Do incydentu określanego mianem "największego włamania w historii internetu", doszło w 2013 i 2014 roku, jednak Yahoo potwierdziło ten fakt dopiero kilka miesięcy temu - we wrześniu ubiegłego roku. W wyniku drugiego ataku hakerzy przejęli dane 500 mln kont użytkowników. Sprawa wyszła na jaw tuż po informacji o przejęciu Yahoo przez Verizon i wpłynęła na obniżenie wartości portalu o 350 mln dolarów.
Fala krytyki nie ominęła ówczesnej szefowej Yahoo, Marisy Mayer, którą krytykowano za brak inwestycji w podniesienie poziomu bezpieczeństwa użytkowników.
Od początku pojawiały się spekulacje dotyczące natury całego zdarzenia, wskazujące na działanie wywiadu obcego państwa. W tamtym czasie były one jednak obalane przez część ekspertów zajmujących się kwestiami bezpieczeństwa. Głównym motywem działania miały być korzyści finansowe wynikające z wielokrotnej sprzedaży wykradzionej bazy danych.
I faktycznie takie działania miały miejsce, jednak zdaniem przedstawicieli amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości zlecenie ataku przyszło ze strony dwóch agentów rosyjskiego FSB, Igora Suschina oraz Dmitra Dokuchaeva.
Czytaj też: Korzystasz z usług tej firmy? Hakerzy nie potrzebują hasła do przeglądania twoich maili
W kręgu ich zainteresowania znaleźli się bowiem amerykańscy oficerowie wojskowi oraz rosyjscy dziennikarze, których dane figurowały w bazie Yahoo. Włamanie przeprowadziło dwóch wynajętych przez FSB hakerów, Aleksey Belan oraz Karim Baratov. Drugi z nich został właśnie zatrzymany na terenie Kanady.