Już w 2021 r. liczba kamer monitoringu na świecie prawdopodobnie przekroczy miliard, co oznacza, że jedna taka kamera będzie przypadać na 8 mieszkańców naszego globu. Najbardziej dociekliwie swych obywateli śledzą Chiny i USA, gdzie jedna kamera "obejmuje" odpowiednio 4,1 oraz 4,6 osób.
Porównanie liczby kamer CCTV z liczbą mieszkańców daje nam jednak niepełny obraz. Wynika to z faktu, że kamery te (póki co) nie podążają za konkretnymi osobami czy nawet grupami osób. W przeważającej większości są to urządzenia statyczne i monitorują jedynie konkretny obszar.
Z tego też powodu eksperci z firmy Surfshark postanowili przyjrzeć się innej statystyce: liczbie kamer przypadających na metr kwadratowy powierzchni. Na tej podstawie przygotowali zestawienie 10 miast z największym zagęszczeniem kamer CCTV.
Oto kilka najciekawszych wniosków z raportu Surfshark:
Dominacja Chin w zestawieniu nie jest szczególnym zaskoczeniem. Najbardziej zaludniony kraj na świecie już od lat rozbudowuje infrastrukturę monitoringu, pozostawiając swoich obywateli na łasce kamer CCTV i algorytmów, które - niczym w filmie Raport Mniejszości - coraz częściej potrafią "przewidywać przyszłość", czego efektem są nawet aresztowania prewencyjne.
Choć oficjalnie władze Chin korzystają z systemów, by zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo, to organizacje pozarządowe alarmują, że kraj ten de facto stał się państwem policyjnym, w którym rządzący chcą sprawować całkowitą kontrolę nad każdym aspektem życia obywateli.
W Indiach sytuacja wygląda inaczej. Choć zagęszczenie kamer rośnie w zastraszającym tempie, to kraj ten nie dysponuje inteligentnymi systemami i algorytmami, które pozwoliłyby z zebranych danych zrobić większy użytek. Ilość nie do końca przekłada się tu więc na "jakość".
Z pełnym raportem "Surveillance cities" można zapoznać się w tym miejscu