Przeglądając konto na Twitterze prowadzone przez Donalda Trumpa można pomyśleć, że prezydentowi USA udało się skłonić Apple do znacznego przeniesienia produkcji swoich urządzeń na amerykańską ziemię. Trump zabiegał o to nie od dziś, bo byłby to ważny polityczny i PR-owy sukces kończącego pierwszą kadencję prezydenta.
Dzisiaj otworzyłem główny zakład produkcyjny Apple w Teksasie, który przeniesie wysoko płatne miejsca pracy z powrotem do Ameryki
- chwali się na Twitterze Trump. Problem w tym, że amerykański prezydent zupełnie pomieszał fakty. Fabryka, którą miał otworzyć działa od wielu lat i wcale nie należy do Apple. O co więc chodzi?
Trump Fot. Evan Vucci / AP Photo
Trump odwiedził w środę zakład produkcyjny w Austin w Teksasie, w którym składane są piekielnie drogie komputery Mac Pro. To właśnie podczas zwiedzania tego obiektu (i równocześnie na Twitterze) pochwalił się otwarciem mówiąc o "początku bardzo potężnej i ważnej fabryki".
Jak zauważyła redakcja amerykańskiego serwisu technologicznego The Verge, a także inne media zza oceanu - nie ma to większego związku z prawdą. Zakład produkcyjny, który odwiedził prezydent Trump, faktycznie składa komputery Apple, jednak został otwarty znacznie wcześniej - w 2013 roku, czyli jeszcze za czasów prezydentury Baracka Obamy. Ostatnio zaczął jedynie składać egzemplarze nowej generacji komputerów Mac Pro.
Trump Fot. Evan Vucci / AP Photo
Na dodatek obiekt ten w ogóle nie należy do Apple, ale zupełnie niezależnego przedsiębiorstwa Flex Ltd (wcześniej Flextronics), które swoje siedziby ma w Kalifornii i w Singapurze. Apple jedynie współpracuje z Flex, zlecając tej firmie montowanie swoich komputerów na terenie USA już od kilku lat.
Jak czytamy w The Verge, Donald Trump pomieszał informacje o dwóch zupełnie różnych miejscach w Austin. Apple w środę faktycznie ogłosiło, że w tym samym mieście, w pobliżu zakładu Flex, wybuduje swój nowy, wielki kampus, jednak nie będzie on niczego produkował. Ma być biurem, w którym pracownicy Apple od 2022 roku będą wykonywać prace projektowe i inżynieryjne. Podobny obiekt firma ma już w swoim macierzystym mieście - Cupertino w Dolinie Krzemowej.
The Verge zauważa też, że Trump w zakładzie Flex wprost mówił nieprawdę. Prezydent USA powiedział tam, że "kiedy produkujesz tu [w USA], nie musisz martwić się o cła".
Tymczasem Apple wcale nie produkuje swoich komputerów w całości w USA. Komponenty do nich są zamawiane u zewnętrznych wykonawców, a następnie ściągane do kraju. W zakładzie w Teksasie są więc jedynie składane komputery z elementów dostarczanych (przynajmniej w dużej części) zza granicy (z Chin).
Dlatego też Apple w rzeczywistości musi zapłacić podatek za części, które transportuje do USA. The Verge przypomina, że obecnie amerykańskie prawo nakłada cła na wiele komponentów elektronicznych, ale nie na gotowe urządzenia Apple. I tak podzespoły Maca Pro składanego w Austin podlegają częściowemu ocleniu, ale złożone w Chinach iPhone'y i MacBooki, które trafiają już "w jednym kawałku" do sklepów w USA nie są dodatkowo opodatkowywane. W efekcie składanie Maców Pro na amerykańskiej ziemi jest zdecydowanie droższe (również z powodu wyższych kosztów pracy i produkcji), przynajmniej na razie, bo zasady mogą w każdej chwili się zmienić.
Trump Fot. Evan Vucci / AP Photo
Jak wspomina The Verge, Apple ostatnio nieśmiało zastanawiało się nad powrotem do składania komputerów w Azji. Powodem były właśnie wspomniane cła na komponenty, do których zniesienia firma chciała doprowadzić, ale te - w przypadku niektórych części, m.in. układu chłodzenia czy kabla zasilającego - nadal obowiązują. Ostatecznie władze firmy postanowiły jednak wciąż składać komputery w miejscu, w którym Apple robi to od sześciu lat.
Trump w rzeczywistości nie skłonił więc potężnego amerykańskiego przedsiębiorstwa do przeniesienia produkcji do USA, ale odegrał polityczne przedstawienie w Austin.
Całą "wycieczkę" Trumpa po zakładzie w Austin można zobaczyć poniżej: