Słysząc o skutkach wybuchu epidemii koronawirusa myślimy przede wszystkim o ogromnych stratach dla turystyki i transportu. Te dwie branże faktycznie ucierpiały najmocniej, ale nie są jedynymi, które ponoszą gigantyczne straty. 2020 rok rozpoczął się fatalnie również dla branży technologicznej, która dość mocno uzależniona jest od Chin i masowych imprez.
Pierwsze problemy spowodowane koronawirusem branża tech zaczęła odczuwać na początku lutego. Poszczególni producenci (m.in. LG, Nokia, Nvidia, MediaTek, Sony, Intel) zaczęli wycofywać swój udział z targów MWC zaplanowanych na ostatni tydzień minionego miesiąca z powodu obaw przed koronawirusem.
Ostatecznie w połowie lutego organizacja GSMA zdecydowała się na dość drastyczny krok - targi całkowicie odwołano. MWC to jedno z trzech największych wydarzeń i najważniejsza dziś impreza technologiczna na świecie, dlatego straty dla branży są gigantyczne. Więcej na ten temat pisaliśmy w tym miejscu.
Na MWC 2020 jednak się nie skończyło. Przez ostatnie trzy tygodnie z powodu obaw przed poszerzeniem się epidemii COVID-19 odwołano, przesunięto na późniejszy termin lub przeniesiono do sieci nawet kilkadziesiąt mniejszych i większych premier urządzeń lub konferencji technologicznych, które tradycyjnie były zaplanowane na pierwsze miesiące roku (to zawsze dość gorący okres w branży).
Ofiarą koronawirusa padły m.in.: premiery smartfonów Xiaomi Mi 10 i Mi 10 Pro, Oppo Find X2 i X2 Pro (odwołano zaproszenia dla prasy i przesunięto terminy), premiera jednej z najbardziej wyczekiwanych gier "The Last Of Us: Part II" oraz wydarzenia, takie jak np. zaplanowane na maj konferencje: F8 2020 Facebooka i Google I/O 2020, na której mieliśmy poznać Androida 11 i smartfony Google Pixel 5 oraz Google Pixel 5 XL (odwołano). Koronawirus wyrządził szkody również w Polsce - coroczna seria turniejów e-sportowych IEM 2020 w katowickim Spodku odbyła się bez udziału kibiców (szacuje się, że miało pojawić się 170 tys. osób). Wywołało to zresztą ogromne rozgoryczenie wśród fanów gier, którzy wykupili bilety, zarezerwowali noclegi i przyjechali do Katowic jeszcze przed ogłoszeniem decyzji.
IEM 2018 w Katowicach fot. Sebastian Górski
Czytaj też: Koronawirus zaatakował Facebooka. U jednego z pracowników spółki zdiagnozowano Covid-19
To tylko kilka przykładów, a na horyzoncie już czają się kolejne wydarzenia, które mogą zostać odwołane. Na czerwiec zaplanowano targi 2020 Computex w Tajpej, a na przełom czerwca i lipca MWC Shanghai 2020. Nieco później, bo na wrzesień planowane są również ogromne targi IFA w Berlinie. Na ten moment każda z tych imprez ma odbyć się zgodnie z planem, ale ostateczna decyzja będzie zależała od rozwoju sytuacji z koronawirusem z Wuhan.
Niestety odwołane imprezy, kongresy i premiery to nie najgorsze, co spotkało branżę technologiczną. Lekkomyślne byłoby też stwierdzenie, że najgorsze czasy już za nami. Firmy technologiczne tracą majątek z powodu niedziałających lub częściowo działających fabryk, a końca problemów na razie nie widać.
Kłopotem jest nie tylko wypuszczenie na rynek nowych urządzeń, ale również produkcja już zaprezentowanych. Z powodu ograniczeń w Chinach (dotyczących m.in. wychodzenia z domu lub zbierania się większych grup ludzi w jednym miejscu) niektóre z fabryk przez pewien czas nie działały wcale, a dziś wciąż pracują na znacznie niższych obrotach niż zazwyczaj.
China Uighurs Forced To Work Fot. Ng Han Guan / AP Photo
Z szacunków firmy analitycznej TrendForce wynika, że w pierwszym kwartale 2020 roku wyprodukowanych zostanie tylko 275 mln smartfonów, co oznacza spadek o 12 proc. względem zeszłego roku. Aż o 15 proc. zmniejszy się liczba wyprodukowanych smartfonów Huawei, a w przypadku Apple spadek sięgnie 10 proc.
A obaj producenci szykują się właśnie do prezentacji swoich nowych smartfonów. Nieoficjalnie mówi się, że z powodu koronawirusa Apple prawdopodobnie nie zdąży z prezentacją i produkcją budżetowego iPhone'a SE 2, który miał zostać pokazany jeszcze w tym miesiącu. Szef Apple jest dobrej myśli, bo - jak przyznał w jednym z wywiadów pod koniec lutego - obecna sytuacja "jest w fazie powrotu do normalności". Na temat ewentualnej daty premiery i wejścia do sprzedaży nowego telefonu na razie się jednak nie wypowiada.
Apple już teraz przygotowuje się jednak na najgorsze. Firma zleciła podwykonawcom zwiększenie produkcji swoich telefonów, tak aby zgromadzić zapasy towaru na wypadek pogorszenia się sytuacji związanej z koronawirusem w przyszłości. Zwiększone moce produkcyjne przydadzą się już teraz, bo Apple miewa problemy z realizacją napraw gwarancyjnych z powodu braku części.
Nieoficjalnie mówi się też, że zbyt niska wydajność chińskich fabryk może przyczynić się do opóźnienia premiery (lub startu sprzedaży) nadchodzących konsol PlayStation 5 i Xbox Series X. I to pomimo, że na pierwszy rzut oka zarówno Sony, jak i Microsoft mają jeszcze sporo czasu na wyprodukowanie odpowiedniej ilości sprzętu. Oficjalne prezentacje obu konsol zostały zaplanowane bowiem dopiero na końcówkę 2020 roku.
PlayStation 5 i Xbox Series X fot. Sony/Microsoft
Wydaje się, że to właśnie obniżona wydajność fabryk jest dziś głównym zmartwieniem producentów smartfonów, tabletów, telewizorów czy komputerów. Problemy z dostawami powodują bowiem ogromne starty, które liczone są nawet w miliardach dolarów w przypadku największych przedsiębiorstw.
Jak wynika z szacunków banku inwestycyjnego Goldman Sachs, zysk operacyjny tajwańskiego Foxconna (to największy producent elektroniki na świecie wytwarzający m.in. iPhone'y, iPady i MacBooki dla Apple) będzie w tym roku aż o 39 proc. (o 1,8 mld dolarów) niższy początkowo zakładano. Według tego samego raportu, zysk operacyjny koreańskiego Samsung Electronics spadnie o 1,4 mld dolarów, a w przypadku tajwańskiej firmy TSMC o 0,5 mld dolarów. Spore straty zanotują również m.in. chińskie Lenovo, koreański producent układów elektronicznych SK hynix czy japońskie przedsiębiorstwo Murata Manufacturing (produkujące m.in. niektóre części dla Apple).
Goldman Sachs w przytaczanym raporcie wziął pod uwagę, że popyt na elektronikę w Chinach spadnie o 30 proc. w okresie sześciu miesięcy, a fabryki będą pracować z połową mocy produkcyjnych przez osiem tygodni począwszy od lutego. Czarniejszy scenariusz wcale nie jest jednak wykluczony, a wtedy straty będą jeszcze większe. Problem z chińskim wirusem trwa już niemal 3 miesiące i - choć tempo wzrostu zachorowań w samych Chinach jest coraz niższe - to końca epidemii na razie nie widać. Zwłaszcza, że wirus zaczął się właśnie gwałtownie rozprzestrzeniać po Europie.
Jak nietrudno przewidzieć, częściowo za straty podwykonawców i producentów smartfonów, tabletów czy komputerów zapłacą klienci. Elektronika najprawdopodobniej będzie drożeć, bo drożeje również jej produkcja. Jeśli epidemii nie uda się szybko zatrzymać, po kieszeni dostaną nie tylko producenci, ale i my - konsumenci.
Czytaj też: Apple i Google walczą z dezinformacją na temat koronawirusa. Usuwają aplikacje ze sklepów