Czarna dziura na obrzeżach Układu Słonecznego? Ta teoria sugeruje, że może być poszukiwaną Planetą X

Bartłomiej Pawlak
Wieloletnie poszukiwania hipotetycznej Planety X zawsze kończyły się fiaskiem. Badania sugerują jednak, że na obrzeżach Układu Słonecznego znajduje się jakiś masywny obiekt. Nowa teoria naukowców mówi, że może być to niewielka czarna dziura.

Poszukiwania dziewiątej planety Układu Słonecznego trwają od lat. Jej istnienie sugeruje bowiem perturbacja (zakłócenie) orbit obiektów transneptunowych (obiegających Słońce po orbitach znajdujących się poza orbitą Neptuna).

Według aktualnych dziś hipotez Planeta 9 (nazywana też Planetą X) jest najprawdopodobniej superziemią, a więc planetą skalistą kilkukrotnie (wg. różnych definicji 1-10 lub 5-10 razy) bardziej masywną niż Ziemia. Przypuszcza się, że Planeta X ma masę pięciu Ziem i obiega Słońce po bardzo odległej orbicie, daleko poza orbitą Neptuna i pasem Kuipera, prawdopodobnie w okolicy dysku rozproszonego w odległości sporo ponad 100 jednostek astronomicznych (czyli ponad 100 razy dalej niż nasza planeta).

>>> Oto, jak czarna dziura pożera gwiazdę wielkości Słońca:

Zobacz wideo

Czarna dziura może być hipotetyczną Planetą X

Poszukiwania planety od zawsze kończyły się jednak fiaskiem. Tymczasem badania sugerują, że daleko na obrzeżach Układu Słonecznego jest coś masywnego, co zakłóca trajektorie dalekich obiektów naszego układu.

Teraz Jakub Scholtz i James Unwin, fizycy z uniwersytetów w Durham (w Wielkiej Brytanii) i w Illinois (w USA) zaproponowali nową teorię. Ich zdaniem na obrzeżach Układu Słonecznego nie znajdziemy żadnej planety, bo w tym miejscu znajduje się... pierwotna czarna dziura (PBH od "primordial black hole").

Czym jest to ciało niebieskie? To hipotetyczny typ bardzo starych czarnych dziur, które nie powstały w wyniku zapadania grawitacyjnego gwiazd (tak rodzą się znane nam czarne dziury), ale bezpośrednio po Wielkim Wybuchu.

Teoretycznie ich powstanie było możliwe, jeśli na małej przestrzeni nagromadzone było dostatecznie dużo niezwykle gęstej materii. I znów teoretycznie takie obiekty mogą mieć bardzo małą masę, miliony razy mniejszą od "typowych" czarnych dziur, a nawet znacznie mniejszą niż Słońce. Problem w tym, że jak na razie naukowcy nie znaleźli, ani jednej pierwotnej czarnej dziury, dlatego wciąż mamy do czynienia wyłącznie z hipotezą.

Mimo wszystko, zdaniem Scholtza i Unwina takie ciało niebieskie dobrze pasuje do opisu Planety X. Ma masę wielokrotnie większą niż Ziemia i znajduje się w ogromnej odległości od Słońca. Wpływa też grawitacyjnie na odległe obiekty transneptunowe, jednocześnie nie zakłócając trajektorii planet Układu Słonecznego.

Naukowcy zasugerowali w badaniu, że PBH znalazła się w Układzie Słonecznym, bo niegdyś została przechwycona przez oddziaływanie grawitacyjne Słońca. Od tamtej pory ma obiegać naszą gwiazdę po niezwykle dalekiej i mocno eliptycznej orbicie.

Jeśli pierwotne czarne dziury faktycznie istnieją, scenariusz Scholtza i Unwina można uznać za całkiem prawdopodobny. Na razie teorię można traktować jednak z lekkim przymrożeniem oka, bo istnienie PBH nie jest poparte obserwacjami, a obecność pierwotnej czarnej dziury w Układzie Słonecznym to jedna z licznych teorii na temat Planety X.

Czytaj też: Czarna dziura pożarła gwiazdę wielkości Słońca. NASA zarejestrowała niezwykle rzadkie zjawisko

Więcej o: