Takim sprzętem USA chcą zawojować przyszłość. Tani, masowy i inteligentny dron bojowy

Amerykanie przeprowadzili pierwszą próbę nowego drona XQ-58A Walkiria. Maszyna wykonała ponad godzinny lot nad pustynią w Arizonie. W założeniu ma to być tani i masowo stosowany inteligentny towarzysz znacznie droższych samolotów załogowych. Ich piloci mają mieć do dyspozycji rój posłusznych i nie znających strachu pomocników, którzy wykonają nawet samobójcze zadania.

Pierwszy lot XQ-58A miał miejsce piątego marca na poligonie Yuma w Arizonie. Dron wystartował ze specjalnego stanowiska przy pomocy dodatkowego silnika rakietowego. Nie potrzebuje lotniska. Następnie przez 76 minut krążył nad okolicą, podczas gdy sprawdzano działanie jego podstawowych systemów.

W ramach programu prób XQ-58A ma wykonać jeszcze cztery loty. Nie jest jasne co dalej. Na razie maszyna jest demonstratorem możliwości technologicznych a nie prototypem docelowego uzbrojenia.

Zobacz wideo

Nowy sposób na Chiny i Rosję

Wiadomo jednak jaka stoi za nią wizja. Jest ona elementem szerszego strategicznego planu Pentagonu, aby inwestować w zdolne do samodzielnego działania roboty. Takie maszyny, będące przy tym możliwie proste i tanie, mają być elementem kolejnej rewolucji w wojskowości, która ma pozwolić USA zyskać znaczną przewagę nad Chinami i Rosją. Amerykanie wiedzą, że nie wygrają z tymi państwami rywalizacji na ilość obecnie standardowego sprzętu, więc chcąc uciec do przodu i uczynić obecny standard przestarzałym.

Na ile to się uda, trudno jeszcze powiedzieć. Amerykanie zdołali jednak dwa razy wykonać taki manewr, najpierw tworząc broń jądrową w latach 40. a potem wprowadzając do wojska szeroko elektronikę i broń "inteligentną" w latach 80.

Dron XQ-58A powstaje w odpowiedzi na program prowadzony przez lotnictwo wojskowe USA (USAF) o nazwie, którą można przetłumaczyć jako "Technologia taniego samolotu zużywalnego". Wyjaśnia to ogólne założenia. Z niskiej ceny maszyny i jej bezzałogowości ma wynikać to, że nie będzie strach ją stracić. Będzie mogła więc wykonywać najbardziej ryzykowne zadania. Jak zostanie zestrzelona to cóż, wyśle się kolejną. Może tej się uda.

Ograniczony potencjał w umiarkowanej cenie 

W przypadku XQ-58A niska cena ma oznaczać około trzech milionów dolarów za sztukę. Dla wojska to tanio, ponieważ podstawowy samolot bojowy nowej generacji F-35A to koszt około 30 razy większy. Odpowiadająca za nowego drona firma Kratos twierdzi, że przy produkcji przekraczającej sto sztuk rocznie cena mogłaby być jeszcze niższa.

Drona zbudowano w technologii stealth, czyli jest trudny do wykrycia przez radary, choć nie "niewidzialny". Jest długi na 8,8 metra i szeroki na 6,7. To około 2/3 wymiarów F-16. Może przenieść jednak znacznie mniej uzbrojenia, bo tylko około 500 kilogramów w wewnętrznych komorach. Dodatkowo nie jest zdolny przekroczyć bariery dźwięku, czyli lata z prędkością do około tysiąca km/h.

Maszyna ma móc normalnie startować i lądować na lotnisku, ale dodatkowo też jest w stanie startować ze specjalnego stanowiska przy pomocy odrzucanego silnika rakietowego. To znak szczególny produktów firmy Kratos, która specjalizuje się w latających dronach-celach dla wojska USA. Większość z nich startuje w ten właśnie sposób. To potencjalna zaleta XQ-58A, ponieważ drony nie będą przywiązane do lotnisk.

Start latającego celu BQM-167A, produkowanego przez firmę KratosStart latającego celu BQM-167A, produkowanego przez firmę Kratos Fot. USAF

Pole bitwy przyszłości 

Teoretyczna misja bojowa Walkirii ma wyglądać w ten sposób, że ich mały rój dołączy do na przykład F-35. Pilot myśliwca będzie nimi dowodził, korzystając z rozbudowanej elektroniki swojej maszyny. Sam będzie trzymał się daleko od zagrożeń, starając się pozostać w ukryciu. Na przykład do ataku na wykryte stanowiska radarów systemów przeciwlotniczych wyśle swoich nie znających strachu i zużywalnych robo-skrzydłowych. Będzie mógł też ich użyć do na przykład zakłócania wrogich systemów czy dokładniejszego rozpoznania z mniejszej odległości. W skrajnym wypadku mógłby użyć drona jako przynęty dla nadlatujących rakiet.

Możliwych zastosowań jest całe mnóstwo i ogólna koncepcja jest bardzo kusząca dla wojska. Koszty nowoczesnych maszyn wielozadaniowych i koszty wyszkolenia ich pilotów sprawiają, że tradycyjne lotnictwo załogowe będzie coraz mniej liczne, a straty stają się bardzo bolesne. XQ-58A oferuje rozwiązanie tego problemu.

Dodatkowo Amerykanie są już w trakcie tworzenia systemu, którego nowe drony mają być tylko częścią. Chodzi o podniesienie współpracy na polu walki na nowy poziom. Przykładowo XQ-58A wykryje i dokładnie zlokalizuje wrogie wyrzutnie rakiet, informacja o tym trafi do kontrolującego go pilota F-35, który wyśle ją dalej - do latającego centrum dowodzenia. To zadecyduje o ataku za pomocą rakiet dalekiego zasięgu przenoszonych przez zmodyfikowane starsze myśliwce F-15 czy bombowce B-1B, pełniące funkcje latających arsenałów, trzymających się w bezpiecznej odległości od wroga.

Taki układ może się wydawać łatwy, bo często działa w filmach czy grach komputerowych, ale sprawienie, żeby działał na polu bitwy, to już nie taka prosta sprawa. Amerykanie robią dużo, aby stworzyć sieć automatycznej łączności i współpracujących ze sobą systemów. Mają nadzieję, że to będzie tak zwany "force multiplier", czyli coś, co zwielokrotni siłę ich wojska nie przez zwiększenie jego rozmiarów, ale poprawienie jego zdolności do sprawnego działania jako jeden organizm.

To kolejny sposób, który ma pozwolić rywalizować z Chinami i Rosją inaczej niż poprzez produkcję większych ilości nowoczesnego uzbrojenia.

Więcej o: