Sony wyjątkowo ostrożnie stawia kroki, w związku z premierą PlayStation 5. Na temat konsoli jest tyle samo informacji, co zagadek. Jasne jest, że będzie miała dysk SSD, obsługę Ray Tracingu czy nowy kontroler. Wciąż jednak nie wiadomo, jaki będzie jej kształt oraz ile trzeba, będzie za nią zapłacić.
Nie można jednak dziwić się Sony, bo ustalenie ceny, to ryzykowna gra. Tym bardziej, że to jedyna informacja dotycząca Xboxa Series X, której wciąż nie zdradził Microsoft. Przy poprzednich zmianach generacji, Sony musiało sporo dopłacać do nowych urządzeń - PlayStation 3 kosztowało 500 dol., przy kosztach produkcji na poziomie 800 dol. To powodowało deficyty, których dziś Sony chce uniknąć.
Jak donosi portal Twinfinite, dyrektor finansowy Sony, Hiroki Totoki poinformował, że firma chce tym razem płynnie przejść przez okres zmiany generacji. W tym ma pomóc PlayStation Plus. Liczba użytkowników w usłudze cały czas rośnie, co pozwoli na zbudowanie poduszki bezpieczeństwa podczas premiery PlayStation 5. Przy poprzednich debiutach, społeczność nie była tak rozbudowana, a usługi sieciowe darmowe, więc firma nie miała możliwości dodatkowego zarobku, poza samą sprzedażą urządzeń oraz gier. Usługa w formie abonamentu stworzyła nowe szanse.
Sony najwyraźniej tym razem nie chce dokładać do interesu, ponieważ Totoki dodał, że cena PlayStation 5 będzie zależna od tego, ile firma wyda na reklamę. Przedsiębiorstwo skrzętnie więc analizuje koszty i prowadzi wycenę, by konsola była jak najbardziej rentowna. Ponadto w erze social mediów, koszty reklamy mogą zmaleć - mało odkrywcze zdjęcie z logo PlayStation 5 na Intagramie Sony, zostało polubione przez przeszło 5 mln ludzi, bijąc rekord like'ów w w branży gier dwukrotnie. Może więc nowe konsole nie będą aż tak drogie, jak przewidują analitycy.