Jak wiadomo, agencja S&P kilka dni temu nie zrobiła nam nic złego, potwierdzając swój wcześniejszy rating dla Polski. Jej prognozy na najbliższe lata są optymistyczne. Nasza gospodarka ma urosnąć w tym roku o 4,2 procent, w 2018 o 3,8 procent. W kolejnych dwóch o 3,5 procent i o 3 procent.
Rating ma horyzont dwuletni i w tym czasie polska gospodarka ma się zachowywać stabilnie, zdrowo sobie rosnąć. Ale agencja pisze też o perspektywach sięgających znacznie dalej i tu już sytuacja wygląda znacznie gorzej.
Zdaniem S&P, długoterminowe potencjalne tempo wzrostu PKB w Polsce to zaledwie od 1,5 do 2 procent rocznie. Potencjalne tempo wzrostu to takie, przy którym w gospodarce wszystko gra, nie przegrzewa się ona i zachowuje stabilnie. W dłuższym terminie jest to też tempo wzrostu zbliżone do przeciętnego. Po prostu za każdym razem, kiedy gospodarka wyskoczy powyżej „potencjału”, dość szybko potem wraca do normy. Bo nie jest w stanie przez dłuższy okres rosnąć szybciej.
Jeśli Polska faktycznie za kilka lat zacznie rosnąć w tempie wolniejszym niż 2 procent, to główny negatywny skutek będzie taki, że nie dogonimy Zachodu w poziomie zamożności. Albo może kiedyś tam dogonimy, ale na pewno nie stanie się to szybko. Jeśli Niemcy będą rosnąć średnio o 1 procent (tak to mniej więcej u nich wygląda), a my będziemy rosnąć nie o 4, ale tylko o 2 procent, to niestety proces doganiania rozłoży się na jeszcze wiele pokoleń.
Bo potencjalne tempo wzrostu o 1,5 do 2 procent to jest tak naprawdę cecha gospodarek rozwiniętych. Moglibyśmy się cieszyć z tego, że wyglądamy już tak dojrzale, gdyby nie to, że niestety poziom polskich wynagrodzeń i generalnie bogactwa pozostaje wciąż o kilkadziesiąt procent poniżej poziomów z Europy Zachodniej. Wyglądamy więc jak gospodarka dojrzała, ale niestety akurat tam, gdzie nie trzeba.
Według Standard & Poor’s dzisiejsze tempo wzrostu w okolicach 4 procent jest tymczasowe, a za kilka lat będzie już niższe. Z dwóch powodów.
Po pierwsze, będziemy dysponować mniejszym rynkiem pracy. Liczba ludzi w wieku produkcyjnym będzie się zmniejszać, a przeciętny wiek tej ludności będzie coraz starszy.
S&P szacuje, że potencjalne tempo wzrostu PKB w Polsce to 1,5% do 2%, chociaż tymczasowo, do 2021 roku, gospodarka ma rosnąć szybciej. Prognoza jest oparta o założenie o zmniejszającej się liczbie ludzi w wieku produkcyjnym. źródło: Standard & Poor's
To, jak szybko rośnie gospodarka kraju, można w uproszczeniu sprowadzić do tego, ile ludzi pracuje i jaką mają wydajność. Wydajność pracy w Polsce ciągle bardzo ładnie rośnie, ale nawet mimo to gospodarka w końcu i tak poczuje, że ludzi jest mniej.
A ludzi w wieku produkcyjnym będzie mniej nie tylko z powodów czysto demograficznych, ale także z powodu przesunięcia wieku emerytalnego, który będzie zachęcał do przejścia na emeryturę i zejścia z rynku pracy osoby już w okolicach 60 roku życia.
Ale to nie jedyny powód, o którym wspomina S&P. Drugi to fundusze pomocowe z Unii Europejskiej. Agencja ratingowa szacuje, że fundusze unijne odpowiadają dziś za mniej więcej połowę obecnego tempa wzrostu gospodarczego w Polsce.
S&P szacuje, że transfery z Unii Europejskiej odpowiadają za blisko połowę dzisiejszego wzrostu PKB w Polsce. Bez funduszy z Unii potencjalne tempo wzrostu gospodarczego spadnie do 1,5% do 2%. źródło: Standard & Poor's
S&P wprawdzie nie przewiduje żadnej eskalacji konfliktu politycznego Warszawy z Brukselą, ale wiadomo, że tak czy inaczej w kolejnej perspektywie budżetowej 2021-2027 pieniędzy będzie mniej. A po brexicie być może nawet znacznie mniej.
Bez pieniędzy z Unii Europejskiej potencjalne tempo wzrostu PKB w Polsce spadnie właśnie poniżej 2 procent. Smutne, ale brzmi sensownie. Chociaż oczywiście to tylko prognozy i założenia jednej agencji ratingowej, która może się mylić (i która myliła się już w przeszłości).
Ale na wypadek, gdyby się jednak nie myliła, warto by mieć gotowy plan na to, jak przeciwdziałać prognozowanemu spadkowi potencjału polskiej gospodarki. Wiem, że wicepremier Morawiecki ma na papierze piękną strategię rozwoju. Ale aby udało się ją skutecznie wprowadzić w życie, potrzebne są jeszcze sprawne i dobrze komunikujące się ze sobą instytucje państwa.
Od tego, czy je będziemy mieć, będzie zależeć to, czy dogonimy ten Zachód jeszcze za naszego życia, czy kolejne pokolenia będą musiały po nas poprawiać.