Syndrom fantomowych wibracji - też go masz? Komórki sporo namieszały nam w głowach

Siedzę w kawiarni, piję kawę, czytam. Czuję wibrację telefonu w kieszeni. Wyciągam go i widzę, że nikt nie dzwonił. Zaczynam mieć omamy?  Nie. To  syndrom fantomowych wibracji (HPVS - Human Phantom Vibration Syndrome).  Komórki trochę namieszały nam w głowach.
Jedno sobie trzeba z głowy wybić: że mózg, to ferrari między naszymi uszami. Otóż mózg działa dość słabo - raczej jak trabant, słabo zapamiętuje, a dobrze wyciąga wnioski (...), słabo widzi (..) i jeszcze do tego ma nieskoordynowane wyładowania u niektórych wywołujące padaczkę, u innych deja vu (...), albo oszukuje, że słyszymy telefon, czujemy wibracje, ktoś nas wołał, albo słyszeliśmy głos zmarłego kolegi.

tłumaczy Miłosz Brzeziński, zajmujący się psychologią wpływu oraz psychologią biznesu.

O co więc dokładnie chodzi? O to, że ludzie odczuwają wibracje telefonu komórkowego, którego nie mają przy sobie. To uznane medycznie zjawisko, którego przyczyn dopiero się zaczynamy domyślać.

Syndrom fantomowych wibracji został odkryty kilka lat temu. W 2010 roku  w jednym ze szpitali w Massachusetts przyznało się do niego 68% badanych pracowników. Halucynacje stały się nawet tematem dla jednego z artystów, a w efekcie powstała cała instalacja artystyczna.

Telefony komórkowe mamy wszyscy. Używamy ich codziennie, nosimy ze sobą zawsze i wszędzie. Coś musiało się w nas przez to zmienić.

Mózg przez swoją niedoskonałość mami nas cały czas, kilkaset razy dziennie, albo i więcej. Nie zawsze należy się tym jednak przejmować. Tacy po prostu niedoskonali jesteśmy

dodaje Brzeziński.

Informacje o HPVS pojawiają się w wielu miejscach. W Polsce też możemy o tym poczytać. W jednej z dyskusji na Google + czytamy:

Jedno z interesujących wyjaśnień HPVS odwołuje się do modnej ostatnio teorii lustrzanych neuronów. Gdy obserwujemy u innych pewne zachowania, w naszych mózgach "odpalają się" odpowiednie neurony. Synchroniczne ziewanie czy sięganie po telefon w niemal tym samym momencie, pokazuje naszą wrodzoną skłonność do naśladowania. Nic więc dziwnego, że gdy widzimy ludzi sięgających po telefony, często automatycznie sprawdzamy własny. Nasz mózg chce się upewnić, czy nie ma tam czegoś ważnego, skoro u innych jest. W pewnym sensie mózg generuje bodźce zgodne z własnymi przewidywaniami. Efekt Pinokia (jeśli zamkniemy oczy i będziemy głaskać nos osoby stojącej tuż przed nami, poczujemy nagle, że mamy zadziwiająco długi nos) lub urojony ból (jeśli przy użyciu luster lub innych trików sprawimy, że sztuczna ręka będzie wydawała się nasza, możemy nią poczuć uderzenie młotkiem czy zbliżenie ognia) to przykłady realnie odczuwanych wrażeń, wygenerowanych przez nasz mózg. Oczekuje on wrażeń, więc wytwarza je nawet wtedy, gdy brak odpowiednich bodźców. Nasza rzeczywistość jest wirtualna w znacznie większym stopniu, niż na ogół sądzimy. Wyczuleni na bodźce takie, jak wibracja telefonu, będziemy czasem reagować na fałszywy alarm. Wszystko po to, by w razie konieczności nie przeoczyć tego właściwego.

To jedno z wyjaśnień. Inne to reagowanie na stres. Jeżeli dużo rozmawiamy i zwykle są to trudne tematy, wezwania z pracy czy problemy, to mózg może zacząć łączyć te fakty i zacząć się dopasowywać. Ciało i technologia zaczynają współgrać i uczyć się od siebie. W jednym z komentarzy do przytoczonego wyżej wpisu  możemy przeczytać, że winne może być też oczekiwanie na połączenie:

jest to głównie spowodowane hałasem. Wiedząc, że mogę nie usłyszeć dzwonka, szczególnie oczekując jakiegoś połączenia lub wiadomości, każdy przypadkowy, delikatny dotyk może zostać uznany za wibracje telefonu. W wyjątkowych sytuacjach występuje mrowienie udolnie symulujące takie wibracje.

Sposoby na leczenie? Dwa. Zmniejszyć stres - awykonalne w większości przypadków. Pozostaje więc oduczyć mózg wibrowania, czyli na parę tygodni przejść tylko na dźwiękowe powiadomienie od telefonów. Podobno działa i po jakimś czasie HPVS mija.

Ciekawe. Bo mnie się czasami wydaje, że słyszę dźwięki powiadomień Facebooka , Twittera, wibracje też się pojawiają. Teraz już wiem, o co chodzi. Nie wariuję. Mój umysł jest już nastawiony na szukanie i przetwarzanie dużej ilości informacji na raz. Nastawiony może być tu złym słowem, uzależniony może być bardziej na czasie.

Technologia i przekazywane przez nią informacje stała się nieodłącznym towarzyszem naszego życia. Wtopiły się w naszą rzeczywistość i zupełnie ją przemodelowały. Nic więc dziwnego, że nasze ciała dostosowują się do nich, tam gdzie  maszyny jeszcze zawodzą.

W końcu nawet jeżeli nie jesteśmy technogeekami, geeksterami czy gadżeciarzami to i tak nasza codzienność opiera się w przeważającej większości na kontakcie z ekranem, klawiaturą, telefonem, dotykowym ekranem i dźwiękami które one generują.

Stajemy się receptywni nawet na bodźce, których nie ma, trochę jak psy Pawłowa. - mówi nam Izabela Dziugiel, psycholog z Przystani Psychologicznej , członek założyciel EMDR - "Czy to jest niepokojące? Pewnie tak, ale technologii w naszym życiu będzie pojawiać się coraz więcej. Może więc należy się do tego przyzwyczaić? - dodaje.

Jako gatunek umiemy się dopasować do otaczającego nas otoczenia. Nie ma się co dziwić, że pojawiają się zmiany takie, jak chociażby HPVS.

Co będzie kolejne? Miasto, magia, maszyna. Wszystko w jednym.

Piotr Gnyp ( @tipheret )

[Tekst pierwotnie pojawił się na blogu  Zniekształcenie Poznawcze ]

Więcej o: