy, to przeprośmy przyszłe pokolenia Polaków i Polek za to, że woleliśmy wydawać na iPhone'y zamiast na bezpieczeństwo i zgaśmy światło" - kontruje na Twitterze Krzysztof Wojczal, prawnik zajmujący się geopolityką i wojskowością.