Po sfotografowaniu ulic i dróg przez kamery na samochodach, Google kieruje się w stronę najbardziej wymagających lokalizacji. Co oczywiste, samochody wyposażone w kamery Google nie wszędzie się sprawdzają. Na Filipinach pojazdy utknęły w błocie i piasku, nie były zbyt skuteczne w przekraczaniu potoków i rzek. Stąd zatrudnianie turystów-amatorów w Australii, słonia w Tajlandii czy wielbłąda w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Pierwszym zwierzęciem, któremu Google powierzyło swe kamery, była wielbłądzica Raffia. Uwieczniła piaski pustyni Oaza Liwa w Abu Dhabi.
W niedawnej wyprawie na australijskie pustynie, zdjęcia dla Google Maps wokół Uluru, popularnego miejsca turystycznego, znanego również pod nazwą Ayers Rock, robili turyści-amatorzy. Musieli przy tym unikać fotografowania niektórych fragmentów czerwonej formacji skalnej, która jest święta dla Aborygenów.
Na wyspie Vanuatu na południu Pacyfiku zrobiono zdjęcia wulkanu, w Kambodży się jednak nie udało, bo małpy zniszczyły fotografujący sprzęt.
Mapy mają coraz większe znaczenie dla największych spółek technologicznych. Pozwalają zarobić miliardy na reklamach, umożliwiają jazdę samochodów samosterujących, które mogą okazać się przyszłością transportu. Wartość reklam opartych na lokalizacji użytkownika wzrośnie do 32 mld dolarów w 2021 r. z 12 miliardów dolarów w 2016 r. Dla Google wyzwaniem jest integracja reklam z Google Maps bez zamazywania aplikacji.
Zgodnie z raportem z comScore z 2016 r. Google Maps jest czwartą pod względem popularności aplikacją mobilną w Stanach Zjednoczonych, a Apple Maps jest na miejscu 12. To się może jednak wkrótce zmienić, w poniedziałek Apple poinformowało, że doda do swoich map plany lotnisk i centrów handlowych w miastach takich jak Hongkong, Londyn czy Chicago. Aktualizuje aplikację tak, aby wyświetlać ograniczenia prędkości i pasy ruchu dla kierowców.