Obawy o to, że Rosjanie pracują nad bronią, która ma zakłócać pracę satelitów, pojawiały się ze strony oficjeli z USA od pewnego czasu. W lutym tego roku dowódca amerykańskich Sił Kosmicznych, gen. John Raymond powiedział, że rosyjskie satelity od jesieni ubiegłego roku śledzą satelitę amerykańskiego.
Nowa gałąź armii USA - wspomniane Siły Komiczne Stanów Zjednoczonych (United States Space Force) - została oficjalnie powołana w grudniu 2019 roku. Chwilę później prezydent Rosji Władimir Putin publicznie wyraził swoje zaniepokojenie tym faktem i uznał, że Moskwa powinna odpowiedzieć na militaryzację kosmosu. Jego zdaniem Rosjanie powinni wzmocnić ochronę własnych satelitów i innych obiektów w kosmosie oraz mocniej rozwijać przemysł kosmiczny. Być może nie były to tylko mgliste zapowiedzi, a poniekąd przyznanie się do działań przygotowawczych, które od pewnego czasu Rosja już prowadziła.
Jak donoszą amerykańskie i brytyjskie media, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania oficjalnie oskarżyły właśnie Rosjan o to, że ci przeprowadzili w kosmosie testy podobnego do broni pocisku, który mógłby być wykorzystywany do namierzania satelitów krążących po orbicie Ziemi. Departament Stanu USA określił, że było to coś, "co wydaje się rzeczywistą bronią antysatelitarną na orbicie" oraz uznał testy za niepokojące wydarzenie.
Do rzekomego testu miało dojść 15 lipca. John Raymond z Sił Kosmicznych Stanów Zjednoczonych przekazał, że wspomniana broń została wystrzelona z jednego z dwóch satelitów, które już wcześniej w tym roku manewrowały w pobliżu satelity, który jest własnością rządu USA.
"Działania tego rodzaju zagrażają pokojowemu wykorzystaniu przestrzeni kosmicznej i grożą powstaniem odłamków, które mogą stanowić zagrożenie dla satelitów i systemów kosmicznych, na których świat polega. Wzywamy Rosję do unikania dalszych takich testów" - powiedział brytyjski odpowiednik Raymonda, Harvey Smyth, cytowany przez "The Guardian".
Rosja przekonywała wcześniej, że wykorzystuje po prostu nową technologię do przeprowadzenia kontroli swojego sprzętu w kosmosie i że nie jest to broń, a rodzaj satelity inspekcyjnego, ale Amerykanów i Brytyjczyków takie wyjaśnienia nie przekonują.
Nie jest tak, że żadne państwo nie próbowało podobnych działań. Stany Zjednoczone i Chiny niszczyły własne niesprawne satelity w ramach testów lata temu. Pociski były jednak wystrzeliwane z powierzchni Ziemi (z morza w przypadku USA i lądu w przypadku Chin). Rosjanie zaś po raz pierwszy mieli wykorzystać broń wystrzeloną w przestrzeni kosmicznej, a dokładnie z satelity pod nazwą Kosmos 2543, który znajduje się na orbicie od jesieni ubiegłego roku. Nowy obiekt miał zostać wystrzelony w pobliżu innego rosyjskiego satelity. Według amerykańskich sił kosmicznych aktywność tego obiektu nie była zgodna z zadeklarowaną misją.
Zarówno Rosja, jak i Stany Zjednoczone czy Chiny znajdują się w gronie ponad setki państw, które zobowiązały się w traktacie, że przestrzeń kosmiczna może być badana przez wszystkich i wyłącznie w celach pokojowych. Zgodnie z tym traktatem, nie powinno się w niej zatem rozmieszczać broni.
Podbój kosmosu, po długim okresie uśpienia, wszedł w ostatnich latach w bardzo aktywną fazę. Niedawno Stany Zjednoczone po raz pierwszy od niemal dekady wysłały astronautów na Międzynarodową Stację Kosmiczną na pokładzie własnego statku kosmicznego wyniesionego w przestrzeń przez rakietę startującą z terenu USA. Co więcej, po raz pierwszy w historii uczestniczyła w tym prywatna firma - SpaceX Elona Muska.
Za cztery lata Amerykanie chcą ponownie stanąć na Księżycu, a potem mierzą dalej - chcą wyprawy ludzi na Marsa. Na razie na Czerwoną Planetę latają misje bezzałogowe i to już nie tylko amerykańskie. Chiny wystrzeliły właśnie sondę, która ma dotrzeć na Marsa w przyszłym roku. Swoją pierwszą marsjańską sondę wysłały także Zjednoczone Emiraty Arabskie. Obie te misje zaczęły się w tym tygodniu. W przyszłym tygodniu (30 lipca) NASA zamierza wysłać na Marsa łazik w ramach misji Mars 2020 wraz z pierwszym "pozaziemskim" helikopterem.