Afera wizowa. Wiceminister: Musimy ściągać cudzoziemców, rolnicy nie chcą pracować za osiem tys. zł

Wiceminister rolnictwa, który jest oskarżany o udział w aferze wizowej, twierdzi, że musimy ściągać do naszego kraju migrantów, ponieważ oparcie polskiej gospodarki "na cudzoziemskiej sile roboczej to konieczność". Lech Kołakowski nie dostrzega w swoim postępowaniu niczego złego. Wiceminister przekonuje, że jego rola ograniczała się do "przekazywania postulatów branży rolniczej".

Ministerstwo Rolnictwa to jeden z resortów zamieszanych w aferę wizową. Jak pisaliśmy, dziennikarze Radia ZET oraz posłowie Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński i Michał Szczerba określili wiceministra rolnictwa Lecha Kołakowskiego jako "lobbystę", zaangażowanego w próbę sprowadzenia do Polski miliona imigrantów. Kołakowski odniósł się do tych informacji w rozmowie z Interią. Wiceminister stwierdził, że cudzoziemcy muszą być ściągani do naszego kraju dla dobra polskiej gospodarki, a krytyka afery wizowej to "hucpa polityczna".

Zobacz wideo Studio Biznes odc. 163 [zawiera moduł sponsorowany] (20.09)

Wiceminister rolnictwa: Nie ma Ukraińców, ludzi trzeba ściągać z innych kierunków, to konieczność

Lech Kołakowski powiedział, że Polska musi oprzeć swoją gospodarkę na pracy cudzoziemców z powodu uwarunkowań rynkowych, z którymi mamy obecnie do czynienia. - Konflikt wojenny pokazał, że nie ma Ukraińców, ludzi trzeba ściągać z innych kierunków. Tylko proszę znaleźć człowieka, który przez siedem dni w tygodniu chciałby pracować w rolnictwie za osiem tys. zł miesięcznie (...). Dla utrzymania rolnictwa, gospodarki, musimy oprzeć się na cudzoziemskiej sile roboczej. To konieczność - powiedział wiceminister rolnictwa.

Kołakowski zauważył, że "przy braku pracowników będą likwidowane polskie, duże plantacje rolne", co "zagrozi bezpieczeństwu żywnościowemu Polaków" i "skaże nas na import". Wiceminister stwierdził też, że "cywilizacyjnie stoimy znacznie wyżej" od cudzoziemców, którzy do nas przyjeżdżają. Polityk porównał tych imigrantów z Polakami pracującymi w krajach Europy Zachodniej.

- Kiedy Polacy jeździli zarabiać do Niemiec czy Anglii, nikt nie robił problemów. Skąd mamy brać ludzi do pracy? Z Księżyca, z Marsa? Czy opozycja to rasiści albo wyznaniowcy? Nie wiem, co się porobiło. Skoro cudzoziemiec odczuwa biedę w swoim kraju, a może zarobić w Polsce, dlaczego zabraniać mu prostych prac? - pytał Lech Kołakowski.

Lech Kołakowski uczestniczył w aferze wizowej? Wiceminister mówi, że dbał o interesy rolników

Lech Kołakowski usprawiedliwiał również własne działania w kwestii sprowadzania do Polski imigrantów. Wiceminister wspomniał przy tym o osobach, które przyjechały do naszego kraju z powodu wojny w Ukrainie. - Warto zauważyć, że ze względu na wojnę przyjęliśmy sześć milionów ludzi bez żadnych wiz. Każdy, kto chciał, przekraczał granicę. Przecież stamtąd też mogły przybyć osoby niepożądane przez nasze państwo. A nagle zrobiło się larum, kiedy wiceminister (Kołakowski - red.) zgłosił, że w rolnictwie potrzebni są pracownicy - powiedział Lech Kołakowski.

Wiceminister podkreślił, że jego działania były zgodne z prawem. - Przekazałem jedynie postulaty branży rolniczej dotyczące pracowników cudzoziemskich. Odbyłem legalne spotkania w ministerstwie rolnictwa z przedstawicielami MSZ, MSWiA i resortu pracy. Wypowiadały się wszystkie strony - stwierdził Kołakowski.

Więcej o: