Roman Seleznev został aresztowany przez amerykańskie służby w 2014 roku na Malediwach. Wtedy to Ambasada Rosji w Waszyngtonie określiła całe zdarzenie mianem porwania. Zdaniem Rosjan po zatrzymaniu na terytorium kraju trzeciego, haker powinien zostać natychmiast przetransportowany do Moskwy. Przedstawiciele USA zapewniali jednak, że zatrzymanie było zgodne z prawem.
W procesie toczącym się przed amerykańskim sądem Seleznevowi postawiono w sumie 40 zarzutów. Zdaniem oskarżycieli wnioskujących o 30 lat więzienia w latach 2009 - 2013 rosyjski haker dopuścił się włamań do komputerów kilkuset amerykańskich firm oraz banków, wykradając stamtąd numery kart kredytowych i sprzedając je cyberprzestępcom. Straty powstałe w wyniku jego działalności wyceniono na 169 mln dolarów.
W momencie zatrzymania w 2014 roku na Malediwach na komputerze hakera znaleziono dane 1,7 mln skradzionych numerów kart kredytowych.
Czytaj też: Znany polski serwis zaatakowany przez hakerów. Znamy przyczynę. "Proste, wręcz banalnie proste hasła"
Warto pamiętać, że 32-letni Roman Seleznev jest synem rosyjskiego parlamentarzysty, Walerego Selezneva, mającego bliskie kontakty z Władimirem Putinem. Za pośrednictwem swojego prawnika skazany haker wyraził przekonanie, że tak surowy wyrok musi mieć tło polityczne i jest wyraźnym sygnałem amerykańskich władz skierowanym w stronę prezydenta Rosji.