O tym, że ostatni odcinek toru wodnego przed portem morskim w Elblągu wymaga pogłębienia, mówiło się już od prawie roku. Nikt jednak nie czuł się odpowiedzialny za dokończenie inwestycji. Ministerstwo Infrastruktury długo utrzymywało, że musi go zmodernizować Zarząd Portu Morskiego w Elblągu. Z kolei prezydent Elbląga Witold Wróblewski uważał, że powinien to zrobić podległy rządowi Urząd Morski w Gdyni. Wszystko wskazuje na to, że strona rządząca wreszcie się ugięła. - Zrobimy to pogłębienie - zapowiedział wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".
Bez tego wykończenia droga wodna nie była funkcjonalna. Przekop Mierzei Wiślanej został co prawda zbudowany dla statków o zanurzeniu do 4,5 m, ale takie jednostki nie mają możliwości dopłynąć do portu w Elblągu, oddalonego o 20 kilometrów ze względu na 900 metrów niepogłębionej drogi, z której korzystać mogą jedynie jednostki o zanurzeniu do 2,2 m.
Koszt prac związanych z pogłębieniem odcinka szacowany jest między 60 a 100 mln złotych, które mają zostać pokryte z obligacji skarbowych. W ramach pracy konieczna będzie m.in. przebudowa nabrzeża.
Władze Elbląga od początku obstawały przy tym, że to rząd powinien zająć się pogłębieniem odcinka. Zapłaciły nawet ok. 20 tys. złotych za ekspertyzę Centrum Ekspertyz i Analiz Prawnych, która wskazała, że "miasto nie posiada kompetencji do realizacji zadań polegających na budowie, modernizacji lub utrzymaniu torów wodnych na wewnętrznych, przepływowych wodach morskich w granicach Portu Morskiego Elbląg".
Długo jednak nikt się do tego nie dostosowywał, dlatego prezydent Elbląga Witold Wróblewski przyznał w rozmowie z "DGP", że ta informacja dała mu dużo radości, choć równie go zaskoczyła. Według niego zmiana nastąpiła pod wpływem zbliżających się wyborów.
Nazwał ją wręcz "przedwyborczym cudem".