Dzisiejsze smartfony zazwyczaj nie imponują czasem pracy na jednym ładowaniu. Energia elektryczna w ogniwie może skończyć się jeszcze przed końcem dnia, a co bywa szczególnie bolesne poza domem czy biurem - np. podczas wyjazdu na wakacje czy w delegację.
Naprzeciw oczekiwaniom podróżnych wyszły więc miejsca użytku publicznego, takie jak lotniska czy dworce kolejowe, a także sami przewoźnicy. Wejścia USB do podłączenia własnego kabla, a także publiczne ładowarki z różnymi wtyczkami do różnych telefonów można znaleźć niemal na każdym kroku - nie tylko w pociągach i samolotach, ale również w autobusach i komunikacji miejskiej.
Okazuje się jednak, że korzystanie z nich jest bardzo ryzykowne. Eksperci apelują o niekorzystanie z bezpłatnych ładowarek USB - donosi "New York Times". Hakerzy tylko czekają, aż ktoś podłączy do nich telefon, aby zyskać dostęp do jego danych.
Bezpłatne ładowanie może doprowadzić do wyczyszczenia twojego konta bankowego
- mówi Luke Sisak, prokurator okręgowy w Los Angeles, cytowany przez dziennik.
Mechanizm jest dość prosty - hakerzy zakładają w urządzeniach ładujących nakładki lub wymieniają porty USB w publicznych ładowarkach na własne, zawierające złośliwe oprogramowanie. Niekiedy do dostępnych już kabli w punktach ładowania smartfonów dodają własną ładowarkę z bardzo podobnym kablem.
Użytkownikowi ciężko zorientować się, że właśnie wpadł w pułapkę przygotowaną przez cyberprzestępców. A w momencie podłączenia telefonu do "zarażonej" ładowarki nie tylko zaczyna uzupełniać energię w smartfonie, ale również instaluje złośliwe oprogramowanie na telefonie ofiary.
Cały proces przypomina więc kopiowanie kart kredytowych wkładanych do bankomatu przy pomocy nakładek sczytujących z niej dane (tzw. skimmerów). Tyle że w przypadku telefonów, nie tylko ściągają z nich dane, ale również instalują złośliwy plik.
Smartfon - ładowanie baterii fot. Pixabay (CC0)
Takie złośliwe oprogramowanie jest w stanie zrobić ogromne szkody w telefonie. Poczynając od wykradzenia mniej lub bardziej istotnych plików i informacji (np. haseł) po - w efekcie - utratę pieniędzy z konta bankowego albo zupełną blokadę smartfonu.
Liviu Arsene, ekspert ds. bezpieczeństwa cybernetycznego w firmie BitDefender radzi też, aby nie korzystać z pozostawionych przez kogoś kabli USB lub wręczonych jako gadżety promocyjne. Nieuważny użytkownik najpewniej nie odróżni ich od zwyczajnych przewodów. "Nie wierz we wszystko, co widzisz, i nie wierz we wszystko, co dostajesz w swoje ręce" - mówi.
Eksperci radzą, aby zawsze mieć przy swój własny, bezpieczny kabel USB i podłączać go do prądu wyłącznie przez własny adapter sieciowy, a nie wprost do publicznego gniazda ładowania. W przypadku, gdy trzeba już skorzystać z wejścia USB, lepiej upewnić się, że urządzenie blokuje przewodowe przesyłanie danych, a zezwala jedynie na pobieranie prądu.
Najlepiej jednak nosić ze sobą swój własny powerbank. Niezależnie od tego, czy na dworcu lub lotnisku dostępne jest gniazdko czy tylko wejście USB będzie można bezpiecznie podładować swoje urządzenie w awaryjnej sytuacji.