Putin nie żartował. Właśnie zablokował w Rosji jeden z największych serwisów społecznościowych na świecie

Daniel Maikowski
Agencja Roskomnadzor rozpoczęła procedurę blokowania dostępu do serwisu LinkedIn na terytorium Federacji Rosyjskiej. To wydarzenie bez precedensu, które pokazuje, że w wojnie z Doliną Krzemową Władimir Putin nie cofnie się przed niczym.

W czwartek Roskomnadzor, agencja nadzorująca działalność telekomunikacyjną w Rosji, wysłała do działających w tym kraju dostawców internetu żądanie natychmiastowego zablokowania dostępu do serwisu LinkedIn. Oznacza to, że już w czwartek wielu rosyjskich internautów straciło dostęp do tej usługi.

Agencja Interfax poinformowała dziś, że serwis zostanie zablokowany w całej Rosji w ciągu najbliższych 24 godzin. Jeden z największych rosyjskich providerów Rostelecom poinformował, że w przypadku jego sieci dostęp do strony został już zablokowany.

To efekt decyzji sądu, który w ubiegłym tygodniu stwierdził, że amerykański serwis naruszył obowiązujące w Rosji prawo dotyczące ochrony danych osobowych, a co za tym idzie, nie może kontynuować swojej działalności w tym kraju.

"Decyzja rosyjskiego sądu może zablokować dostęp do LinkedIn milionom rosyjskich użytkowników, jak również rosyjskich firm, które korzystają z LinkedIn, aby rozwijać swój biznes" - mówił kilka dni temu Anoek Eckhardt, rzecznik amerykańskiej firmy.

W ostatnich dniach LinkedIn próbował negocjować z Rosjanami. Przedstawiciele firmy zaproponowali nawet spotkanie z rosyjskimi władzami, podczas którego chcieli je skłonić do zmiany krzywdzącej - według nich - decyzji. Jak widać, negocjacje zakończyły się jednak fiaskiem.

LinkedIn to jeden z największych serwisów społecznościowych na świecie, który specjalizuje się w nawiązywaniu kontaktów zawodowo-biznesowych. Korzysta z niego 467 mln użytkowników z ponad 200 krajów.

Decyzja Roskomnadzoru oznacza, że dostęp do LinkedIn straci ponad 6 mln rosyjskich użytkowników serwisu.

Władimir Putin przed Pałacem Elizejskim słucha pytań od dziennikarzyWładimir Putin przed Pałacem Elizejskim słucha pytań od dziennikarzy PHILIPPE WOJAZER / REUTERS / REUTERS

Kontrowersyjne przepisy

W ubiegłym roku w Rosji zaczęły obowiązywać nowe przepisy dotyczące ochrony danych osobowych. Zgodnie z nowym prawem, wszystkie dane zbierane na temat obywateli Rosji, powinny być przechowywane wyłącznie na rosyjskich serwerach.

Rosyjskie władze sugerują, że przepisy te mają za zadanie chronić Rosjan przed atakami ze strony hakerów. Według krytyków, są one bezpośrednio wymierzone w zagraniczne serwisy działające w Rosji. W ten sposób Kreml będzie mógł zmusić właścicieli tych serwisów, aby przekazywali mu ważne informacje temat użytkowników.

Facebook następny w kolejce?

Co ciekawe, LinkedIn nie jest jedyną amerykańską firmą, która przechowuje dane na temat rosyjskich użytkowników na zagranicznych serwerach. Podobny problem ma również m.in. Facebook i Twitter. Serwis Marka Zuckerberga w przeszłości wielokrotnie odmawiał rosyjskim władzom przekazania informacji dotyczących użytkowników, co często spotykało się z ostrą reakcją ze strony Kremla.

Dlaczego rosyjskie władze wzięły sobie na cel właśnie LinkedIn - serwis o znacznie mniejszym zasięgu i mniejszej popularności od Facebooka? Analitycy sugerują, że być może w ten sposób Kreml chce pokazać takim gigantom jak Facebook czy Twitter, co stanie się z ich biznesem, jeśli nie dostosują się do nowych rozwiązań.

Warto dodać, że Rosja nie jest jedynym krajem, który chce zmusić gigantów z Doliny Krzemowej do przechowywania danych na temat swoich użytkowników na lokalnych serwerach. Podobne przepisy już wkrótce mają obowiązywać m.in. w Niemczech.

W związku z tym, takie firmy jak Facebook, Google i Twitter już od jakiegoś czasu pracują nad przeniesieniem części swoich centrów danych do Europy.

W czerwcu LinkedIn został kupiony przez Microsoft. Transakcja, na kwotę 26,2 mld dol, zostanie sfinalizowana przez giganta z Redmond przed końcem 2016 roku.

O Rosji - kraju pełnym paradoksów - przeczytaj też w reportażu "Jądro dziwności. Nowa Rosja" >>

Putin "największym oligarchą świata"? Majątek wyceniany na 200 mld dol., 58 samolotów, kilkadziesiąt aut. A to nie wszystko

Więcej o: