Rozpoczęła się więc trwająca kilka lat walka pomiędzy Kremlem a amerykańską firmą. Rosyjski przemysł kosmiczny był jej zakładnikiem. Z jednej strony na szali były duże pieniądze do zarobienia, ale z drugiej bezpieczeństwo wewnętrzne a wiadomo, że w Rosji najważniejsze jest to ostatnie. Decydujący był więc głos FSB, czyli Federalnej Służby Bezpieczeństwa.
OneWeb to firma założona między innymi przez byłych menadżerów z Google. Od 2014 roku zdobyła niemal dwa miliardy dolarów od inwestorów, między innymi od Airbusa, Coca-Cola, Virgin, Hughes czy SoftBank. Celem jest wysłanie na orbitę kilkuset, lub nawet ponad tysiąca, stosunkowo niewielkich i prostych satelitów. Obecnie mowa o 600 w początkowej konstelacji. Każdy satelita ma kosztować mniej niż milion dolarów, co oznacza w świecie przemysłu kosmicznego drobne pieniądze.
Efektem ma być szybki internet w każdym zakątku globu za przystępną cenę. OneWeb liczy na klientów głównie poza dużymi miastami, na terenach wiejskich czy na statkach lub w samolotach. Ze względu na swoją dużą powierzchnię i słabo rozwiniętą infrastrukturę istotnym rynkiem w planach firmy jest Rosja.
Dodatkowo Rosja ma istotne znaczenie dla OneWeb, ponieważ jej przemysł kosmiczny może dostarczać stosunkowo tanie rakiety i podzespoły do satelitów. Na jej rozległym terytorium musi też powstać cały szereg stacji kontrolnych, nadzorujących i korygujących działanie przelatujących nad nimi satelitów.
Początkowo Rosjanie byli jak najbardziej chętni do współpracy. Jak opisuje portal Russianspaceweb.com ich przemysł kosmiczny znajduje się w trudnej sytuacji i każdy zagraniczny partner oferujący długookresowe kontrakty jest bardzo mile widziany. W obliczu starzejącego się sprzętu, kryzysu gospodarczego, sankcji i nadchodzącego końca kupowania przez Zachód miejsc dla astronautów w statkach Sojuz lecących na Międzynarodową Stację Kosmiczną, rosyjska państwowa agencja kosmiczna Roskosmos musi walczyć o przetrwanie.
W 2015 roku OneWeb wybrało europejską firmę Arianspace jako tą, która będzie przynajmniej początkowo wynosić satelity na orbitę. Korzysta ona między innymi z produkowanych przez Rosjan rakiet Sojuz. Są one odpalane w ramach wspólnego europejsko (głównie francuskiego)-rosyjskiego konsorcjum z kosmodromu w Gujanie Francuskiej. OneWeb zamówiło łącznie 21 lotów rakiet Sojuz, co określano jako "najbardziej dochodowy kontrakt tego rodzaju w historii" . Potencjalnie może oznaczać dla Rosjan nawet miliard dolarów przychodów.
Chcąc przyśpieszyć wynoszenie satelitów na orbitę Rosjanie zaoferowali dodatkowo przeniesienie części startów na ich kosmodromy Bajkonur (formalnie w Kazachstanie, ale dzierżawiony przez Rosję) i Wostocznyj. OneWeb przystało na ten pierwszy, ale podziękowało za drugi.
Główny producent satelitów na potrzeby przedsięwzięcia, firma Airbus, podpisała dodatkowo umowę z rosyjskim biurem konstrukcyjnym Fakel, które opracowało i wytwarza dla nich niewielkie silniki elektryczne. Cena kontraktu nie została ujawniona, ale najprawdopodobniej chodzi o wiele milionów dolarów, biorąc pod uwagę fakt, że satelitów OneWeb w ciągu dekady może powstać ponad tysiąc.
Satelita OneWeb przed zamontowaniem na rakiecie Sojuz Fot. ESA/CNES/Arianespace
Amerykańskie przedsięwzięcie stało się więc bardzo ważnym źródłem dochodów dla rosyjskiego przemysłu kosmicznego. W tą sielską rzeczywistość ostro wkroczyła jednak polityka i służby. Już w 2016 roku w Moskwie zdano sobie sprawę, że będący poza wszelką kontrolą państwa dostęp do internetu nie jest rzeczą pożądaną. Oficjalnie chodzi o konieczność kontrolowania treści w sieci zgodnie z obowiązującym prawem, na przykład filtrowania treści ekstremistycznych. Dodatkowo FSB wyraziło obawy, że OneWeb może być narzędziem dla wrogich szpiegów i ogólnie pojętym zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa.
Frakcja "siłowików", czyli przedstawicieli resortów siłowych, miała próbować zmusić Roskosmos do całkowitego zerwania współpracy i zablokowania działania "kosmicznego internetu" na terenie Rosji. Na Kremlu nie wypracowano jednak jednoznacznego stanowiska, ponieważ przemysł kosmiczny miał desperacko bronić się przed takim ruchem, oznaczającym potężne straty finansowe.
Szybko zaczęły się więc "problemy" amerykańskiej firmy w Rosji. Najpierw w 2016 roku państwowy urząd regulujący dostęp do częstotliwości radiowych przyznał wyłączne prawo do tych, na których ma działać OneWeb, rosyjskiej firmie która próbowała bez powodzenia zbudować nieco podobny system o nazwie Gonets. Dodatkowo stało się jasne, że Amerykanie nie dostaną zgody na budowę stacji kontrolnych na terytorium Rosji.
Pod presją OneWeb zdecydowało się spróbować ugłaskać FSB. W 2017 roku powołano do życia spółkę joint-venture OneWeb i Gonets. Rosyjska firma otrzymała 40 procent udziałów. Po tym zabiegu Amerykanie złożyli wniosek o przekazanie im koniecznych częstotliwości radiowych, ale to też okazało się "trudne". W 2018 roku nadal trwała ofensywa "siłowików" przeciw OneWeb.
- Gwarancje OneWeb, że system nie ma potencjału do działań szpiegowskich i nie będzie potencjalnie służył do wyrządzenia szkód osobistych oraz społecznych w Rosji, to deklaracje, których nie możemy wiarygodnie zweryfikować - oznajmił w październiku ubiegłego roku przedstawiciel FSB, Władimir Sadownikow. Wyraził też obawy, że OneWeb może być zabójczą konkurencją dla rosyjskich lokalnych dostawców internetu na prowincji. - Jedynym rozwiązaniem pozwalającym zapewnić bezpieczeństwo w takich regionach jak Arktyka czy Daleki Wschód, to zakazanie działania OneWeb - stwierdził.
Kreml najwyraźniej nie był jednak gotowy całkowicie zrezygnować z ponad miliarda dolarów. OneWeb wykonało kolejny krok wstecz i pod koniec 2018 roku firma Gonets stała się większościowym udziałowcem w spółce joint-venture, co oznacza faktyczne przejęcie kontroli nad jej działaniem i jej usługami przez państwo. Zwolennicy współpracy przekonywali, że zrywanie współpracy z Amerykanami będzie zabójczym ciosem dla rosyjskiego przemysłu kosmicznego a "kosmiczny internet" i tak będzie działał w Rosji, choć w ograniczony sposób.
- Rozumiem dlaczego nasi koledzy z FSB są sceptyczni. Takie ich zadanie. Musimy sobie jednak zdać sprawę, że ten system i tak powstanie, niezależnie od tego czy tego chcemy, czy nie - stwierdził w styczniu tego roku Dmitrij Rogozin, szef Roskosmos.
Na przełomie lat 2018/19 najwyraźniej osiągnięto w końcu porozumienie. OneWeb miało wręcz zaoferować rosyjskim władzom zakup 12,5 procent swoich udziałów, choć nie ma informacji, aby transakcja doszła do skutku. W styczniu Dmitrij Bakanow, szef joint-venture OneWeb i Gonets, udzielił w wywiadu, w którym podkreślił, że firma jest otwarta na szeroką współpracę z FSB i podporządkowanie się rosyjskim regulacjom odnośnie kontroli internetu.
Kilka dni wcześniej premier Dmitrij Medwiediew miał podpisać rozporządzenie kończące spór. OneWeb ma działać w Rosji pod ścisłym nadzorem FSB. Powstaną stacje kontrolne, poprzez które służby będą miały możliwość kontrolowania przepływu informacji i jego ewentualnego blokowania. Szczegóły mają być jeszcze dopracowywane.
Miesiąc później, 27 lutego, z kosmodromu w Gujanie Francuskiej wystartowała pierwsza rakieta Sojuz z sześcioma satelitami OneWeb. Wszystko poszło zgodnie z planem i w październiku ma wystartować kolejna już z 30 satelitami. Potem starty mają się odbywać co miesiąc.