W nocy z poniedziałku na wtorek doszło do ataku rakietowego Rosjan na terenie Ukrainy. Łącznie ukraińskie siły zestrzeliły 27 maszyn. Trzech z nich nie udało się strącić. Bezzałogowce zaatakowały magazyny przemysłowe we Lwowie, w których oprócz artykułów chemicznych, czy okien składowano także pomoc humanitarną. Jednym z takich obiektów była fabryka polskiej firmy Fakro, której właścicielem jest znany przedsiębiorca Ryszard Florek.
Prezes firmy produkującej okna dowiedział się o ataku 19 września o godzinie 5 rano. W wyniku ataku Rosjan nikt z pracowników nie ucierpiał, jednak spłonęło aż 5 tys. mkw hal. Fabryka w 2022 roku, tuż po wybuchu wojny, została częściowo przekształcona w centrum logistyczne, które w ramach współpracy z Caritasem zajmowało się dystrybucją pomocy humanitarnej. - Rosjanie wzięli na celownik centrum Caritas, a nie moją firmę. To był zaplanowany atak, żeby uderzyć w miejsce, skąd rozsyła się pomoc dla Ukraińców - powiedział w rozmowie z tygodnikiem "Wprost" prezes Fakro.
Straty oszacowano na minimum 30 mln złotych. Zdaniem Florka aż dwie trzecie potencjału ukraińskiej siedziby firmy zostało zniszczone. Prezes Fakro przyznał jednak, że nie zamierza zaprzestać prowadzenia działalności w tym kraju. - Nie chcę tego na razie robić. Jest tam bardzo zaangażowany zespół, który chce pracować. Byłoby to z mojej strony nieeleganckie, gdybym teraz zamknął tam resztę zakładów - tłumaczył. Stwierdził jednak, że na ten moment nie planuje odbudowy zniszczonych hal. Zaznaczył przy tym, że lokalny Caritas może nadal prowadzić swoje działania na terenach zakładu Fakro, które nie uległy zniszczeniu.
O poniesionych przez Caritas stratach wypowiedział się także jeden z przedstawicieli polskiej instytucji charytatywnej. Zdaniem Marcina Majewskiego bombardowanie zachwieje całą logistyką pomocy na Ukrainie. W wyniku rosyjskiego ataku zniszczono m.in. żywność, środki higieniczne, czy niezwykle potrzebne w warunkach wojny agregaty prądotwórcze. Na stronie internetowej Caritas Polska uruchomiono zbiórkę, z której fundusze mają, choć częściowo, zapewnić pokrycie strat poniesionych w wyniku bombardowania. - To są ogromne potrzeby. Wiemy, co dzieje się na Ukrainie. Ta wojna ciągle trwa i nikt nie wie, kiedy się zakończy - podkreślał Majewski w rozmowie z RMF FM. Przypomniał także, że od czasu rozpoczęcia inwazji Rosji na Ukrainę instytucja przekazała w ramach pomocy ponad 250 mln złotych oraz ponad 90 tys. paczek o wartości około 30 mln złotych.