Oaza korupcji na wielkiej budowie Putina. Ukradziono co dziesiątego rubla, a dyrektor się zabił

Kosmodrom Wostocznyj to jedna z najbardziej prestiżowych inwestycji putinowskiej Rosji. W środku tajgi na dalekim wschodzie kraju miało powstać wielkie kosmiczne miasteczko. Plany były nieprawdopodobnie ambitne, ale zweryfikowała je rzeczywistość.

Teraz okazało się, że koncern budowlany, mający wznieść kolejną kluczową część kosmodromu, nie jest w stanie tego zrobić. Jest poważnie zadłużony i nie potrafi zarządzać tak dużym przedsięwzięciem. Trzeba było rozwiązać umowę, a w efekcie przyszłość nowej rosyjskiej rakiety Angara staje się jeszcze bardziej zagrożona.

Równocześnie media w Rosji obiegła wieść, że jeden z dyrektorów odpowiadających za wielką budowę, zdjęty ze stanowiska za korupcję i niekompetencję, został znaleziony martwy. Miał popełnić samobójstwo w swoim mieszkaniu w Moskwie.

Władimir Putin na kosmodromie Wostocznyj w 2016 rokuWładimir Putin na kosmodromie Wostocznyj w 2016 roku Fot. kremlin.ru

Po pół roku umowa do kosza 

Wyrzucona z budowy firma to PSO Kazań, jedna z największych w tej branży w Rosji. Jest jednak mocno zadłużona (na równowartość około stu milionów złotych), a fiskus wręcz wniósł o ogłoszenie jej bankructwa pod koniec minionego roku, choć skończyło się na porozumieniu o stopniowej spłacie długów. Trudna sytuacja finansowa przełożyła się jednak na to, że firma nie była w stanie prowadzić budowy kosmodromu. Kontrakt w tej sprawie został podpisany pół roku temu z państwową agencją kosmiczną Roskosmos. Do tej pory jedynie wykarczowano las na placu budowy i zaczęto prace ziemne.

- Straciliśmy pół roku. Firma jest praktycznie bankrutem, ma mnóstwo spraw w sądach, nie płaci poddostawcom, a ci zrywają z nią umowy - przyznał wicepremier Jurij Borysow. W efekcie trzeba wyłonić nowego wykonawcę, a budowa wyrzutni dla rakiet Angara znacznie opóźni się. - Nie ma teraz nikogo, kto by był w stanie to zbudować w dwa lata (plany zakładały ukończenie kosmodromu w 2021 roku – red.), ale nie może to być dłużej niż cztery lata, bo inaczej poważnie wpłynie to na program rozwoju nowej rakiety - powiedział wicepremier.

Roskosmos ma teraz szukać nowego wykonawcy dla budowy trawionej przez niezliczone problemy. Umowa ma zostać podpisana "przed wiosną".

Film promocyjny agencji Roskosmos z 2015 roku, pokazujący między innymi wizje na przyszłość dla kosmodromu

 

Nowa rakieta w stanie zawieszenia 

Najnowszy kryzys dotyczy budowy całego kompleksu startowego dla nowej rodziny rosyjskich rakiet kosmicznych Angara. Mają one być w teorii przyszłością programu kosmicznego Rosji. Trapią je jednak takie problemy, że ta przyszłość jest bardzo zagrożona. Prace nad nimi trwają od ponad dekady, ale do tej pory odbyły się tylko dwa loty próbne w 2014 roku. W tym roku ma się odbyć pierwszy lot komercyjny, ale termin nie jest wcale pewny.

Głównym problemem jest brak funduszy, mocno obciętych w ostatnich latach ze względu na kryzys gospodarczy Rosji. Do tego dochodzi duże wyzwanie technologiczne, bowiem Rosjanie od czasów ZSRR nie stworzyli zupełnie nowej rakiety. Na dokładkę jest problem z miejscem do wystrzeliwania nowych rakiet. Na razie jedyne odpowiednie do tego stanowisko znajduje się na wojskowym kosmodromie Plesieck, który jednak leży daleko na północy Rosji. To miejsce odpowiednie do wystrzeliwania satelitów wojskowych, ale nie cywilnych. Te najlepiej wynosić z miejsc bliskich równikowi, aby dostały dodatkowego przyśpieszenia dzięki obrotowi Ziemi.

W efekcie rakiety Angara na starcie są mniej efektywne niż konkurencja z Chin czy USA, bowiem te państwa mają kosmodromy dalej na południe. Nakłada się na to drugi problem. Znacznie lepsze położenie niż Plesieck ma słynny kosmodrom Bajkonur. Ten jednak po rozpadzie ZSRR znalazł się w Kazachstanie i korzystanie z niego jest dla Rosjan drogie oraz zależne od utrzymywania dobrych relacji z sąsiednim państwem.

Moskwa chciała więc upiec dwie, a nawet trzy pieczenie na jednym ogniu. Kompleks startowy dla rakiet Angara postanowiono umieścić na dalekim wschodzie Rosji w Obwodzie Amurskim. Jest znacznie bliżej równika niż Plesieck, leży na terytorium Rosji, a przy okazji to bardzo zacofany region, który mógł dużo skorzystać na wielkiej inwestycji.

Duża hala montażu rakiet na kosmodromie Wostocznyj. Docierają tam kolejąDuża hala montażu rakiet na kosmodromie Wostocznyj. Docierają tam koleją Fot. Roskosmos

Korupcja na rosyjską skalę 

Budowa kosmodromu była określana jako największa inwestycja Rosji (do czasu ekspresowej budowy mostu nad Cieśniną Kerczeńską po zagrabieniu Krymu). Osobiście wizytował ją Putin i Dmitrij Miedwiediew. Plany były wyjątkowo ambitne. Poza wyrzutnią dla rakiet Angara, postanowiono zbudować kolejną dla Sojuzów. Do tego całe kosmiczne miasteczko i wielkie lotnisko. Wostocznyj miał być centrum rosyjskiego programu kosmicznego na XXI wiek.

Potem przyszła szara rzeczywistość. Rozpoczęta w 2010 roku budowa nieustannie się opóźniała i napotykano na przeróżne problemy, głównie natury organizacyjnej i niedostatecznych przelewów od władz. Do tego dała sobie znać endemiczna w Rosji korupcja. Doszło nawet do strajku głodowego robotników, którzy miesiącami nie dostawali pensji, częściowo zagrabionych przez szefów firm budowlanych. Jeden z nich uciekł z ukradzionymi pieniędzmi na Białoruś, gdzie zatrzymano go jadącego różowym mercedesem obłożonym od zewnątrz kryształami Swarovskiego.

Do dzisiaj władze oficjalnie przyznały, że ukradziono ponad dziesięć miliardów rubli (około 150 milionów dolarów). Oznacza to, że z budowy wyprowadzono co dziesiąty rubel na nią przeznaczony. Od 2014 roku wszczęto 140 spraw kryminalnych i doliczono się 17 tysięcy naruszeń prawa, za które tysiąc osób stanęło przed sądem. Na kary kilkunastu lat więzienia skazano między innymi prawie całe kierownictwo budowy z firmy budowlanej Dalspecstroj, która odpowiadała za pierwszą fazę inwestycji.

Kilka dni temu jednego z kierowników Dalspecstroju, Dmitrija Sawina, znaleziono martwego w jego mieszkaniu pod Moskwą. Ogłoszono, że popełnił samobójstwo. Jego związki z kosmodromem formalnie skończyły się w 2015 roku, podczas strajku robotników. Okazało się, że kiedy nie było pieniędzy dla pracowników fizycznych, Sawin zatrudnił swoją żonę w administracji kierownictwa budowy i za miesiąc pracy zapłacił jej 14 tysięcy dolarów.

Wyrzutnia dla rakiet Sojuz, efekt pierwszego etapu budowy kosmodromuWyrzutnia dla rakiet Sojuz, efekt pierwszego etapu budowy kosmodromu Fot. Roskosmos

Trudna przyszłość 

Efekt masowej korupcji, opóźnień i obcięcia funduszy jest taki, że do tej pory Wostocznyj jest daleki od ukończenia. Startują z niego rakiety Sojuz 2, choć znacznie rzadziej niż zakładano. Do tej pory odbyły się cztery loty z czego jeden zakończył się porażką. O wielkim miasteczku i nowym lotnisku obok kosmodromu nie ma już mowy. Mają powstać kiedyś w nieokreślonej przyszłości. Kluczową sprawą stało się zbudowanie kompleksu startowego dla nowych rakiet, ale jak pokazują najnowsze problemy, to też jest dużym wyzwaniem.

Teraz Moskwa chce, aby prace ukończono przed 2023 rokiem, aby móc zacząć używać nowych rakiet Angara do wynoszenia komercyjnych satelitów na najbardziej atrakcyjne orbity. Teraz robi to rakieta Proton z kosmodromu Bajkonur, jednak została skierowana do wycofania ze służby ze względu na przestarzałą konstrukcję i problemy z niezawodnością, co uczyniło ją mało atrakcyjną na rynku.

Ukończenie nowego kompleksu startowego i rozpoczęcie z niego lotów rakiet Angara jest więc bardzo ważne dla rosyjskiego programu kosmicznego. Bez tego będzie nadal systematycznie tracił udział w rynku i istotne dochody z tytułu wynoszenia dużych satelitów. Pogłębi to jego kryzys, powodowany dużym obcięciem funduszy rządowych i tym, że najprawdopodobniej w 2020 roku amerykańscy astronauci przesiądą się z rosyjskich statków Sojuz do amerykańskich Dragon X i Starliner, zabierając z sobą kilkadziesiąt milionów dolarów rocznie.

Więcej o: