4,92 zł - tyle w środę kosztuje litr oleju napędowego Ekodiesel w hurcie w Orlenie. To najmniej od przełomu czerwca i lipca br. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca cena zjechała o około 30 groszy w dół. Podobnie sprawa się ma z benzyną "95" - ta kosztuje już w hurcie w Orlenie ok. 4,97 zł, najmniej od lutego 2022 r. i o ponad 40 groszy mniej niż przed miesiącem.
To ruch, który zadziwia ekspertów. W tym samym czasie bowiem notowania diesla w tzw. portach ARA (Amsterdam, Rotterdam, Antwerpia) - to benchmark dla hurtowych cen paliw w Europie - idą w górę. Dziś cena kontraktów na diesel zbliża się już do 1000 dolarów za tonę. Miesiąc temu było to o około 100 dolarów mniej, w lipcu o około 300 dolarów mniej. Ceny paliw gotowych oczywiście zależą m.in. od ceny ropy naftowej, a ta jest w wyraźnym trendzie wzrostowym - baryłka ropy Brent kosztuje obecnie ok. 92,50 dolarów, o blisko 10 dolarów więcej niż pod koniec sierpnia i prawie 20 dolarów więcej niż na początku lipca. Jednocześnie osłabia się złoty - o prawie 30 groszy wobec dolara w ostatnim miesiącu. Litr diesla w portach ARA jest dziś o połowę droższy niż dwa miesiące temu.
Rosną ceny paliw w innych krajach Europy. Tymczasem w Polsce - taniocha. To oczywiście świetne wiadomości dla kierowców - ceny paliw na stacjach nie tylko nie idą w górę, ale nawet w ostatnich dniach spadają. Według autocentrum.pl, średnia cena benzyny "95" to obecnie około 6,47 zł na litr, a diesla 6,31 zł. To ceny o 9-13 groszy niższe niż na początku września.
Jak wylicza w rozmowie z Next.gazeta.pl Dawid Czopek, zarządzający funduszem Polaris FIZ, gdyby bazować wyłącznie na cenach z ARA oraz kursie złotego (oczywiście doliczając podatki), litr diesla w hurcie powinien kosztować jakieś 5,30 zł. Do tego zwykle Orlen doliczał ok. 30-40 groszy tzw. premii lądowej (ekwiwalent kosztów transportu paliwa z portów ARA). Wychodzi jakieś 5,60-5,70 zł, które teoretycznie powinien kosztować litr diesla w hurcie. A kosztuje, przypomnijmy, poniżej 5 zł.
To wyliczenie 'z grubsza', ale importer, który chciałby kupić paliwo w ARA i przywieźć do Polski, musiałby sprzedać je o około 60-70 groszy drożej. Gdyby Orlen podniósł dziś ceny w hurcie o 70 groszy, to i tak nie miałby za dużej konkurencji, bo nie opłacałoby się do Polski przywozić paliwa
- wyjaśnia Czopek. Dodaje, że Orlen politykę niższych premii lądowych realizuje już mniej więcej od lipca, natomiast gdyby jako punkt odniesienia przyjął politykę cenową koncernu, do której przyzwyczaił nas w przeszłości, to cena oleju napędowego mogłaby być wyższa nawet do 1,20 zł brutto.
Orlen w odpowiedzi na pytania "Parkietu" zdawkowo odpowiada, że "ceny hurtowe w całej Europie zależą przede wszystkim od notowania gotowych produktów paliwowych, czyli benzyny i diesla na europejskich giełdach" i nie decydują o nich koncerny, tylko relacja podaży i popytu".
Orlen igra z ogniem?
Kierowcy mogą się cieszyć. Pytanie, czy największy polski hurtownik nie igra z ogniem. Jeszcze kilka miesięcy temu, gdy pojawiały się zarzuty o zawyżaniu cen paliw, Orlen przekonywał, że zbyt niskie ceny doprowadziłyby do szturmu kierowców z zagranicy. Teraz prowadzi politykę cenową, w której import paliwa do Polski przestaje się opłacać (a krajowa produkcja wystarcza na "tylko" około dwie trzecie polskiego zapotrzebowania na diesla). Sztuczne utrzymywanie zbyt niskich cen paliw względem warunków rynkowych na Węgrzech doprowadziło pod koniec 2022 roku do pustych dystrybutorów.
Moim zdaniem obecna sytuacja jest nie do utrzymania. Wiadomo, że Orlen ma kilkudziesięciogroszowy przedział możliwości dopasowywania swojej polityki w zakresie cen hurtowych. Ale według mnie to, co dziś robi, to już jest nawet wyjście poza tę 'strefę komfortu'. Już dzisiaj sprzedaje paliwo w takiej cenie, że nie dałby radę utrzymać jej przez dłuższy okres czasu
- wyjaśnia ekspert. Ale dodaje, że jeszcze do połowy października jest to możliwe. Co odbędzie się w Polsce 15 października, nie trzeba chyba nikomu przypominać.
Czopek wyjaśnia, że w kilka tygodni rynek paliw w Polsce się nie zawali. Ale dłuższy okres obowiązywania tak niskich cen hurtowych przez Orlen, niwelujących opłacalność importu brakującej części naszego zapotrzebowania na paliwo, mógłby grozić brakami na stacjach benzynowych. - Scenariusz węgierski mógłby nam się spełnić - komentuje ekspert.
O nieopłacalności eksportu mówi już część spółek, np. Unimot.
W związku z tym, że paliwa oferowane przez grupę pochodzą z importu i odzwierciedlają realną cenę zakupu tego produktu na światowych rynkach, są one sprzedawane w cenie wyższej od oferowanej przez lokalnych producentów i ich cena jest nie zawsze akceptowana przez klientów hurtowych. (...) Aktualny poziom premii lądowej powoduje, że import diesla staje się nieopłacalny
- poinformowało "Parkiet" biuro prasowe Unimotu.
Oczywiście nie wiadomo, ile za miesiąc czy dwa kosztować będzie dolar oraz paliwa w portach ARA, więc ciężko jest projektować przyszłość, ale Czopek nie ma wątpliwości, że po wyborach czekają nas wyraźne wzrosty cen paliw.
Nie mam wątpliwości co do tego, że jeżeli dzisiejsze warunki makro się utrzymają (ceny ropy, diesla, kurs złotego), a polityka Orlenu była charakterystyczna dla ubiegłych lat, to w niedługim okresie czasu po 15 października zobaczymy ceny, które istotnie przekroczą 7 zł
- mówi Czopek.
***
Zapraszamy do wysłuchania rozmów ze "Studia Biznes" Gazeta.pl w dużych serwisach streamingowych, np. tu: