Europejska płaca minimalna. Jest pomysł: inna pensja w Warszawie, inna w Świdwinie. Liczymy

Mikołaj Fidziński
Do 15 listopada 2024 r. kraje UE muszą dostosować się do unijnej dyrektywy o minimalnym wynagrodzeniu. Środowisko przedsiębiorców proponuje, aby wykorzystać tę okazję do zróżnicowania płacy minimalnej między regionami. Gdzie płaca minimalna mogłaby być wyższa, gdzie niższa? Pokazujemy na mapach.
Zobacz wideo Glapiński przewiduje: Polacy będą mieli pensje jak Brytyjczycy, a Polska będzie niczym Korea Południowa

Do 15 listopada kraje unijne powinny wykonać dyrektywę unijną dotyczącą minimalnego wynagrodzenia. Najogólniej rzecz biorąc - reguluje ona kwestie ustalania płacy minimalnej. Żeby była jasność: nie wprowadza ona jednej pensji minimalnej dla całej Unii. Nie daje też jednego przepisu na to, jak powinna być ona wyliczana. To raczej zbiór czynników, które kraje wspólnoty powinny brać pod uwagę ustalając minimalne wynagrodzenie, tak aby było ono "adekwatne" i zapewniało pracownikom na etacie "godny poziom życia".

W dyrektywie można przeczytać m.in., że państwa członkowskie powinny mieć jasne kryteria ustalania płacy minimalnej i powinny brać tu pod uwagę np. siłę nabywczą najniższej krajowej (z uwzględnieniem kosztów utrzymania), poziom, rozkład i tempo wzrostu poziomu wynagrodzeń w kraju czy zmiany produktywności pracy. Mogłyby być powiązane z progiem ubóstwa. W dyrektywie padają też konkretne liczby - 60 proc. mediany wynagrodzeń brutto i 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia brutto - acz są to przykładowe wskaźniki, które powinno się brać pod uwagę, a nie zapisy "na twardo". Zasady ustalania płacy minimalnej muszą też promować rokowania zbiorowe, czyli negocjowane z pracodawcami i związkami zawodowymi.

Wydaje się, że konieczność dostosowania się do dyrektywy nie wymaga rewolucji w polskich przepisach - choć może wymusić pewne modyfikacje. Dość zauważyć, że już obecnie płaca minimalna musi być podnoszona co roku (a przy wysokiej inflacji nawet dwa razy do roku) - tymczasem dyrektywa mówi o konieczności jej aktualizacji co minimum 2-4 lata. Jeśli chodzi o poziom minimalnego wynagrodzenia, to ostateczna decyzja należy do rządu, ale w negocjacje już są włączone - w ramach Rady Dialogu Społecznego - środowiska pracodawców i związkowców. Aktualne przepisy nie pozostawiają też kwoty minimalnego wynagrodzenia czyjemuś widzimisię - bazują na rządowej prognozie inflacji i PKB. Co ważne, jeśli ta prognoza rozjedzie się z rzeczywistością, w kolejnym roku pensja minimalna musi być skorygowana o tę różnicę.

  • Więcej o gospodarce przeczytaj na stronie głównej Gazeta.pl

Płaca minimalna w Polsce mocno rośnie

Prace nad dyrektywą trwały od kilku lat. W dokumentach unijnych bazujących na danych z 2018 r. Polska była wymieniana w gronie krajów, które mają relatywnie niską płacę minimalną w stosunku do średniej czy mediany wynagrodzeń. Wówczas najniższe wynagrodzenie w Polsce wynosiło 2100 zł brutto. Ta kwota stanowiła niecałe 46 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej (ok. 4585 zł).

Od tamtego czasu sytuacja się jednak zmieniła. Od 1 lipca br. płaca minimalna w Polsce wynosi 3600 zł brutto. Zgodnie z projektem rządowego rozporządzenia, od 1 stycznia 2024 r. ma wynosić już 4242 zł brutto, a od 1 lipca 2024 r. 4300 zł. To będzie oznaczało wyraźny skok nie tylko nominalnie, ale także prawdopodobnie w relacji do przeciętnego wynagrodzenia w Polsce. Zgodnie z rządowymi prognozami (założeniami do budżetu na 2024 r.), przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej sięgnie w przyszłym roku ok. 7794 zł. Tym samym relacja płacy minimalnej do niego doszłaby do poziomu 54,4-55,2 proc. (kolejno w pierwszym i drugim półroczu). 

Jeśli te prognozy się ziszczą (i oczywiście w kolejnych latach taka relacja płacy minimalnej do przeciętnego wynagrodzenia będzie się utrzymywała), to Polska z wyraźnym naddatkiem wypełni sugestię unijną, aby najniższa płaca stanowiła przynajmniej połowę przeciętnej lub 60 proc. mediany wynagrodzeń. Tu gwoli wyjaśnienia - dane o medianie płac w Polsce są publikowane rzadko (co dwa lata) i z opóźnieniem, ale od lat wskazują, że mediana wynagrodzeń w Polsce stanowi ok. 80-82 proc. przeciętnej pensji. Wobec tego z prostego działania wynika, że 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia i 60 proc. mediany wynagrodzeń to bardzo zbliżone do siebie liczby (mediana to historycznie ok. 48-49 proc. przeciętnego wynagrodzenia).

ZPP proponuje regionalizację płac

Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zasugerował kilka dni temu, aby wykorzystać konieczność wdrożenia unijnej dyrektywy ws. minimalnego wynagrodzenia do regionalizacji kwoty "najniższej krajowej". Zauważał, że całkowicie inne realia gospodarcze są w Warszawie, a zupełnie inne w niewielkim mieście powiatowym. To oczywiście prawda. Dość pokazać to na najświeższych danych z miast wojewódzkich (gdzie i tak płace są zwykle znacznie wyższe niż w reszcie województwa) - w Katowicach, Krakowie czy Gdańsku przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw to już ponad 9 tys. zł brutto, w Białymstoku czy Kielcach tylko ok. 6 tys. zł.

W najbardziej zamożnych regionach państwa podwyżka minimalnego wynagrodzenia w przyszłym roku do 4300 zł dotknie najmniejszych przedsiębiorców działających na granicy zysku, doprowadzi do "spłaszczenia" krzywej wynagrodzeń i może stanowić czynnik zmniejszający motywację do podnoszenia kompetencji wśród pracowników, jednak mimo wszystko skutki gospodarcze w tym zakresie będą znacznie mniejsze niż dla firm działających w małych miastach województwa podlaskiego, czy kujawsko-pomorskiego. Dla tych podmiotów tak skokowy wzrost kosztów działalności może być ciężarem nie do udźwignięcia. Również zupełnie inna jest sytuacja samych pracowników zarabiających najniższe wynagrodzenie w małej miejscowości, a inna w jednym z największych miast Polski, gdzie koszty życia są znacząco wyższe

- czytamy w komunikacie ZPP. Propozycja związku obejmuje coroczne wyliczanie - zgodnie z sugestiami z dyrektywy unijnej - 50 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia oraz 60 proc. mediany i ustalenie wyższej z tych dwóch kwot jako płacy minimalnej w danym roku w zamożniejszych regionach, a niższej w pozostałej części kraju. 

Tu od razu pojawia się kilka pytań i problemów. Po pierwsze - potrzebne byłoby lepsze gromadzenie danych o wynagrodzeniach (GUS podaje ich medianę co dwa lata). ZPP zresztą postuluje o zmiany w tym zakresie. Po drugie - nie uściślono, jaki odsetek regionów byłby uznawany za "zamożniejsze". Po trzecie - jak już wspomniałem, historycznie 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia i 60 proc. mediany płac to bardzo podobne kwoty, więc trudno byłoby mówić o wyraźnym zróżnicowaniu najniższej pensji między regionami. Przykładowo, gdyby przyjąć, że w przyszłym roku (zgodnie z rządową prognozą) przeciętne wynagrodzenie w Polsce wyniesie 7794 zł brutto, to 50 proc. tej kwoty to 3897 zł. Z kolei 60 proc. mediany (przy założeniu, że stanowi ona ok. 80-82 proc. przeciętnej pensji - a tak było historycznie) to ok. 3741-3835 zł brutto. Pewna różnica jest, ale raczej nie takiej skali, żeby decydowała o być albo nie być biznesu w małej miejscowości.

No i jest jeszcze "po czwarte". Jak widać, obliczone powyżej kwoty są o kilkaset złotych NIŻSZE od tego, co zostało zaplanowane na 2024 r. (4242 zł w pierwszym półroczu i 4300 zł w drugim). Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zaznaczył, że jeśli wyliczone według jego postulatu kwoty wskazywałyby na konieczność obniżki minimalnego wynagrodzenia, to pozostałaby ona bez zmian. Tyle że to oznacza nie mniej niż więcej ograniczenie podwyżek najniższej pensji w kolejnych latach - abyśmy zjechali z prognozowanych ok. 55 proc. przeciętnej płacy do 50 proc.

ZPP otwiera dyskusję o regionalizacji płacy minimalnej

Abstrahując od wątpliwości związanych z postulatami Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, organizacja stara się na nowo otworzyć dyskusję o regionalizacji płacy minimalnej w Polsce. To temat, który przewija się w dyskusjach od lat, choć na razie pozostaje wyłącznie w sferze idei i niewiele wskazuje, aby miało się to zmienić.

O regionalizację płacy minimalnej w 2021 r. apelował Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców oraz organizacje przedsiębiorców. Wtedy też, na zlecenie Rzecznika MŚP, szczegółowy raport "Regionalizacja płacy minimalnej w Polsce - rozważania" przedstawiła Fundacja Republikańska. Pokazała ona kilka pomysłów podziału powiatów według średniej pensji w nich.

Poniżej mapa dla jednej z propozycji - podziału powiatów na cztery grupy. W pierwszej byłoby 20 proc. powiatów o najniższym przeciętnym wynagrodzeniu, w drugiej kolejnych 30 proc. powiatów, w trzeciej następnych 30 proc. powiatów, a w czwartej 20 proc. powiatów, gdzie przeciętne zarobki są najwyższe. Dla każdej grupy wyliczano by średnią z przeciętnych wynagrodzeń, a płaca minimalna miałaby wynosić połowę tej wartości.

embed

Według tej koncepcji w biedniejszej połowie regionów płaca minimalna w 2019 r. wynosiłaby ok. 1950-2090 zł, czyli mniej niż wynosiła w rzeczywistości (2250 zł). Widać, że najwyższa płaca minimalna koncentrowałaby się - co raczej nie dziwi - w największych ośrodkach miejskich i gospodarczych. Częściej niższą "najniższą krajową" dostawali mieszkańcy południowo-wschodniej Polski niż osoby ze ściany zachodniej.

Wariantów przedstawionych przez Fundację Republikańską było więcej - np. 20:30:50 (czyli jedna stawka dla kolejno 20 proc. najbiedniejszych regionów, inna dla 30 proc. średnich, a najwyższa dla 50 proc. najbogatszych), 10:80:10 czy 20:60:20. Z raportem można się zapoznać na stronie organizacji.

Oczywiście kwoty z 2019 r. nijak mają się do obecnej sytuacji, ale różnice w wynagrodzeniach między regionami diametralnie się nie zmieniły. Tak wyglądała mediana płac w powiatach i miastach na prawach powiatu w marcu 2022 r.

embed

Po co w ogóle regionalizować płacę minimalną? Argumenty organizacji pracodawców dotyczą m.in. obniżenia obniżenie kosztów zatrudnienia dla pracodawców, przeciwdziałania bezrobociu i wypychania pracowników do szarej strefy. Fundacja Republikańska w cytowanym raporcie sugerowała, że niższe koszty pracy w danym regionie mogłyby kusić inwestorów czy przyczyniać się do relokacji zakładów.

Ale ta sama fundacja podrzuciła argumenty przeciw regionalizacji płacy minimalnej. To choćby chaos administracyjny, ryzyko poczucia niesprawiedliwości u mieszkańców biednych regionów oraz migracje - szczególnie osób młodych (co miałoby konsekwencje demograficzne). Według koncepcji Fundacji Republikańskiej, regionalizacja płacy minimalnej nie powinna dotyczyć strategicznych obszarów działania państwa - np. służb mundurowych, nauczycieli i personelu medycznego.

Więcej o: