Liczba dłużników wciąż rośnie. 2,2 mln Polaków ma nieuregulowane zobowiązania. Każdy z nich musi oddać średnio 20 tys. zł. Na tę kwotę składają się niezapłacone rachunki, faktury, raty kredytów, alimenty i mandaty za jazdę bez biletu komunikacją miejską - podaje Infor.
Według danych Krajowego Rejestru Długów zaległości finansowe konsumentów wynoszą obecnie 45 mld zł. Osoby, które mają nieuregulowane zobowiązania, muszą się jednak liczyć się z tym, że wierzyciele będą podejmować odpowiednie kroki ku temu, by odzyskać pieniądze - albo na własną rękę, albo przekażą długi do profesjonalnych firm windykacyjnych.
- W procesie polubownego odzyskiwania należności kluczowa jest rola negocjatorów. To oni prowadzą trudne rozmowy z dłużnikami, starając się rozpoznać, kto z nich rzeczywiście zmaga się z kłopotami życiowymi, a kto kupuje bez opamiętania na raty ze świadomością, że nie będzie miał ich z czego zapłacić. Starają się przy tym osiągnąć porozumienie, które będzie satysfakcjonujące zarówno dla wierzyciela, jak i dłużnika. Negocjatorzy mają odpowiednie przygotowanie do takich rozmów, dzięki czemu są w stanie zachować profesjonalizm i empatię, jednocześnie dbając o interesy wierzycieli - powiedział prezes jednej z firm windykacyjnych, Jakub Kostecki.
Negocjatorzy firm windykacyjnych nie mają lekko. Dłużnicy każdego dnia wystawiają ich na próbę i zaskakują szerokim repertuarem wymówek. Nie mogą zapłacić, bo:
Okazuje się, że wymówki zmieniają się w zależności od pory roku. We wrześniu na przeszkodzie do spłaty zadłużenia stoi wyprawka szkolna czy też wysoki koszt dowozu dziecka do przedszkola. W okolicach listopada problemem są dekoracje na groby, z kolei w grudniu - święta.