Pamiętacie dlaczego kupiliście konsolę? Istotnym argumentem musiały być gry, ale dla mnie tak samo ważna była wygoda i prostota. Wkładam płytę i gram. Nie muszę robić wolnego miejsca na dysku twardym, nie męczę się z długą instalacją, zapominam o wymaganiach sprzętowych i nie przejmuje się tym, że gra działa lepiej na konkurencyjnej karcie graficznej. Takich gier konsolowych już nie ma. Niedawno na PS4 musiałem kasować coś z dysku, żeby nowa gra mogła się zainstalować. A pecetowych czynności zaczyna przybywać.
The Division na PlayStation 4 i Xbox One będzie miało ustawienia graficzne . Nowość polega na tym, że zabawa suwakami wpłynie na jakość gry. Rezygnując z niektórych efektów sprawimy, że ta będzie działać lepiej, kosztem grafiki. Nie przeszkadzają spadki animacji? Wtedy gra zaprezentuje się korzystniej. To oznacza, że The Division może wyglądać inaczej na dwóch, tych samych konsolach. A skoro tak, to cała przewaga konsol znika.
Zdziwiłbym się, gdyby twórcy nie poszli krok dalej. Dzisiaj wiele emocji wzbudza rozdzielczość konsolowych gier i to, w ilu klatkach na sekundę działają ("czyli częstotliwość, z jaką statyczne obrazy pojawiają się na ekranie" - Wikipedia). Najlepiej by było, gdyby gry były dostępne w rozdzielczości Full HD z 60 FPS-ami, ale PlayStation 4 i Xbox One nie zawsze sobie z tym radzą. Dlatego też znacznie częściej mamy np. 1080p i 30 klatek na sekundę albo nawet 900p i 30 FPS-ów. Jednym to przeszkadza, innym nie, a spór jest gorący. Teraz autorzy gier będą mogli go uniknąć. Jak?
Wystarczy, że to my sami zadecydujemy o tym, jak wyświetlana będzie gra. Chcemy większą rozdzielczość? Proszę bardzo, jest dostępna w opcjach, ale trzeba liczyć się z tym, że gra może się przycinać. Bardzo przycinać. Ale za to obietnica FullHD została spełniona, nie można mieć pretensji do autorów, słowa dotrzymali! A my też nie powinniśmy narzekać, bo mamy wybór. Ktoś woli płynną rozgrywkę, inny chce mieć większą rozdzielczość - strony pogodzone, sami mogą zdecydować, bawiąc się suwakami.
Jak na pececie. Ale ja nie po to kupowałem konsolę . Chciałem żeby gra działała idealnie, jak trzeba, od razu. Bez zaglądania w opcje graficzne.
Proces zamieniania konsol w tańsze, a przy tym gorsze komputery, rozpoczął się jeszcze na poprzedniej generacji. Xbox 360 i PlayStation 3 wyposażone były w dyski twarde, na które instalowało się gry. Skończyły się czasy "włóż płytę i graj".
Konsole nadal nie są urządzeniami do pracy, ale jeśli chodzi o rozrywkę, skutecznie zastępują pecety. Na PlayStation 4 mam Spotify, Netfliksa , TVN Player , więc mogę oglądać i słuchać muzyki. Jest przeglądarka internetowa, więc w razie czego sprawdzę pocztę. Albo zamówię pizzę. Sprzęt Sony czy Microsoftu świetnie sprawdza się jako "domowe centrum rozrywki". Przynajmniej jeżeli chodzi o te podstawowe zabawowe potrzeby.
Sony i Microsoft zamieniając PlayStation i Xboksa w mniejsze, słabsze i tańsze komputery zapędzają się w kozi róg. Ich "podróbki" mają istotną wadę - nie da się wymieniać podzespołów . Jeszcze do niedawna mi to nie przeszkadzało, ba, właśnie dlatego chciałem mieć konsolę, żeby nie tracić czasu na porównywanie kart graficznych i pamięci RAM. Skoro jednak zmuszają mnie do tego twórcy gier, bo ich produkcje nie są takimi grami konsolowymi, jakimi kiedyś były, to po co właściwie mi konsola?
Valve, twórca serii Half-Life i właściciel największego cyfrowego sklepu z grami Steam, doskonale to przewidział. Ich Steam Machines to komputery, ale zamknięte w małej, konsolowej obudowie, więc można je położyć pod telewizorem. Nie będą straszyć jak "typowy blaszak" Mają też specjalnego pada, który wyglądem przypomina kontrolery znane z konsol, jednak wykonany jest tak, żeby można było grać nim również w gry strategiczne. Steam Machines to również system operacyjny oparty na Linuksie. Jak mówią sami twórcy , "możesz wykorzystać system do instalacji wybranego przez ciebie oprogramowania i zawartości". Czyli robić to, czego nie wolno na konsolach. Mimo że te coraz bardziej przypominają pecety. Największą przewagą Steam Machines jest to, że można je ulepszać, tak jak zwykłe komputery. Valve stworzyło dużo lepszy miks konsol i pecetów, wykorzystując duży błąd Sony i Microsoftu.
Bo błędem było robienie z konsol gorsze wersje komputerów . Gorsze, bo ograniczone mocą i możliwościami. Możemy bawić się ustawieniami graficznymi, ale nie zamontujemy nowej karty graficznej. Możemy instalować aplikacje, ale tylko te, które wstawi Sony i Microsoft. Możemy wgrywać mody , ale wyłącznie te wybrane przez twórców. Konsole chcą być pecetami, ale nigdy nimi nie będą. Zaczynam mieć wątpliwości, czy warto jeszcze mieć konsolę.
Szkoda, bo chciałbym znowu mieć sprzęt, do którego wkładam płytę i gram, nie przejmując się ustawieniami. Cóż, może właśnie dlatego warto będzie mieć nową konsolę Nintendo , która ma ukazać się w 2016 roku?