Dotychczas system Windows 10 wymuszał instalowanie najnowszych aktualizacji poprzez usługę Windows Update. Przynajmniej w "Dzisiątce" w wersji Home, bo Pro i Enterprise mieliśmy możliwość odroczenia aktualizacji.
Niestety ta nadgorliwość Microsoftu w dbaniu o jak najświeższe łatki na naszych komputerach często kończyła się bardzo źle. Tak było chociażby w październiku 2018 roku, gdy wydano dużą aktualizację October 2018 Update.
Wiele osób, które zainstalowało (lub wymusił to system) aktualizację skarżyło się później, że z dysku "wyparowują" istotne pliki. Doszło do tego, że Microsoft aktualizację wycofał i po zdiagnozowaniu i naprawieniu problemu wydał jeszcze raz.
Już niedługo podobnych problemów będą mogli uniknąć także użytkownicy korzystający z Windowsa 10 w wersji Home. Testerzy sprawdzający niewydane jeszcze wersje systemu w ramach programu Insider donoszą, że Microsoft zdecydował się na dodanie 35-dniowego terminu odroczenia instalacji aktualizacji.
Co ciekawe, jeszcze w styczniu mówiło się, że Microsoft planuje taką funkcję wprowadzić, z tym że okres odroczenia miał wynosić 7 dni. Najwyraźniej gigant z Redmond zmienił zdanie i postanowił dać trochę więcej czasu osobom, które np. obawiają się, że aktualizacja w pierwszych dniach po wydaniu może powodować problemy z komputerem. Teraz będą mogli upewnić się, że u osób, które zdecydowały się na instalację wszystko działa, jak należy i dopiero wtedy pobrać łatkę.
Warto przypomnieć też, że Microsoft ma też w planach dodanie do Windowsa 10 narzędzia, które automatycznie odinstaluje aktualizację systemu, jeśli ta będzie powodowała problemy. Wtedy system sam miałby odczekać 30 dni i po tym czasie podjąć ponowną próbę instalacji aktualizacji.
Zastanawiam się tylko, dlaczego Microsoft poszedł po rozum do głowy tak późno. W końcu od wydania Windowsa 10 minęło już ponad 3,5 roku, a wielu użytkowników straciło już do niego cierpliwość.