Modernizacja głowic W88 miała ruszyć pod koniec tego roku. Do unowocześnienia jest ich około 400. Wyprodukowano je w ostatnich latach zimnej wojny i choć są określane jako najnowocześniejsza i najbardziej zaawansowana broń termojądrowa w arsenale USA, to fizycznie głowice mają już po 30 lat. Wymagają więc modernizacji, ponieważ muszą być w pełni sprawne i absolutnie bezpieczne przez kolejne dekady.
W ramach prac ma zostać wymieniona cała elektronika głowic, odpowiadająca za ich uzbrajanie i detonowanie. To skomplikowany system, który musi znosić ekstremalne warunki lotu z prędkością maksymalnie 25 tysięcy na godzinę, wysokie temperatury podczas wejścia w atmosferę, duże przeciążenia a do tego zadziałać perfekcyjnie w ciągu milisekund, ponieważ inaczej nie powiedzie się inicjacja reakcji łańcuchowej.
Standardowym elementem układów elektronicznych są kondensatory. To niespecjalnie skomplikowana część, więc Amerykanie planowali użyć takie produkowane masowo na potrzeby rynku cywilnego. Są znacznie tańsze niż specjalnie produkowane w małych ilościach na potrzeby wojskowe, więc była to szansa na znaczne oszczędności. Taki zabieg jest zgodny z obecną polityką Pentagonu, który naciska na jak najszersze wykorzystywanie technologii i rozwiązań "of the shelf" (ang. "z półki"), czyli takich już opracowanych i produkowanych.
Jak powiedział podczas przesłuchania przed Komisją ds. Sił Zbrojnych w Kongresie wiceszef Narodowej Administracji Bezpieczeństwa Jądrowego (część Departamentu Energii, odpowiadająca za projektowanie, produkcję i utrzymanie broni jądrowej) Charles Verdon, początkowo wszystko wydawało się być dobrze. Kondensatory kupowane po pięć dolarów sztuka spełniały normy podczas kolejnych testów. Znosiły przeciążenia, wibracje i temperaturę.
Finalnie przeprowadzono jednak dodatkowe testy sprawdzające, jak kondensatory poradzą sobie z działaniem pod długotrwałym maksymalnym obciążeniem, dłuższym niż to, czego formalnie od nich oczekiwano. Jak mówił Verdon, chciano się w ten sposób upewnić, że na pewno będą działały jak powinny przez kolejne kilkadziesiąt lat. To dość kluczowa kwestia, kiedy chodzi o głowice termojądrowe, które muszą być nieustannie w gotowości do natychmiastowego użycia. - No i okazało się, że niektóre kondensatory zawiodły. Pomiędzy różnymi partiami produkcyjnymi były istotne różnice jakości - stwierdził.
Teoretycznie kondensatory spełniały wymagania, jednak biorąc pod uwagę to, że miały być zamontowane w głowicach termojądrowych, uznano, że nie można ryzykować. Sięgnięto po tradycyjne rozwiązanie, czyli zamówiono partię specjalnie wyprodukowanych kondensatorów o podwyższonych parametrach. Cena, to bagatela 75 dolarów za sztukę.
Ten przykład w sumie drobnych części pokazuje, dlaczego uzbrojenie często jest absurdalnie drogie. Problemem jest konieczność spełniania znacznie bardziej wyśrubowanych wymagań oraz zaprojektowania i wyprodukowania stosunkowo małych ilości części. Odpadają korzyści z masowej produkcji.
- W efekcie cały program modernizacji głowic W88 opóźni się o 18 miesięcy, a koszt wzrośnie o około miliarda dolarów - przyznał Verdon.
Formalnie prace nad unowocześnieniem głowic rozpoczęto jeszcze w 2012 roku. Zajmuje się tym Narodowa Administracja ds. Bezpieczeństwa Nuklearnego. Modernizacja głowic jest konieczna, ponieważ nowych się już nie projektuje ani nie produkuje. Ostatnimi były właśnie W88, których 400 wyprodukowano w latach 1988-1989. Obecne prace nad nimi to część szerokiego programu modernizacji amerykańskiego arsenału jądrowego. Bez większego rozgłosu.
Głowice termojądrowe W88 to jedna z najpotężniejszych broni wojska USA. Do 10 sztuk można zamontować na rakietach balistycznych Trident II odpalanych przez atomowe okręty podwodne US Navy. Każda głowica jest oddzielnie naprowadzana na swój cel i może eksplodować z mocą 475 kiloton, czyli ponad 30 razy większą niż bomba, która spadła na Hiroszimę.