Testowanie urządzeń, a w szczególności smartfonów, nie jest zadaniem łatwym. Trzeba mieć nie tylko wiedzę i doświadczenie w zakresie parametrów, ale i znać rynek, by móc rozstrzygnąć który z flagowców jest wart uwagi.
Smartfony to również popularny temat, którym zajmują się portale internetowe czy wideoblogerzy. Teraz pojawiły się zarzuty, że niektóre wideorecenzje powstawały w sposób niezgodny z zasadami rzetelnego dziennikarstwa.
Znany dziennikarz Zbigniew Urbański, pracujący w przeszłości dla czołowych portali internetowych, został przyłapany przez kolegów po fachu na wykorzystywaniu obszernych fragmentów cudzych materiałów podczas tworzenia własnych recenzji publikowanych na YouTube. Poszkodowani mówią o kopiowaniu treści.
Mirosław Mazanec, który testuje telefony dla "Dziennika Gazety Prawnej" opublikował wideo zmontowane przez dziennikarza Mirona Nurskiego, na którym wyraźnie widać, że Urbański na swoich filmach zamieszczanych na YouTube po prostu czyta teksty z innych portali. Redaktor portalu Next Gazeta.pl Daniel Maikowski przeprowadził dziennikarskie śledztwo i odkrył, że chodzi o więcej tekstów, niż początkowo przypuszczano. Urbański wykorzystał materiały serwisów GSMonline.pl, Spidersweb.pl, Pclab.pl, PurePC.pl, Dziennik.pl, Tabletowo.pl i WhatNext.pl.
Jak dziennikarze wpadli na trop? Mirosław Mazanec chciał po prostu sprawdzić, co na temat testowanego przez niego telefonu sądzi inny ekspert. Włączył film Urbańskiego, jednak zamiast autorskiej opinii z nagrania umieszczonego na YouTube usłyszał... własne słowa. Niemal "jeden do jednego".
- To wszystko jest bardzo trudne do zrozumienia, bo Zbyszek jest osobą powszechnie lubianą i nikt nie podejrzewał go o tego typu zachowania. Sprawę trzeba było jednak upublicznić, by pokazać, że nie ma przyzwolenia w branży na takie działania - stwierdził w rozmowie z Next Gazeta.pl Mirosław Mazanec. Potwierdził jednocześnie, że dziennikarz już go przeprosił.
Czytaj też: Apple ostrzega użytkowników iPhone'ów. Mogą wystąpić problemy z datą i godziną
Urbański przyznaje, że "poszedł na skróty". W komentarzu przesłanym do Wirtualnych Mediów przyznaje, że "zrobił kompletną głupotę".
"Niestety w kilku przypadkach poszedłem na skróty i za bardzo zainspirowałem się opiniami innych oraz wykorzystałam małe fragmenty ich recenzji zamiast ubrać to w swoje słowa. Wstydzę się tego, jest mi przykro i szczerze przepraszam. Przez 5 lat nagrałem ponad 700 recenzji bazując na własnych spostrzeżeniach i przemyśleniach, tym bardziej jest mi wstyd bo umiem to robić i bardzo to lubię" - stwierdził.
Filmy, co do których dziennikarze mieli zastrzeżenia, zniknęły już z YouTube.