Jako pierwszy swoje plany ujawnił Techland. Wrocławska firma od dawna skupia się nie tylko na tworzeniu swoich gier, ale także na wydawaniu. Techland dotychczas był wyłącznie krajowym dystrybutorem - czyli sprzedawał na polskim rynku produkty zachodnich wydawców. Z tej działalności Techland nie rezygnuje, ale chce rozszerzyć swoją ofertę na zagranicę. Paweł Marchewka, prezes firmy, mówi:
Jako deweloperzy współpracowaliśmy w przeszłości z wieloma uznanymi wydawcami. Dzięki temu dobrze wiemy, jak powinny wyglądać wzajemne relacje, żeby były one korzystne i satysfakcjonujące dla obu stron. Po sukcesach kampanii promocyjnych Dying Light i Dying Light: The Following, nad którymi sprawowaliśmy pełną kontrolę kreatywną, zdecydowaliśmy, że jest to doskonała okazja, by podzielić się naszą wiedzą i doświadczeniem z innymi deweloperami. Naszą filozofią jest elastyczna i otwarta polityka wydawnicza oparta na szacunku dla graczy. Będziemy zachęcać deweloperów i wspólnie z nimi inwestować w odważne i niekonwencjonalne rozwiązania, które podniosą walory rozrywkowe wydawanych gier. Naszym celem jest wydawanie dwóch dużych gier multiplatformowych oraz czterech tytułów cyfrowych rocznie. Jesteśmy w trakcie analizowania rynku pod kątem możliwości i już niebawem ogłosimy pierwszy projekt wydawany pod marką Techland Publishing
Nie jest powiedziane, czy Techland będzie wydawał gry zagranicznych ekip, czy pomoże wypromować się polskim studiom. Chęć wydawania wysokobudżetowych produkcji sugeruje pierwszą opcję, ale być może w "cyfrze” znajdzie się miejsce dla polskich gier.
Promocja rodzimych ekip jest natomiast celem cdp.pl. Ich nowa marka, Klabater, będzie wydawać gry na całym świecie. Przede wszystkim polskie, choć firma nie wyklucza współpracy z zagranicznymi partnerami. Na razie jednak Klabater ma pomóc Polakom. Start-up oferuje pełne wsparcie wydawnicze, czyli "wsparcie finansowe zależne od potrzeb” oraz "PR i marketing na globalną skalę, obecność na targach i wydarzeniach branżowych, produkcję materiałów promocyjnych, lokalizację czy sam proces wydawniczy na wszystkich najważniejszych platformach cyfrowych oraz wydania pudełkowe”.
Klabater fot. Klabater
Mówiąc krótko - Klabater ma wykonać całą czarną robotę za niezależnych twórców. To bardzo ważne i pomocne zadanie. W dobie Internetu niby łatwo poinformować o swojej grze cały świat, ale jedna osoba nie zajmie się wszystkim. Nie zawsze ma też możliwości. O tym mówił w rozmowie z nami Nikodem Szewczyk, młody twórca gier:
Zamieszczając informacje o swojej produkcji na portalach społecznościowych czy pisząc maile do prasy zagranicznej mamy takie same szanse jak ludzie, którzy nie są z Polski. Liczy się produkt (...) Bardzo ciężko jest pojechać na jakieś wielkie zagraniczne imprezy, jak GDC, gdzie można promować swoje gry i nałapać super kontaktów, co później ułatwiłoby promocję. Gracze, wydawcy, prasa.
Niezależność niezależnością, ale wsparcie wydawcy jest jednak potrzebne. To nie tylko fundusze, które pozwolą ukończyć grę. Tytuł "mający plecy” będzie poważniej traktowany przez media niż informacja prasowa wysłana przez nieznanego twórcę.
Wejście na globalny rynek Techlandu i cdp.pl to bardzo dobra wiadomość dla polskich twórców i polskich graczy. Gry powstałe w Polsce będą miały większe szanse na zauważenie i docenienie. Polska nie będzie kojarzona wyłącznie z Wiedźminem, Dying Light czy This War of Mine, łatwiej będzie pokazać światu inne perełki. CD Projekt RED, Techland czy także CI Games i 11bit Studios przetarli szlak, dzięki czemu zainteresowanie grami "Made in Poland” na pewno jest duże. Dla Techlandu i cdp.pl to też szansa na dodatkowy zarobek. Owszem, wydanie cudzej gry kosztuje, ale nie jest tak kosztowne jak stworzenie własnej, wysokobudżetowej produkcji. To dodatkowe źródło zarobku na pewno przyda się polskim twórcom i wydawcom.
Jednak plany cdp.pl i Techlandu dużo mówią o naszym, lokalnym rynku. Tu po prostu za wiele zrobić się nie da.
Wydaje się, że jest coraz lepiej i wciąż do sufitu daleka droga. Wiedźmin 3 pobił rekordy sprzedaży należące do poprzednich części, PlayStation 4 również sprzedaje się nieźle, sporą popularnością cieszą się takie serie jak FIFA, Battlefield czy gry Blizzarda. Jest lepiej niż kiedyś, ale wystarczy porównać się z zachodnimi rynkami, by zobaczyć przepaść. Gdy w Polsce informowano o tym, że sprzedaż PS4 zbliża się do stu tysięcy, w Wielkiej Brytanii przekraczano milion. Jest różnica, prawda?
Techland fot. Techland
FIFA, Battlefield czy nowe Diablo to jednorazowe strzały. Trzy-cztery rekordowe premiery rocznie, a co poza tym? Mało która gra sprzedaje się w nakładzie przekraczającym 50 tysięcy sztuk, podczas gdy na zachodzie mówi się o okolicach miliona - co najmniej. Trudno działać w takich ograniczających warunkach.
Prosty przykład - Zaginięcie Ethana Cartera. To polska gra, stworzona przez warszawskie studio The Astronauts. Gdy twórcy zdradzali wyniki sprzedaży okazało się, że Polska nie jest w TOP 10 państw, które najchętniej kupują grę. A mówimy o produkcji rodaków! Studio poniosło koszta związane z lokalizacją, a efekt tych prac - w porównaniu do sprzedaży na zachodzie - trafił do garstki ludzi. To są problemy rodzimych dystrybutorów. Wydaje się grę, dodaje język polski, a i tak ma się świadomość, że dotrze do określonej, niewielkiej liczby osób.
Techland i cdp.pl ruszają na podbój zachodniego rynku nie tylko dlatego, że mogą - bo mają wyrobioną markę, doświadczenie, możliwości. Robią to też niejako z konieczności.
Techland o tych ograniczeniach zresztą sam się przekonał. W 2014 roku firma wystartowała z "growym odpowiednikiem Spotify”. Cel był prosty: granie w chmurze. Płacisz abonament, nie pobierasz gier, uruchamiasz je w chmurze. Za niewielką sumę ma się dostęp do wielu produkcji. Jak Boxoff Store Play skończyło? Tak:
BoxOff Play fot. BoxOff Play
Można to tłumaczyć tym, że "rynek nie był gotowy”, ceny wysokie i tak dalej, i tak dalej - mimo wszystko to pokazuje, że w Polsce trudno jest zrobić biznes, który będzie zarabiał na siebie duże pieniądze. Trzeba działać globalnie.
CD Projekt RED zrozumiał to bardzo dawno temu. I dlatego odpalił gog.com - cyfrowy sklep, który jest konkurencją dla Steam. Choć to sklep należący do Polaków, nie ma w nim języka polskiego, a dopiero od niedawna można w nim płacić złotówkami. Tworząc gog.com, CD Projekt wiedział, że polska jest małym, nieznaczącym rynkiem. Pieniądze leżą poza naszymi granicami.
A przecież CD Projekt był na tym polskim rynku gigantem. Zanim CDP RED zaczął tworzyć gry, kojarzony był przede wszystkim z dystrybucją i wydawaniem produkcji. Po odpaleniu gog.com ta działalność traciła na znaczeniu, CD Projekt zaczął wydawać mało i tylko głośne, pewne produkcje, takie jak np. Diablo III. A potem CD Projekt skupił się na działaniu globalnie i sprzedał cdp.pl, zajmujące się dystrybucją na polskim rynku. Jak widać, cdp.pl poszło śladami CD Projektu. Doszło do tych samych wniosków, co firma-matka. I niestety każdy, kto chce myśleć o poważnych pieniądzach, prędzej czy później dorośnie do takiej refleksji.
To oczywiście dobrze, że polskie firmy mogą z powodzeniem działać globalnie. Ale możemy żałować, że odpowiednich pieniędzy nie da się zarobić na własnym podwórku. Niby gry stają się coraz popularniejszą gałęzią rozrywki w naszym kraju, jednak jak widać - nie aż tak popularną, by móc konkurować z zachodnimi rynkami.