Nowa jednostka miary, "kimogłowa", powstała przy okazji serii testów północnokoreańskich rakiet krótkiego zasięgu. Pierwsza próba odbyła się pod koniec sierpnia. Druga we wtorek dziesiątego września. Obie "osobiście nadzorował" dyktator Kim Dzong Un, otoczony wianuszkiem współpracowników tradycyjnie zapisujących coś w notatnikach.
Reżim określa testowane właśnie uzbrojenie jako "wieloprowadnicową wyrzutnię superdużych rakiet". I, rzeczywiście, widoczne na opublikowanych przez Koreańską Centralną Agencję Prasową zdjęciach rakiety i wyrzutnia są z kategorii tych dużych. Ważnym pytaniem stało się więc, jak konkretnie duże. Reżim detali oczywiście tego nie ujawnił, opisując nowe uzbrojenie swoim standardowym kwiecistym propagandowym językiem:
Naczelny Wódz wysoko ocenił żarliwy patriotyzm i lojalność wobec Partii urzędników, naukowców i inżynierów narodowego sektora zbrojeniowo-badawczego, którzy osiągają przełomowe sukcesy jeden za drugim, rozwijając nasz wyjątkowy system wieloprowadnicowej wyrzutni superdużych rakiet i podziękował im.
Więcej na temat nowego systemu uzbrojenia Korei Północnej na pewno wiedzą wywiady różnych okolicznych państw, które mają dostęp do satelitów zwiadowczych, danych z radarów i od szpiegów. Swoich informacji jednak też nie ujawnią, może poza kilkoma ogólnikami. Cywilom pozostaje więc wydobycie jak najwięcej informacji z publicznie dostępnych źródeł. W tym wypadku ze zdjęć KCNA.
Ochoczo zajmuje się tym grono cywilnych ekspertów, częściowo po prostu entuzjastów broni rakietowej, częściowo naukowców zajmujących się Koreą Północną. I tak jeden z nich, kryjący się na Twitterze pod nazwą "Missile Tidbits" (ang. Rakietowe Smakowite Kąski), wymyślił oryginalny sposób na dokonanie pomiaru średnicy wyrzutni "superdużych rakiet" Kima. Najpierw bardziej w formie żartu, ale potem okazało się, że niekoniecznie musi być to żart.
Na zdjęciach KCNA pokazujących Kima "udzielającego wskazówek" podczas testów systemu rakietowego dyktator często stoi tuż obok wyrzutni. Można więc użyć go jako miarki. Zwłaszcza że przy okazji ostatniego testu na jednym ze zdjęć Kim stoi na wyciągnięcie ręki od rur wyrzutni i frontem do obiektywu. Idealnie do czynienia pomiarów.
"Missile Tidbits" sprawdził, jaka jest standardowa średnica głowy mężczyzny z tego regionu świata, po czym użył prostego programu graficznego i "przyłożył" odpowiednią liczbę głów dyktatora do rury wyrzutni. Wyszło, że ma średnicę 3,825 głowy Kima, czyli 593 mm. Jest to oczywiście wartość orientacyjna, ponieważ taki sposób pomiaru ma w sposób nieunikniony pewien margines błędu.
Wynik uzyskany poprzez użycie głowy Kima jest jednak bardzo zbliżony do tego, co na temat ostatnich testów ujawniło wojsko USA. Według oświadczenia dowództwa wojsk amerykańskich w Korei Południowej nowe północnokoreańskie rakiety mają kaliber około 600 mm.
Uzyskany wynik oznacza tyle, że są to pociski naprawdę duże jak na taki sposób odpalania z mobilnej, wieloprowadnicowej wyrzutni. Siłą rzeczy mają więc duży zasięg. Podczas pierwszego sierpniowego testu przeleciały około 380 kilometrów, teraz 330. Kluczowe jest jednak pytanie, na ile są celne. Na takich odległościach bez systemu naprowadzania sukcesem byłoby trafienie w odległości kilku kilometrów od miejsca, w które się celowało.
Biorąc jednak pod uwagę to, że tak duże rakiety są umieszczane po cztery na wyrzutni, można założyć, że Koreańczycy z północy muszą planować strzelać z nich salwami. Standardowo nie robi się takich z precyzyjnymi rakietami balistycznymi, ponieważ do osiągnięcia zamierzonego efektu wystarczy jedna, góra dwie (np. rosyjski system Iskander ma dwie rakiety na wyrzutni). Te północnokoreańskie muszą być więc raczej mało celne i nadrabiać to ilością.
To jednak spekulacje, ponieważ nie sposób tego wydedukować z opublikowanych zdjęć. Widać na nich tylko tyle, że na przedniej części pocisków są małe stery, które wskazują na jakąś formę naprowadzania.
Na podstawie tego, co ujawnia północnokoreański reżim, nie sposób jednak stwierdzić, na ile dopracowane i skuteczne mogą być "superduże" rakiety. Podobnie jak z większością prezentowanego co jakiś czas nowego uzbrojenia. Konkretnych informacji jest jak na lekarstwo. Nie ma nawet pewności, czy to, co jest pokazywane podczas propagandowych prób, zostaje potem produkowane w większych ilościach i trafia do wojska.
Niestety, wprowadzenie głowy Kima jako standardowej miary kalibru rakiet Korei Północnej nie jest możliwe. Wszystko zależy od tego, jakie zdjęcia zostaną opublikowane. Nie zawsze dyktator stoi tuż obok wyrzutni i dumnie prezentuje głowę niemal idealnie od przodu.
Jednak ogólnie rzecz biorąc, taka metoda wykonywania pomiarów obiektów na zdjęciach jest powszechnie stosowana. Kluczem jest znalezienie czegoś, czego wymiary są znane lub przynajmniej można je z dużym prawdopodobieństwem przypuścić. Następnie trzeba to coś "przyłożyć" do obiektu, którego rozmiar chcemy poznać.
Tego rodzaju zabiegi są też rutynowo stosowane podczas analizy zdjęć satelitarnych. Ile można wydedukować z jednego zdjęcia, używając do tego sporej dozy specjalistycznej wiedzy, pokazuje niedawna historia z opublikowaniem przez Donalda Trumpa zdjęcia z tajnego satelity szpiegowskiego.