We wrześniu 1995 roku Pierre Omidyar, amerykański programista pochodzący z Iranu, chcąc zaimponować swojej dziewczynie założył stronę internetową z aukcjami online. Coś, co miało być żartem, bardzo go jednak wciągnęło. Po zaledwie pięciu miesiącach żmudnej pracy udało mu się stworzyć całkiem sprawnie działający serwis.
Pomimo małej, z dzisiejszej perspektywy, popularności samego internetu jego skromna strona odniosła piorunujący sukces. Ludzie zachwycili się możliwością sprzedaży czegoś przez internet.
Omidyar, siedząc w salonie wynajmowanego mieszkania w San Jose, postanowił, że to, co było do tej pory hobby, należy zamienić w biznes. W takich okolicznościach narodził się eBay, ikona handlu online.
Niewielu zdaje sobie jednak sprawę, że zaledwie trzy lata później, niemal po drugiej stronie globu narodził się serwis, który również zmienił oblicze handlu online. Alibaba, największa azjatycka platforma handlowa, została założona w roku 1998 przez Jacka Ma. W wynajmowanej przez niego kawalerce w Hangzhou, w prowincji Zhejiang. W odróżnieniu od eBaya była usługą B2B - kojarzyła chińskich przedsiębiorców z nabywcami w Europie czy USA, którzy szukają hurtowych ilości towarów.
Jeśli nazwa "Alibaba" kojarzy wam się ze zbiorem "Tysiąca i jednej nocy" to dobrze. Ma chciał, by jego sklep reprezentował główny bohater baśni "Ali-Baba i 40 rozbójników". Głównie przez rozpoznawalność na całym świecie i kluczową sentencję "Sezamie, otwórz się".
Sezam faktycznie otworzył się przed Jackiem Ma. Dziś ten dawny nauczyciel, któremu pracy odmówiło nawet KFC, jest na szczycie listy najbogatszych Chińczyków. A należący do niego imperium zdobywa popularność coraz szybciej.
Imperium założone za 60 tys. dol. pożyczone od 18 osób może konkurować dziś z największymi. Z użytkownikami liczonymi w setkach milionów może zagrażać zarówno samemu eBayowi jak i Amazonowi. Od 2014 roku Grupa Alibaba potroiła bowiem przychody - z 52 do 158 mld juanów - to 23 mld dol. Dochód za rok fiskalny 2017 (zakończony w marcu) wyniósł 7,7 mld dol. Dla porównania przychód Facebooka w 2016 roku wyniósł 27,64 mld dol (wzrósł o 54 proc.), a dochód wyniósł 10,2 mld dol. (wzrósł z 3,7 mld dol.)
Alibaba okazała się na tyle udanym serwisem, że Jack Ma postanowił uruchomić inny. W roku 2010 powstał Aliexpress. W odróżnieniu od platformy Alibaba umożliwiał zawieranie transakcji pomiędzy chińskimi producentami a zwykłymi konsumentami. Ma wpadł na pomysł, by producenci mogli sprzedawać nawet pojedyncze sztuki swoich towarów.
Dziś Aliexpress to jeden z najbardziej dynamicznie rozwijających się portali. Również w Polsce jego popularność jest coraz większa. Aliexpress jest już trzecim sklepem online w Polsce - wyprzedza go tylko serwis Allegro i należąca do tej samej grupy kapitałowej porównywarka Ceneo.
Dlaczego jednak Aliexpress tak bardzo przykuwa uwagę kupujących? Zapewnia najniższe z możliwych ceny. W zależności od asortymentu towar można kupić nawet o kilkadziesiąt procent taniej niż w Polsce. Zegarki, naszyjniki, etui do telefonu często kosztują dolara lub dwa. Za takie same produkty w Polskich sklepach online płacić trzeba po 10-20 złotych.
Kolejnym powodem atrakcyjności Aliexpress są liczne wyprzedaże i przeceny. Zdarza się, że chińscy producenci czy pośrednicy wyzbywają się towaru za ułamek jego wartości - zdarzają się produkty, które można kupić za kilka-kilkanaście centów.
Przesyłki można otrzymać tradycyjną przesyłką pocztową (poczta lotnicza) - trwa to od 7 do 30 dni, w praktyce nie mniej niż 10 dni, nie więcej niż 14-16. Kurier realizuje przesyłki w 3-7 dni, ale najczęściej trafiają do odbiorców w mniej więcej w 5 dni.
Zegarek za 85 groszy Fot. Aliexpress
Przykładem wyjątkowo okazyjnej ceny jest zegarek sprzedawany za 24 centy, równowartość ok. 85 groszy.
Łowienie okazji umożliwiają też specjalne grupy zakładane na Facebooku. Na Aliexpress, a także na innych chińskich serwisach, często pojawiają się bowiem różnego rodzaju akcje specjalne. W sieci rozprowadzane są kupony - kody rabatowe, które pozwalają jeszcze bardziej obniżyć cenę towaru.
Na chińskich portalach aukcyjnych można kupować jeszcze taniej. Z kuponem Fot. za Telchina.pl
Kody bardzo szybko tracą swoją ważność. Kto chce kupować tanio, musi więc śledzić liczne grupy i strony, na których kody się pojawiają. Może też przeglądać oferty pojawiające się w serwisach - to wymaga jednak niezwykle wiele czasu.
Poznaliśmy zalety Aliexpress - ekstremalnie niskie ceny, bezpieczny system płatności. Serwis ma jednak również ciemną stronę. Największym problemem są podróbki towarów. Nie chodzi tu o produkty bardzo podobne, występujące pod innymi nazwami handlowymi. Niektórzy sprzedawcy oferują zupełnie wprost podróbki znanych marek.
Aliexpress utrudnia tego typu praktyki handlowe. Do tej pory nieuczciwi sprzedawcy ukrywali towar zasłaniając część nazwy np. A*mani. Teraz tworzą specjalne "tajne" grupy na Facebooku, do których dostać można się tylko za rekomendacją. Przenoszą się też poza serwis Alixepress - ze sprzedawcą podróbki można skomunikować się przez komunikator szyfrujący wiadomości.
Jedna z tajnych grup na Facebooku Fot. Facebook (za wp.pl)
I zamówić nawet taki towar, którym z racji naruszania prawa do marki zainteresować może się urząd celny.
Kupując na Aliexpress trzeba zwracać baczną uwagę na cenę. Bo to, co widzimy na ekranie komputera, nie zawsze jest ceną ostateczną. W całej Unii Europejskiej obowiązują bowiem przepisy, które w określonych przypadkach nakazują uiszczenie odpowiednich opłat przy sprowadzaniu towaru z Chin. Dotyczy to również pojedynczych, drobnych transakcji.
Droższe przedmioty, takie jak smarftony, tablety czy telewizory, mogą się okazać znacznie mniej opłacalne w zakupie, niż początkowo sądziliśmy.
Według polskich przepisów: przedmioty o wartości poniżej 150 euro są zwolnione z opłaty celnej. Przedmioty o wartości poniżej 22 euro są zwolnione z dopłaty wynikającej z podatku VAT. Jednocześnie celnik może podjąć decyzję o niedoliczaniu podatku VAT na zakupy o maksymalnej wartości 45 euro.
Niezwykle istotne znaczenie ma dla służby celnej deklaracja zawartości paczki. Czasami wysyłający chce "pójść nam na rękę" i oznakować wysyłany nam towar jako próbka handlowa. A te, z założenia, nie powinny mieć żadnej wartości handlowej. Co zatem zrobi celnik natrafiający na tak oznaczoną przesyłkę? Sprawdzi, czy faktycznie zawartość ma wartość handlową. A jeśli ma... to zmieni "cechy przedmiotu" tak, by tej wartości nie było. W kurtce wytnie dziurę, koszulę poplami tuszem, w butach uszkodzi podeszwy. Nie będziemy mogli mieć żadnych pretensji do urzędnika - przepisy jasno określają, co jest próbką.
Sukces grupy Alibaba, w tym portalu Aliexpress, jest dowodem na to, jak dynamiczne i ważne zmiany zachodzą w Chinach. Przeciętny Chińczyk, o ile jest posłuszny władzy, ma do wyboru znacznie więcej produktów, marek, rozwiązań niż Europejczyk. Chińskie serwisy są pełne gadżetów, które u nas nie są jeszcze tak popularne. Dla przykładu Xiaomi oferuje na chińskim rynku kilkadziesiąt razy więcej produktów niż poza nim. Wśród samych tylko gadżetów związanych z internetem rzeczy azjatycki konsument może wybierać spośród kilkudziesięciu urządzeń. Do Europy trafiło zaledwie kilka. Podobne przykłady można mnożyć. Patrząc na Chiny z perspektywy serwisów aukcyjnych Kraj Środka wyprzedza nas o całą epokę.