8 sierpnia Mateusz Morawiecki poinformował, że "podjął decyzję o przyjęciu rezygnacji Adama Niedzielskiego z funkcji ministra zdrowia". Ustawa o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe przewiduje, że część zdymisjonowanych ministrów ma prawo do pobierania przez określony czas swojej dotychczasowej pensji. Wszystko zależy od okoliczności, w jakich zapada decyzja o odwołaniu polityka z danego stanowiska.
"Business Insider" zwrócił uwagę, że zgodnie z przepisami odprawy przysługują "osobom odwołanym z kierowniczych stanowisk państwowych oraz osobom, które zaprzestały wykonywania funkcji na tych stanowiskach wskutek upływu kadencji". Prawo uzależnia wysokość odprawy od stażu pracy na danym stanowisku. Adam Niedzielski był ministrem zdrowia niemal trzy lata, więc w jego przypadku odprawa wyniosłaby równowartość trzymiesięcznej pensji.
Byłoby to ponad 50 tys. zł brutto, ponieważ wynagrodzenie Niedzielskiego, łącznie z dodatkiem funkcyjnym, wynosiło 17 786 zł brutto miesięcznie. Jeżeli jednak minister sam poda się do dymisji, to traci prawo do odprawy przewidzianej w przepisach. Oznacza to, że Adam Niedzielski nie dostanie 50 tys. złotych, jeśli rezygnacja z funkcji ministra zdrowia była jego decyzją. Oficjalnie nie wiadomo jednak, czy Niedzielski sam złożył rezygnację z przewodzenia resortowi zdrowia czy został zdymisjonowany.
Adam Niedzielski został odwołany kilka dni po tym, jak polityk opublikował w mediach społecznościowych wpis, w którym podał imię i nazwisko jednego z lekarzy i ujawnił, jakie leki przepisywał sobie medyk. Pisaliśmy, że informując o dymisji Niedzielskiego, Mateusz Morawiecki nazwał kampanię wyborczą "szczególnym czasem".
- To taki okres, w którym musimy być szczególnie wrażliwi na jakikolwiek błąd, na jedno słowo za dużo, nawet w momencie, kiedy obnaża się kłamstwa i manipulacje strony przeciwnej (...). Doszło jednocześnie do pewnego błędu i właśnie dlatego, aby uwrażliwić, uczulić, aby nie było dzisiaj koncentracji na tym błędzie, tylko na tym, co jest najważniejsze, a więc dobro pacjenta (...), taka decyzja została podjęta - tłumaczył Morawiecki.