Z wewnętrznej dokumentacji spółki Tesla, do którego dotarła agencja Bloomberg, wynika, że firma, została poddana inwigilacji. W szeregi firmy, której właścicielem jest Elon Musk, zakradł się rosyjski haker. Jego działalność został jednak szybko wykryta.
"Przed dwoma tygodniami nasze zespoły IT i InfoSec wykryły działalność pracownika, który sabotował działalność fabryki. Szybkie działania wewnętrznych służb uniemożliwiły wyrządzenie większych szkód. Produkcję wznowiono po kilku godzinach" - czytamy w ujawnionej korespondencji.
Czytaj też: Musk wyprzedza Zuckerberga i wskakuje na podium najbogatszych. Pomógł split akcji
Mężczyzna, którego działalność wykrył specjalny zespół ds. bezpieczeństwa działający w spółce, miał sabotować działania fabryki we Freemont, infekując tamtejsze komputery wirusami. Wśród złośliwego oprogramowania znalazło się też to służące do blokowania dostępu do dysku i wyłudzania okupu - tzw. ransomware. To jedno z największych zagrożeń, które w przeszłości wielokrotnie doprowadzało do paraliżu przedsiębiorstwa, urzędy i szpitale. Jednym z najbardziej znanych oprogramowań tego typu jest robak WannaCry, który kilka lat temu zainfekował setki tysięcy komputerów na całym świecie. Wśród ofiar ataku znalazły się też firmy z branży motoryzacyjnej.
W konfrontacji z pracownikami zajmującymi się bezpieczeństwem Rosjanin początkowo zaprzeczał tym oskarżeniom, później próbował zrzucić winę na współpracownika. Kiedy wyszło jednak na jaw, że dla zatarcia śladów zniszczył służbowy komputer, przyznał się do winy.
Incydent, do którego doszło we wrześniu, nie jest pierwszą tego typu sytuacją. W 2018 roku Elon Musk informował, że działania firmy próbuje sabotować były pracownik. Po odejściu z firmy miał rozpocząć z nią spór prawny. Wcześniej Elon Musk ostrzegał, że jeden z byłych pracowników podszywa się pod niego w korespondencji wysyłanej do firm współpracujących z koncernem.