Według najnowszych danych serwisu autocentrum.pl, w ciągu ostatnich tygodni cena benzyny "95" spadła w Polsce o około 47 groszy za litr, a diesla o około 25 groszy. To oczywiście świetna wiadomość dla kierowców. Jest tylko jedno "ale" - te ceny są coraz bardziej oderwane od sytuacji rynkowej (ceny gotowych paliw w Europie, ceny ropy, kurs złotego) i na dłuższą metę anormalne.
Eksperci nie mają wątpliwości - to Orlen, zdecydowanie największy hurtownik paliw w Polsce, w dużej mierze "dyktujący" też ceny na stacjach paliw - prowadzi przedwyborczą grę.
Wiadomo, że Orlen ma kilkudziesięciogroszowy przedział możliwości dopasowywania swojej polityki w zakresie cen hurtowych. Ale według mnie to, co dziś robi, to już jest nawet wyjście poza tę 'strefę komfortu'. Już dzisiaj sprzedaje paliwo w takiej cenie, że nie dałby radę utrzymać jej przez dłuższy okres czasu
- mówił kilka dni temu w rozmowie z Next.gazeta.pl Dawid Czopek, zarządzający funduszem Polaris FIZ. Przewidywał, że "w niedługim okresie czasu po 15 października" zobaczymy na stacjach paliw ceny istotnie przekraczające 7 zł (oczywiście o ile utrzymają się obecne warunki makroekonomiczne).
Podobne prognozy przedstawiają ekonomiści mBanku.
Koledzy z branży paliwowej dysponują wiedzą, na którą jest ostatnio spory popyt. Niektórzy z nich twierdzą, że gdyby historyczne relacje były zachowane, cena oleju napędowego wynosiłaby 7,40 za litr
- piszą. Przedstawili przy tym prognozę, iż we wrześniu inflacja roczna wyniesie 8,8 proc. Gdyby jednak Orlen prowadził taką politykę cenową, do której przyzwyczaił nas w ostatnich miesiącach i latach, inflacja wyniosłaby aż o 0,6 punktu procentowego więcej - 9,4 proc.
Dla października rozstrzał jest jeszcze większy. Przy zachowaniu historycznych relacji na rynku paliw wyniosłaby ok. 8,6 proc., ale w obecnej sytuacji może zlecieć nawet do 7 proc. Ekonomiści mBanku piszą o "inżynierii inflacyjnej". Przewidują, że tak wyraźny spadek inflacji (prezes Glapiński podczas konferencji prasowej "rzucił" nawet swoją prognozą 8,6 proc. we wrześniu i 7,4 proc. w październiku) utwierdzi Radę Polityki Pieniężnej w przekonaniu, że inflacja na pewno zmierza do celu inflacyjnego NBP. Cel inflacyjny to 2,5 proc., choć Glapiński definiuje go szerzej, jako przedział 1,5-3,5 proc.
To tempo spadku inflacji, które będzie zachętą do dalszych cięć stóp procentowych
- przewidują ekonomiści mBanku. Kolejne posiedzenie RPP odbędzie się 3-4 października. Na ostatnim Rada podjęła szokującą decyzję o obniżkę stóp aż o 75 punktów bazowych.
Eksperci mBanku zauważają, że nie tylko decyzje cenowe Orlenu służą szybkiej obniżce inflacji. W tym kontekście piszą też o obniżce cen energii elektrycznej dla przedsiębiorstw, podniesieniu limitu zużycia dla gospodarstw domowych przy niższych cenach oraz poszerzeniu programu (niektórych) darmowych leków na dzieci i młodzież oraz osoby w wieku 65-75 lat.
Otrzeźwienie przyjdzie jednak w 2024 roku, bo inflacja bazowa rozpędu gubić nie chce
- przestrzegają NBP ekonomiści banku. Donoszą, że "nie zmieniają zdania, że 2024 będzie rokiem klęski, a rozluźnienie monetarne będzie z dużym prawdopodobieństwem odwrócone". Już kilka tygodni temu zarysowali w jednej ze swoich analiz scenariusz, w którym RPP powraca do podwyżek stóp w drugiej połowie 2024 r. z powodu braku postępu w spadkach inflacji.
***
Zapraszamy do wysłuchania rozmów ze "Studia Biznes" Gazeta.pl w dużych serwisach streamingowych, np. tu: