Revolut to aplikacja, która zapewnia szeroki dostęp do narzędzi finansowych pozwalających na oszczędności, inwestycje, wymianę walut, a także płatności w internecie czy w sklepach stacjonarnych za pomocą karty fizycznej lub mobilne przy użyciu telefonu. Dlatego wyciek danych mógłby być bardzo niebezpieczny dla użytkowników.
"Niedawno otrzymaliśmy wysoce ukierunkowany cyberatak od nieautoryzowanej strony trzeciej, która mogła uzyskać dostęp do niektórych informacji przez krótki okres czasu" - poinformował Revolut w e-mailowym oświadczeniu do swoich dotkniętych klientów, cytowany przez www.cybernews.com.
Za całe zamieszanie odpowiedzialny jest jeden pracownik firmy, który dał się nabrać na tzw. phishing. Oszustwo to polega na podszywaniu się pod osobę lub instytucję w celu wyłudzenia wrażliwych danych. W wyniku czego cyberprzestępcom udało się przechwycić dane 50 144 osób. Niebezpiecznik.pl potwierdził, że w tym gronie byli również Polacy.
Więcej informacji z Polski przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
"The Times" wyjaśnia jednak, że dane, które wyciekły dotyczą nazw użytkowników, nazwisk, adresów e-mail, czy numerów telefonu, a także informacje o transakcjach. Revolut zapewnia jednak, że dane karty oraz hasła zostały ochronione. Użytkownicy aplikacji mogą więc być spokojni o swoje oszczędności.
"Natychmiast zidentyfikowaliśmy i odizolowaliśmy atak, aby drastycznie ograniczyć jego wpływ i skontaktowaliśmy się z tymi klientami, których to dotyczy. Klienci, którzy nie otrzymali wiadomości e-mail, nie zostali dotknięci" - przekazał rzecznik Revolut’a, cytowany przez www.cybernews.com.
Wyciek danych według "The Times" miał miejsce 11 września w nocy, ale informacja o nim jest medialna dopiero od kilku dniu. W czasie, gdy doszło do ataku użytkownicy aplikacji zaczęli także dostawać dziwne SMS-y od Revoluta ze złośliwym linkiem. Firma zapewnia jednak, że nigdy nie informuje o problemach z kontem w takim sposób. Prawdopodobnie była to więc kolejna próba wyłudzenia danych.