Pierwsi migranci trafili na barkę w Portland w angielskim hrabstwie Dorset. Brytyjski rząd chce w ten sposób zmniejszyć koszt utrzymywania ludzi czekających na rozpatrzenie wniosków o azyl. Migranci na pokładzie spędzą od trzech do sześciu miesięcy.
6 milionów funtów dzienne - według rządu tyle kosztuje zapewnienie dachu nad głową osobom oczekującym na decyzję o przyznaniu azylu. Umieszczenie migrantów na łodzi ma pozwolić na zmniejszenie kosztów, ale także zniechęcić kolejne osoby nielegalnie przybywające na Wyspy.
Nie obyło się bez opóźnień, bo trzeba było czekać na certyfikat bezpieczeństwa. Pierwotnie brytyjski rząd zapowiadał, że pierwsi migranci trafią na pokład do końca lipca. Docelowo barka ma pomieścić ok. 500 dorosłych mężczyzn w 222 pokojach. Osoby na niej przebywające będą miały możliwość schodzenia na ląd, jednak zostanie nałożony na nie obowiązek każdorazowego meldowania się. Pływający budynek zwany "Bibby Stockholm" to pierwsza barka, którą Wielka Brytania wydzierżawiła, by zakwaterować na niej migrantów.
Pomysł wzbudza kontrowersje. Dla jednych stłoczenie tych ludzi na barkach jest niehumanitarne i stanowi przejaw braku empatii. Część okolicznych mieszkańców obawia się z kolei, że obecność imigrantów zagrozi ich lokalnemu bezpieczeństwu, uderzy w sektor turystyczny albo wydłuży kolejki na przykład do lekarzy. Obie strony dzieli wiele. Ale zgadzają się co do jednego. Uważają, że rząd i port zawarły porozumienie ponad głowami mieszkańców.
Ograniczenie imigracji to jeden z priorytetów konserwatywnego rządu Zjednoczonego Królestwa. W poniedziałek (7 sierpnia) gabinet Rishiego Sunaka ogłosił zaostrzenie kary za zatrudnienie nielegalnych imigrantów i wynajmowanie im mieszkań. Nowe stawki wejdą w życie od nowego roku.