Klienci myśleli, że kupili smartfony, a tylko je "pożyczali". Tak działał sklep Bestcena.pl. Jest reakcja UOKiK

Bartłomiej Pawlak
Zamiast kupować "najmowaliśmy", a zamiast faktury otrzymywaliśmy potwierdzenie wpłaty kaucji. Tak przez wiele miesięcy działał sklep Bestcena.pl. O tym, że nie mają do czynienia ze sprzedażą, klienci mogli dowiedzieć się z kilkudziesięciostronnicowego regulaminu. Urząd Skarbowy zajął konto firmy, a UOKiK ostrzega przed innymi sklepami stosującymi takie praktyki.
Zobacz wideo

Afera związana ze sklepem Bestcena.pl wybuchła w polskim internecie w miniony weekend, kiedy okazało się, że klienci mają problem z otrzymaniem zamówionego towaru. Powodem "problemów" w działaniu firmy okazała się kontrola Urzędu Skarbowego, który zajął konto bankowe sklepu.

Bestcena zawiesiła wtedy możliwość dokonywania kolejnych zamówień.

Wynajmowali, a nie sprzedawali smartfony

Bestcena zajmowała się "sprzedażą" elektroniki, głównie smartfonów. Powodem śledztwa US są bardzo kontrowersyjne praktyki biznesowe. Okazało się bowiem, że sklep nie sprzedaje, ale "wynajmuje" smartfony i inne urządzenia elektroniczne. Problem w tym, że nie informował o tym klientów w sposób jasny i klarowny, prawdopodobnie omijając przy okazji odprowadzenie podatku VAT.

Bestcena - zamawianie niemożliweBestcena - zamawianie niemożliwe fot. screen ze strony bestcena.pl

Na stronie głównej sklepu nie było o tym mowy. Podobnie w karcie danych produktów nie widniał przycisk "Wypożycz", ale "Zamów". Do tego wyegzekwowanie faktury graniczyło z cudem, o czym serwis Bezprawnik.pl informował już w 2018 roku. O ile w ogóle udało się cokolwiek od sklepu uzyskać, był to pochodzący w Wielkiej Brytanii dokument nie będący fakturą VAT.

Bestcena oczywiście zabezpieczyła się odpowiednio skonstruowanym regulaminem. Każdy klient powinien go przeczytać przed złożeniem zamówienia, ale nie wiadomo, czy ktokolwiek to zrobił. Problem w tym, że dokument ma aż 63 strony A4 wypełnione po brzegi tekstem. A dopiero z niego moglibyśmy dowiedzieć się, że sklep nie sprzedaje, ale wynajmuje produkty na czas nieokreślony, cena widniejąca na stronie to "kaucja", a przez cały okres najmu klient nie może sprzedać wypożyczonego towaru, ani w niego ingerować (np. naprawiać).

Sklep z pozoru wyglądał bardzo niewinnie. Strona serwisu jest zarejestrowana w polskiej domenie, jednak transakcje zawieraliśmy z jej właścicielem, czyli spółką zarejestrowaną w Wielkiej Brytanii. Podejrzanie niskie były jedynie ceny - średnio o ok. 23 proc. (czyli nawet 1000 zł) niższe niż w dużych sklepach z elektroniką. Co bardziej zastanawiające - jak informował Bezprawnik - 9 stycznia ceny produktów na Bestcenie nagle urosły o 23 proc. "Przypadkowo" dokładnie tyle wynosi stawka VAT na elektronikę.

UOKiK ostrzega: uważajcie na podobne sklepy

Teraz przed sklepami stosującymi podobne praktyki ostrzega Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). Urząd poinformował, że otrzymuje skargi od klientów zaskoczonych dziwnymi praktykami sklepów, które twierdzą, że sklep pożyczają, a nie sprzedają. Okazuje się, że poza Bestceną bardzo podobny model biznesowy przybrał sklep Dragonist.pl.

W powyższych przypadkach sprzedawcami są podmioty mające siedzibę w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych. Oferują m.in. najem telefonów. Uważajmy na podmioty, które wynajmują sprzęt zamiast zawierać z nami umowę jego sprzedaży. UOKiK przeanalizuje regulaminy i zasady działania wymienionych powyżej sklepów internetowych 

- mówi Tomasz Chróstny, prezes UOKiK cytowany na stronie urzędu.

UOKiK podkreśla, że w przypadku najmu konsument stanie się właścicielem telefonu dopiero gdy zdecyduje się go wykupić. Dodatkowym problemem może być to, jak zachowa się sklep, gdy klient zgubi lub w inny sposób straci własność sklepu. Urząd poleca dokładnie czytać regulaminy sklepów i zwracać uwagę na słowa takie, jak "najemca" lub "czynsz", które sugerują, że nie mamy do czynienia ze sprzedażą.

Dragonist.pl przyznaje, że wynajmuje elektronikę

Jak informuje Bezprawnik, sklep Dragonist.pl przyznał się, że elektroniki nie sprzedaje, a wynajmuje. Potwierdza to zresztą regulamin sklepu mówiący, że klient zawiera umowę najmu (nie sprzedaży) i jest zobowiązany starać się użytkować sprzęt w bezpieczny sposób i nie narażać go na trudne warunki pogodowe. Klient zobowiązuje się też uiszczać opłatę za najem w wysokości (zaledwie) 2 eurocentów rocznie (niecałe 9 groszy), a raz do roku wysyłać właścicielowi telefonu raport o stanie technicznym urządzenia.

Dragonist.pl przyznaje, że wynajęty sprzęt staje się własnością najemcy po dwóch latach od zawarcia umowy. Wtedy też kaucja ma przepadać na rzecz sklepu, a klient otrzymuje potwierdzenie bycia nowym właścicielem sprzętu. W takim przypadku "czynsz" za cały okres najmu sprzętu kosztuje klienta... 17 groszy. Szkoda tylko, że zamiast faktury można otrzymać od sklepu jedynie potwierdzenie wpłaty kaucji.

Więcej o: