Na pierwszy rzut oka Samsung 360 Round do złudzenia przypomina jeden z automatycznych odkurzaczy. Sprzęt o wymiarach 205 x 205 x 76,8 mm waży niecałe 2 kilogramy i jest odporny na kurz oraz zachlapanie (certyfikat IP65). W celu uniknięcia nadmiernego hałasu podczas pracy zastosowano w nim chłodzenie pasywne. A ma się w nim co grzać.
System 16 obiektywów ze światłem f/1.8 umieszczonych w ośmiu parach na krawędziach urządzenia uzupełnia dodatkowy 17 obiektyw na samej górze. Każdy aparat z sensorem 1/2,8’’ jest w stanie rejestrować wideo w rozdzielczości 4096 x 2048 pikseli (30 kl./s.). Taka kombinacja zapewnia możliwość streamowania wideo w 4K z dźwiękiem przestrzennym za sprawą 6 mikrofonów wewnętrznych (możliwość podłączenia 2 dodatkowych mikrofonów zewnętrznych).
W środku zmieściło się również 10 GB pamięci DDR3, 40 GB przestrzeni na dane z możliwością rozbudowy o kartę pamięci microSD lub dysk SSD (do 2 TB), żyroskop i akcelerometr. Do takiej maszyny będziemy potrzebować oczywiście solidnego komputera, który zajmie się obróbką i sklejaniem obrazu. Producent wspomina o procesorze Intel Core i7-6700K i karcie graficznej Nvidia GeForce GTX 1080.
Na razie nie ma oficjalnych informacji o cenie Samsung 360 Round, jednak jak spekuluje serwis CNET, sprzęt może kosztować nawet 10,5 tys. dolarów.
Czytaj też: Telewizor jak obraz - Samsung Frame trafia do polskich sklepów
Co ciekawe, premiera Samsunga zbiega się w czasie z wycofaniem się Nokii z ambitnego projektu sferycznej kamery OZO. Projekt powołany do życia w 2015 roku okazał się zbyt kosztowny w utrzymaniu. Początkowo zaawansowana kamera kosztowała kosmiczne pieniądze (60 tys. dolarów). Z czasem jej cena spadła o 25 proc. co nadal pozostawało ceną zaporową nawet dla profesjonalistów.