Sytuacja Huawei robi się coraz mniej ciekawa. Jak informowaliśmy na początku tygodnia, Huawei (wraz z 70 innymi firmami, których nie znamy) znalazł się na tzw. "czarnej liście" firm, które zdaniem Amerykanów są zagrożeniem dla bezpieczeństwa USA.
Tzw. "Trump Ban" dał się już Huawei we znaki. Z powodu zakazu, relacje biznesowe z firmą musi zerwać wiele amerykańskich firm, m.in. Google, który odpowiada za dostarczanie systemu Android na smartfony Huawei, ale też tacy giganci, jak Intel (dostarcza procesory do laptopów) czy Qualcomm (dostarcza chipy do najtańszych smartfonów marki).
Teraz - jak podaje BBC - do blokady Trumpa dołącza być może mało znana (dla wielu użytkowników), ale niezwykle istotna firma - ARM Holdings PLC. BBC dotarło do notatki służbowej tego przedsiębiorstwa, w której pracownicy są informowani o konieczności zawieszenia współpracy z Huawei i przerwania kontaktów z firmą.
Co niezwykle istotne, ARM w przeciwieństwie do Google, Intela, Broadcom i wielu innych nie jest firmą amerykańską, a brytyjską (ale od 2016 roku należy do japońskiego koncernu SoftBank). Ma jednak 8 biur zlokalizowanych na terytorium USA (m.in. w Dolinie Krzemowej, Waszyngtonie czy Arizonie), w których prowadzi prace projektowe.
ARM wydało już oświadczenie, w którym informuje, że zastosuje się do amerykańskich sankcji i aktualnie prowadzi rozmowy z rządem USA, aby "zapewnić zgodność z przepisami". Poleciło też pracownikom, aby uprzedzili partnerów z Huawei, że z powodu "niefortunnej sytuacji" nie wolno im zapewniać wsparcia, dostarczać technologii ani "angażować się w dyskusje techniczne".
Wcześniej do przerwania współpracy z Huawei zmuszeni byli też m.in. japoński Panasonic i niemiecki Infineon Technologies.
Czytaj też: Trump daje 90 dni na zakończenie współpracy z Huawei. Nagła separacja byłaby zbyt szkodliwa
Dlaczego zatem ARM jest tak istotne dla biznesu Huawei? Firma ta zajmuje się projektowaniem układów scalonych, które są następnie wykorzystywane w zdecydowanej większości smartfonów. Każdy producent produkujący procesory w architekturze ARM musi uiścić opłatę licencyjną za wykorzystanie własności intelektualnej firmy.
Na technologiach ARM bazuje dziś większość najważniejszych procesorów mobilnych, takich jak Snapdragon od Qualcomm, Exynos od Samsunga czy Apple A11 w iPhone'ach. Jednym z klientów ARM jest też HiSilicon (należący w pełni do Huawei), który wytwarza chipy Kirin do większości smartfonów Huawei, z flagowymi modelami na czele.
ARM ceni sobie relacje z naszym wieloletnim partnerem HiSilicon i mamy nadzieję na szybkie znalezienie rozwiązanie tego problemu
- deklaruje ARM w oświadczeniu.
Swoim oświadczeniem odpowiedział także Huawei cytowany przez BBC:
Cenimy sobie bliskie relacje z naszymi partnerami, ale widzimy, że niektórzy z nich są pod presją decyzji motywowanych politycznie. Jesteśmy przekonani, że ta godna pożałowania sytuacja może zostać rozwiązana, a naszym priorytetem pozostaje dalsze dostarczanie światowej klasy technologii i produktów naszym klientom na całym świecie.
Jeśli jednak nie uda się wypracować żadnego rozwiązania koniec współpracy Huawei i ARM może być bardziej bolesny niż zerwanie relacji z Google. Huawei będzie mógł bowiem korzystać z licencji w już produkowanych procesorach (włącznie z nadchodzącym Kirinem 985 dla następnych flagowych smartfonów), ale nie będzie mógł wypuścić kolejnych modeli układów.
Tak będzie przynajmniej do momentu, kiedy firmie uda się oprzeć swoje chipy na technologiach nieobjętych zakazem Trumpa. To jednak zajmie pewnie trochę czasu, a przestój na pędzącym w szaleńczym tempie rynku smartfonów oznacza gigantyczne straty. Tym bardziej, że na licencji ARM były produkowane też układy Kunpeng wykorzystywane w serwerach oraz procesory ukryte w infrastrukturze 5G dostarczanej przez Huawei.
Czytaj też: Xi Jinping odwiedza fabrykę i wysyła Donaldowi Trumpowi jasny sygnał. Wojna handlowa może wejść w nową fazę
ARM nie ma zapewne zbyt wielu możliwości, aby legalnie "obejść" zakaz. Dla Brytyjczyków sytuacja jest bardzo niewygodna, bo oznacza "rezygnację" z przychodu za sprzedaż licencji. A Huawei jest dla ARM ważnym partnerem, bo to drugi największy producent smartfonów na świecie i lider w dostarczaniu infrastruktury 5G.
Nieporównywalnie większy problem ma jednak Huawei, bo w tym momencie stoi pod ścianą nie mogąc rozwijać własnych procesorów. Nie może też kupić ich od najpopularniejszego dziś producenta chipów mobilnych Qualcomma, bo jest to firma amerykańska. A zerwania współpracy z ARM prawdopodobnie się nie spodziewał.
Warto zauważyć też, że zakaz Trumpa uderza też w pozostałych partnerów Huawei, w tym w korporacje amerykańskie. Google straci na braku możliwości sprzedaży licencji na system Android i usług, Intel i Qualcomm nie zarobią na procesorach, które Huawei by kupił. Nie inaczej jest w przypadku innych firm - za każdym razem zakaz uderzy po kieszeni obie strony.
Wielką niewiadomą jest też Microsoft, który na razie nie wydał żadnego oświadczenia w tej sprawie. Ograniczył się jedynie do usunięcia urządzeń Huawei ze swojej strony internetowej. Jeśli skończy się to zerwaniem stosunków, Huawei będzie prawdopodobnie musiał zrezygnować z instalowania Windowsa na swoich laptopach. To byłaby przykra wiadomość również dla amerykańskiej korporacji, której bardzo zależy na dostarczeniu swojego systemu do jak największej liczby użytkowników.
Czytaj też: Google zrywa współpracę z Huawei. Co to oznacza dla użytkowników smartfonów z Androidem?