Tak USA podglądają świat z kosmosu. Ściśle tajne i koszmarnie drogie satelity, których możliwości potwierdza Trump

Teleskop Hubble'a robi zdjęcia galaktyk odległych od nas o tysiące lat świetlnych i jest uznawany za jedno z największych osiągnięć ludzkości. Tymczasem Amerykanie mają cztery jeszcze lepsze teleskopy, tylko patrzące w drugą stronę. Podglądają nas na Ziemi. To jedna z największych tajemnic USA, której rąbka uchylił Donald Trump.

Prezydent USA opublikował w miniony weekend zdjęcie irańskiego centrum kosmicznego, wykonane niemal na pewno przez satelitę zwiadowczego należącego do NRO - Narodowego Biura Zwiadu. To bardzo skryta agencja rządu USA, zajmująca się różnej maści satelitami szpiegowskimi od lat 60. ubiegłego wieku. Jej istnienie odtajniono dopiero po zakończeniu zimnej wojny.

Zdjęcie ujawnione przez Trumpa pokazuje efekty awarii podczas próby odpalenia przez Irańczyków rakiety Safir z satelitą. Widać zniszczenia powstałe na wyrzutni. To, co najbardziej uderza, to szczegółowość zdjęcia. Wygląda, jakby zrobiono je z drona albo nisko lecącego samolotu. Tymczasem jest niemal pewne, że wykonał je satelita typu KH-11 przelatujący około 250 kilometrów wyżej.

Tajemnice na Twitterze

Trump opublikował na Twitterze prawdopodobnie zrobione smartfonem zdjęcie zdjęcia pokazanego mu przez służby w ramach rutynowego codziennego briefingu. Widać refleks światła, a cały obraz jest lekko zniekształcony.

Co istotne, w lewym górnym rogu widać efekt pracy cenzora w postaci czarnego prostokąta prawdopodobnie przysłaniającego stopkę z informacjami na temat źródła zdjęcia. Nie jest zniekształcony jak reszta fotografii, co wskazuje na to, iż został dołożony po tym, jak Trump wykonał zdjęcie zdjęcia, ale przed tym, jak wrzucił je na Twittera. Czyli nie zrobił tego bez nadzoru i ingerencji służb.

Pomimo wyraźnego zachowania przez wywiad jakiejś formy kontroli nad tym, co zrobił prezydent, w USA podniosło się wiele głosów twierdzących, że opublikowanie zdjęcia było naprawdę nierozsądne. Dzieje się tak, ponieważ możliwości amerykańskich satelitów zwiadowczych są traktowane jako jedna z największych tajemnic państwa. Chodzi o to, żeby potencjalni przeciwnicy nigdy nie mogli mieć pewności, co dokładnie Amerykanie widzą z orbity.

Za ujawnienie było więzienie

Ujawnianie zdjęć wykonanych przez satelity zwiadowcze zdarza się wyjątkowo rzadko. W większej skali zrobiono to jedynie w przypadku satelitów pierwszej generacji o nazwie CORONA, które zaczęły działać na przełomie lat 50. i 60. Klasyfikację "ściśle tajne" zdjęto dopiero w 1992 roku. W 2002 roku odtajniono część zdjęć wykonanych przez satelity następnej generacji KH-7 i KH-9, pochodzących z lat 60. i 70.

Fotografie wykonane przez satelity kolejnej generacji o nazwie KH-11, które okrążają Ziemię do dzisiaj, są ściśle tajne. Do wiadomości publicznej trafiło około 20, z czego zdecydowana większość została celowo ujawniona przez władze USA po znacznym pogorszeniu ich jakości. Zrobiono to głównie pod koniec lat 90., w celu uzasadnienia ataków rakietowych na Afganistan, Irak, Sudan i Serbię.

W pełnej rozdzielczości zdjęcia z KH-11 zostały ujawnione jedynie w latach 80., kiedy pracownik wywiadu USA przekazał kilka zdjęć koledze w prasie branżowej, za co został później skazany na więzienie. Opublikowano trzy. Przedstawiały radziecką stocznię na wybrzeżu Morza Czarnego.

Zdjęcie radzieckiej stoczni wykonane przez satelitę KH-11, ujawnione w 1984 rokuZdjęcie radzieckiej stoczni wykonane przez satelitę KH-11, ujawnione w 1984 roku Fot. US Gov

Wyjątkowa okazja

Teraz Trump opublikował kolejne zdjęcie w prawdopodobnie pełnej rozdzielczości. Jest więc to wielki rarytas. Tym bardziej że zostało wykonane przez satelitę typu KH-11 (nazywanej też Kennen i Crystal) tak zwanej czwartej generacji, znacznie ulepszonej względem poprzedników wystrzeliwanych na orbitę od 1971 roku.

Można to powiedzieć dzięki pracy cywilnych astronomów i analityków, którzy porównali układ cieni na zdjęciu ze znanymi trasami przelotu amerykańskich satelitów wojskowych. Pozwoliło to ustalić, że niemal na pewno wykonał je obiekt określany jako USA-224, wystrzelony w 2011 roku z kosmodromu Vandenberg w Kalifornii. W momencie zrobienia zdjęcia przelatywał około 250 kilometrów nad Iranem.

Obliczono również również w przybliżeniu rozdzielczość fotografii. Ma to być około 10 centymetrów na piksel. To kluczowa wartość w przypadku satelitów zwiadu fotograficznego, ponieważ pozwala określić, jak małe obiekty można rozpoznać na zdjęciach. Obecnie wykorzystywane przez Amerykanów KH-11 najwyraźniej potrafią dostrzec takie o wielkości minimum 10 centymetrów. Chyba że fotografia pokazana przez Trumpa ma celowo pogorszoną jakość.

Cywilni analitycy zajmujący się na co dzień analizą zdjęć satelitarnych wykonanych przez firmy cywilne określają rozdzielczość 10 centymetrów jako coś "fantastycznego". W ich ocenie zejście poniżej tej wartości jest mało prawdopodobne. Zdjęcia, z którymi pracują oni sami, mają w najlepszym wypadku rozdzielczość rzędu 40-50 centymetrów.

Od wielu lat spekulowano o wartości 10 centymetrów osiąganej przez satelity NRO, jednak teraz jest to potwierdzone. Wbrew obiegowym legendom krążącym w mediach i powtarzanym w różnych filmach czy książkach nie wystarcza to do czytania tablic rejestracyjnych samochodów czy nagłówków gazet.
Jak widać jednak na przykładzie zdjęcia ujawnionego przez Trumpa, jest jak najbardziej możliwe rozpoznać markę, typ pojazdu i zobaczyć samą tablicę rejestracyjną. Przeczytać namalowanych na niej numerów już nie da rady. Chyba że nie pokazano maksymalnego potencjału KH-11.

Zdjęcie ujawnione przez Donalda TrumpaZdjęcie ujawnione przez Donalda Trumpa Fot. US Gov

NASA ma jeden, NRO cztery

Osiągnięcie takich możliwości wymaga gigantycznych pieniędzy. Koszt satelity US-224 był określany w roku jego wyniesienia na orbitę (2011) na około 4,5 miliarda dolarów. Oznacza to jeden z najdroższych rodzajów sprzętu militarnego. Jeden lotniskowiec atomowy typu Nimitz to koszt rzędu 6-7 miliardów dolarów.

Za takie pieniądze NRO otrzymuje odpowiednik teleskopu Hubble'a, tylko że skierowany ku Ziemi. Akurat to wiadomo, ponieważ teleskop NASA zbudowano w latach 90. częściowo w oparciu o technologie opracowane dla satelitów szpiegowskich NRO. W oficjalnych dokumentach znalazło się stwierdzenie, że zdecydowano się ustalić średnicę głównego zwierciadła Hubble'a na 2,4 metra, ponieważ "umożliwi to skorzystanie z istniejącej infrastruktury" powstałej na potrzeby produkcji satelitów zwiadowczych. Teleskop budowała ta sama firma, co KH-11, czyli koncern Lockheed Martin.

Z uwagi na te kwestie zakłada się, że ogólny wygląd satelity szpiegowskiego jest podobny do teleskopu NASA. Prawdopodobnie są nieco krótsze i bardziej zwarte. Potwierdzają to zdjęcia KH-11 wykonane przez astronomów-amatorów z Ziemi. Są bardzo niewyraźne, ale pozwalają rozpoznać ogólny zarys dużej tuby i dwóch paneli baterii słonecznych po bokach.

Przypuszczalny wygląd KH-11 w oparciu o założenie podobieństwa do teleskopu Hubble'aPrzypuszczalny wygląd KH-11 w oparciu o założenie podobieństwa do teleskopu Hubble'a Fot. Giuseppe De Chiara/Wikipedia CC BY-SA 3.0

Kosmiczna fotografia cyfrowa

Satelity KH-11 nie robią zdjęć w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Były jednymi z pierwszych urządzeń robiących zdjęcia cyfrowe. Amerykanie zainwestowali w tą technologię wielkie pieniądze, aby nie musieć używać kliszy fotograficznej. Znacznie upraszcza to działanie satelity i ułatwia dostarczanie zdjęć na Ziemię. Wcześniej trzeba było zrzucać naświetlony film w specjalnych kapsułach. Było to nie tylko problematyczne logistycznie (kapsuły po wejściu w atmosferę opadały na spadochronach i nad Pacyfikiem łapały je samoloty), lecz także od zrobienia zdjęcia do jego trafienia na stoły analityków mogły mijać tygodnie.

W przypadku KH-11 są one transmitowane za pośrednictwem grupy specjalnych satelitów telekomunikacyjnych do trzech stacji odbiorczych w USA. Przetwarzanie strumienia danych z kosmosu ma wymagać potężnych komputerów, ale ostatecznym efektem ma być możliwość oglądania obrazów niemal na żywo. W tym wypadku filmy sensacyjne również przesadzają. Nie ma obecnie takiej możliwości, aby na żywo śledzić ruchy jednej osoby z kosmosu i niemal dowolnie powiększać przy tym obraz magiczną komendą "enchance", czyli "powiększ".

Dodatkowo okrążające Ziemię satelity szybko przelatują nad jednym punktem i tracą go z pola wiedzenia. Na przykład nad Iranem są maksymalnie kilka minut, ponieważ cały glob okrążają w ciągu około półtorej godziny. Do ciągłego podglądania jakiegoś punktu na Ziemi są drony, które świetnie uzupełniają satelity. Mogą krążyć w wybranej okolicy nawet przez kilkadziesiąt godzin, choć są ograniczone co do tego, gdzie mogą wlatywać. Satelity nie muszą się tym przejmować, ponieważ w kosmosie granic nie ma.

Wadą satelitów szpiegowskich jest też to, że ich orbity nie są tajemnicą. Wiadomo, kiedy będą się znajdowały nad wybranym punktem Ziemi i kiedy będą mogły zrobić zdjęcie. Z taką wiedzą można więc ukrywać w odpowiednim momencie coś, czego nie chce się pokazać czujnemu oku na orbicie.

Problemem dla satelitów zwiadu fotograficznego w rodzaju KH-11 są też chmury. Z tego powodu Amerykanie mają na orbicie co najmniej cztery satelity zwiadu radarowego, które mogą bez względu na porę dnia czy pogodę tworzyć bardzo dokładne obrazy sytuacji na Ziemi. Obecnie trwa produkcja i wynoszenie w przestrzeń serii satelitów radarowych o nazwie Topaz. Jak wszystko, co robi NRO, to też jest otoczoną ścisłą tajemnicą, więc nie wiadomo właściwie nic na temat ich możliwości.

Prace nad następcami trwają

KH-11 mają zostać w przyszłości zastąpione przez zupełnie nową generację satelitów zwiadu fotograficznego. Pierwsza próba się nie udała, ponieważ ze względu na znaczne przekroczenie kosztów i zakładanych terminów anulowano w minionej dekadzie program stworzenia ich następców o nazwie FIA. Wówczas podjęto decyzję o wznowieniu produkcji zmodernizowanych KH-11, dzięki czemu Amerykanie mają teraz na orbicie satelitę USA-224.

Co ciekawe, anulowanie wspomnianego programu okazało się dużą korzyścią dla NASA. NRO podarowało bowiem cywilnej agencji dwa "niepotrzebne" układy optyczne (system kilku zwierciadeł skupiających światło), wyprodukowane prawdopodobnie w ramach prac nad następcami KH-11. Oba urządzenia określono jako bardzo zaawansowane i przypominające trochę to, co jest w teleskopie Hubble'a. Jedno ma trafić do nowego teleskopu nazywanego roboczo WFIRST, który ma obserwować kosmos w podczerwieni, choć jego przyszłość nie jest pewna z powodu braku funduszy.

Przyszłość tajnych następców KH-11 jest natomiast pewna. Budżet NRO jest tajny, ale prawdopodobnie wynosi kilkanaście miliardów dolarów, czyli jest niewiele mniejszy od budżetu NASA wynoszącego 20 miliardów dolarów. Z takimi pieniędzmi wywiad może bez problemu finansować prace nad nową generacją satelitów zwiadu fotograficznego. Wiadomo, że takowe trwają, jednak szczegóły są oczywiście tajne.

Więcej o: