Nasze smartfony są wypchane po brzegi aplikacjami. Z niektórych korzystamy codziennie, ale część zapewne leży nieużywana. Nic więc dziwnego, że przestaliśmy już szukać nowych i korzystamy z tego, co mamy.
Każdego dnia na AppStore przybywa ponad tysiąc nowych aplikacji - np. w maju 2015 dodano 40.037 nowych programów. Tymczasem ponad 65% amerykańskich użytkowników miesięcznie ściąga ich... zero (uśredniony wynik z jednego kwartału). Nie powinniśmy się zatem dziwić, że deweloperzy mają coraz większy problem z dotarciem do odbiorców. Jak się jednak okazuje także duże firmy zaczynają mieć problemy ze zdobywaniem nowych klientów.
Aplikacje mobilne Fot. Sean MacEntee
W maju 2016 liczbą pobrań 15 najpopularniejszych aplikacji spadła średnio o 20% w porównaniu z zeszłym rokiem. Na całym świecie nadal przybywa właścicieli smartfonów, zwłaszcza w krajach rozwijających się, ale tempo wzrostu znacznie zmalało. Z tego trendu wyłamują się tylko dwie aplikacje, które zdobywają nowych użytkowników szybciej, niż rok temu. W maju 2015 Snapchat ściągnęło 13 milionów osób, a w maju 2016 już 27 milionów. Uber również podwoił przyrost użytkowników z 5 milionów w 2015 do 10 milionów. Do tego w lutym 2016 tempo wzrostu Snapchata pobiło wyniki Facebooka, ale tutaj nie ma się czemu dziwić - trudno znaleźć kogoś bez zainstalowanej aplikacji od Zuckerberga.
Można z tego wywnioskować że popularne aplikacje zwalniają, bo rynek został już przez nie nasycony. Kto był zainteresowany pewnie już ściągnął. Martwić może natomiast sytuacja nowych aplikacji, które w obecnych warunkach nie mają szans na przebicie się do mainstreamu. Listy najpopularniejszych aplikacji, które napędzają pobrań, są od dłuższego czasu zabetonowane, a przy ich takim przyroście i rosnącej apatii użytkowników sukces będzie coraz bardziej nieosiągalny.