Wenezuelskie siły bezpieczeństwa, w tym armia i Gwardia Narodowa, przeprowadziły w środę specjalną operację z udziałem ponad 11 000 funkcjonariuszy, aby odzyskać kontrolę nad terenem więzienia, które stało się siedzibą główną gangu Tren de Aragua. Minister spraw wewnętrznych Wenezueli Remigio Ceballos poinformował, że operacja zakończyła się "pełnym sukcesem". Komunikat dla mediów wygłosił właśnie z terenu więzienia. Władze zatrzymały także ponad 80 członków gangu, którzy uciekli podczas odbijania więzienia. Trwa dalsza obława.
- Po nalocie gang Tren de Aragua został całkowicie rozbity - powiedział Ceballo, cytowany przez Agencję Reutera. Kwestionuje to jednak m.in. Ronna Rísquez, autorka książki "Tren de Aragua: Gang", która w rozmowie z BBC mówiła, że "ich centrum operacyjne zostało zamknięte, ale przywódcy tej organizacji i jej komórek za granicą mogą dalej funkcjonować". Gang ma być odpowiedzialny między innymi za zabójstwa, handel narkotykami, wymuszenia na granicy, porwania i handel ludźmi.
Więzienie Tocorón nazywano w Wenezueli małym miastem. Znajdowały się tam restauracje, bary, odkryte baseny, kluby taneczne, sale gier czy małe zoo z flamingami i strusiem. BBC opisuje nawet, że więźniowie mogli z niego obstawiać wyścigi konne, czy udzielać pożyczek w prowizorycznym banku. Co więcej, w szczytowym momencie kryzysu gospodarczego Wenezueli miejscowa ludność udawała się do Tocorón, aby kupić podstawowe artykuły, których nie mogliby dostać nigdzie indziej. Gdy przejęto więzienie, policjanci mieli z niego wynieść m.in. motocykle, telewizory i kuchenki mikrofalowe.
Służby nie podały szczegółów, jak wyglądała operacja przejmowania więzienia. Wiadomo natomiast, że była jedna ofiara - major, który zmarł po uderzeniu głową w drzwi samochodu pancernego. Tak stosunkowo pokojowe i tajemnicze okoliczności przejmowania siedziby głównej jednego z największych gangów w regionie wywołało spekulacje, że rząd negocjował z gangusami. Remigio Ceballos całkowicie temu jednak zaprzeczył.