Mamy radosny dzień. Inflacja w Polsce jest już jednocyfrowa
- zakomunikował prezes NBP Adam Glapiński na czwartkowej konferencji prasowej. To ciekawy fikołek - GUS podał, że inflacja w sierpniu wyniosła 10,1 proc., ale Glapiński zakomunikował, że w pierwszym tygodniu września na pewno jest już poniżej 10 proc., a średnio za cały wrzesień wyniesie "nieco ponad 8,5 proc.". Glapiński "rzucił" prognozą inflacji 8,6 proc. we wrześniu i 7,4 proc. w październiku, ale zarzekał się, żeby nie chwytać go za słówka.
W lipcu szef NBP zapowiadał, że RPP obniży stopy przy jednocyfrowej inflacji oraz projekcjach wskazujących na szybki jej spadek w kolejnych miesiącach.
Nie ma mowy o żadnym zaskoczeniu. To niepoważne stwierdzenia
- przekonywał szef NBP.
Od pięciu miesięcy ceny w Polsce stoją, a wręcz spadły o 0,2 proc. Oczywiście, są wyższe niż rok temu
- wyliczał prezes NBP, powołując się na dane GUS. Przekonywał, że od lutego inflacja spadła na łeb na szyję (z poziomu 18,4 proc. rok do roku).
Te same stopy procentowe przy inflacji 18,4 proc. i powiedzmy 9,5 proc. to zupełnie co innego. Gdybyśmy nie zmienili stóp, już wkrótce realne stopy procentowe byłyby dodatnie
- wyjaśniał prezes NBP. Realne stopy procentowe na plusie oznaczają, że są wyższe od inflacji. Według prognozy, na którą powołał się Glapiński, na koniec roku inflacja w Polsce ma spaść do ok. 6-7 proc. rok do roku.
Realnie dodatnie stopy procentowe to jest już bardzo silne duszenie gospodarki, zamrażanie na kość. Całkowicie nielogiczne! Naszym zadaniem nie jest zamrozić gospodarkę na śmierć i wtedy inflacja będzie wynosić 0 proc. Jak na cmentarzu. Naszym zadaniem jest jak najszybciej dusić inflację przy zachowaniu życia gospodarki, bez bezrobocia. Mamy prawie najniższe bezrobocie w Europie
- przekonywał szef NBP. Później kontynuował funeralne porównania wytykając osobom, które chciały większych podwyżek stóp, że "chcą złożyć gospodarkę w trumnie i cieszyć się, że nie gorączkuje".
Glapiński wyjaśniał, że w ostatnich dniach skończyła się w Polsce wysoka inflacja. - Cała Polska powinna się z tego cieszyć! Wszyscy, i rząd i opozycja - mówił szef NBP.
Weszliśmy w tzw. umiarkowaną inflację. Inflacja poniżej 10 proc. rok do roku jest umiarkowana. A pod koniec roku zbliżymy się do inflacji pełzającej, czyli 5 proc. i niżej. Taka inflacja jest niedostrzegalna przez społeczeństwo jako całość, choć różne grupy mogą to odczuwać w różnym stopniu
- mówił szef NBP dodając, że np. żywność staniała przez ostatnich pięć miesięcy.
Jesteśmy w radosnym momencie, zdławiliśmy wysoką inflację! Skończyliśmy z grozą inflacji
- przekonywał Glapiński. Przy zejściu inflacji do 5 proc. obiecał ekonomistom na konferencji szampana.
Po niespodziewanej decyzji o obniżce stóp aż o 75 punktów bazowych, złoty stracił wobec najważniejszych walut (np. euro czy dolara amerykańskiego) po blisko 10 groszy, a w trakcie konferencji tracił kolejnych kilka groszy. Glapiński odniósł się do tego.
Zobaczymy jak to się ustabilizuje. Oczywiście kurs złotego jest dla nas bardzo ważny, on pomaga nam przezwyciężać inflację. Wczoraj się zdeprecjonował o 2 procent, ale wcześniej umocnił się o 17! Zdeprecjonowanie złotego o 2 procent nie ma żadnego wpływu na inflację! Mam nadzieję, że kurs ustabilizuje się na poziomie odpowiadającym fundamentom polskiej gospodarki
- powiedział szef NBP.
Jako główny proces deflacyjny (tj. wpływający na spadek cen) Glapiński wyróżnił "prawie recesyjną sytuację w prawie wszystkich krajach świata, z którymi mamy wymianę handlową".
Gospodarka spowalnia o wiele silniej niż to przewidywano
- mówił szef NBP podając przykłady Chin czy strefy euro, w tym Niemiec. Zwracał uwagę, że koniunktura za granicą ma negatywny wpływ na sytuację polskich eksporterów. Dodawał, że wygasają też inflacyjne szoki podażowe po pandemii i po agresji Rosji na Ukrainę z 2022 r.
Wyjaśniając środową obniżkę prezes Glapiński mówił, że najwyższe w tym wieku stopy procentowe w Polsce "zrobiły już robotę" i "wykonały swoje zadanie".
Co miały zdławić, to zdławiły. Zdusiły kredyt hipoteczny do minimum, zmniejszyły kredyt konsumpcyjny i dla firm
- mówił szef NBP.
Glapiński powiedział, że obniżka aż o 75 punktów bazowych to "dostosowanie do sytuacji" i "gwałtowne zejście do tego, co powinno być". Czy będą kolejne obniżki w następnych miesiącach?
Nic nie zapowiadam. Zobaczymy, jakie będą reakcje na naszą decyzję. Jak będzie maleć inflacja, to będą spadać stopy
- uciął prezes NBP.
Jak powiedział Glapiński, projekcje NBP zakładają, że inflacja w Polsce będzie spadać i osiągnie poziom 3,5 proc. rok do roku (górna granica odchyleń od celu inflacyjnego) w 2025 r., ale pojawiają się prognozy, że stanie się to już w 2024 r.
Inflacja już nie odbije
- zapowiedział Glapiński i dodał, że teraz jego troska dotyczy koniunktury.
To trochę schadenfreude. Spadek koniunktury oznacza spadek inflacji, ale jednocześnie wolniejszy rozwój gospodarczy. Liczę, że Polsce uda się uniknąć recesji
- mówił szef NBP. Glapiński potwierdził. że wzrost PKB Polski o 0,6 proc. w 2023 r. - założony w lipcowej projekcji NBP - może w rzeczywistości okazać się niższy. - Ale niewiele, to będzie zero coś tam - przekonywał.
Inflacja spada szybciej niż się spodziewaliśmy, ale koniunktura pogarsza się bardziej
- powiedział Glapiński.
Podczas lipcowej konferencji prasowej prezes Glapiński zarzekał się, że RPP nie będzie wykonywać "żadnych gwałtownych ruchów".
Gospodarka nie lubi raptownych, nagłych zmian! (...) Zawsze [ruch o - red.] 25 punktów bazowych nam się najbardziej podoba, chyba że się zorientujemy, że coś zaniedbaliśmy
- mówił wtedy szef NBP. Dlaczego nagle RPP ścięła stopy aż o 75 punktów bazowych na raz, najmocniej od 15 lat? Glapiński próbował to wyjaśnić.
To jest jakby zaległa decyzja za trzy ostatnie miesiące, gdy - patrząc na ówczesną sytuację - można było obniżać stopy po 25 punktów bazowych. Każdy kolejny miesiąc nadmiernie wysokich stóp procentowych, przy szybko spadającej inflacji, oznaczałby dla gospodarki krwawiącą ranę!
- powiedział teraz prezes banku centralnego.
Trwa kilka dochodzeń ABW ws. wycieku poufnych materiałów z NBP, zdjęć naszych dokumentów. Wiem o tym, bo jaki świadek jestem przesłuchiwany
- poinformował też prezes NBP. Nie kontynuował tego wątku, acz pewną wskazówką jest fakt, że podjął temat w kontekście "senackich" członków Rady Polityki Pieniężnej, którzy w przestrzeni publicznej kontestują działania RPP. To Joanna Tyrowicz, Ludwik Kotecki i Przemysław Litwiniuk.