Elon Musk kreuje się na wynalazcę i biznesmena, który próbuje zbawić świat, inwestując w ekologiczne źródło napędu i kolonizację kosmosu. Tymczasem jego codzienne aktywności wiążą się z częstymi lotami samolotem. Jedno z kont na Twitterze bardzo uważnie im się przygląda.
Konkretnie chodzi o profil ElonJet, który od ponad dwóch lat śledzi prywatny odrzutowiec Elona Muska i publikuje informacje o jego lokalizacji i lotach. Do części podróży dołączane są również dokładne dane na temat przebytego dystansu, ilości i szacunkowych kosztów spalonego paliwa i wyemitowanego dwutlenku węgla. I tak ostatnia podróż Muska z Austin (Teksas) do San Francisco (Kalifornia) oznaczała zużycie niemal 5,9 tys. litrów paliwa i emisję 16 ton CO2.
Konto założył Jack Sweeney, młody Amerykanin, miłośnik kosmosu i lotnictwa, który studiuje obecnie na Florydzie. Sweeney stworzył bota, który zbiera publicznie dostępne informacje na temat położenia samolotu Muska oraz maszyn części innych znanych osób i rządowych samolotów, m.in. Air Force One. To jednak konto dotyczące prywatnego odrzutowca miliardera odniosło nie lada sukces. Dziś obserwuje je prawie pół miliona osób.
Nie przypadło jednak do gustu samemu Elonowi Muskowi, który w przeszłości powtarzał, że informacje o jego lotach stwarzają zagrożenie dla niego samego. Twórca ElonJet podkreśla z kolei, że jego algorytm korzysta z publicznie dostępnych danych, które musi udostępniać każda startująca maszyna. On sam jedynie zbiera te dane i przekazuje na Twitterze.
Gdy Musk przejął Twittera, internauci zaczęli martwić się o przyszłość ElonJet. Sam Sweeney zrobił też ankietę, w której pytał fanów, czy Musk zablokuje kłopotliwe dla niego konto (większość odpowiedziała "tak"). Teraz jednak na ten temat wypowiedział się sam miliarder.
Elon Musk w swoim stylu stwierdził, że Twitter nie zbanuje niewygodnego konta, co ma być spowodowane troską Muska o wolność słowa. Miliarder podkreślił jednak, że profil ten stanowi zagrożenie dla jego osobistego bezpieczeństwa.
Moje zaangażowanie w wolność słowa tyczy się nawet niezablokowania konta śledzącego mój samolot, mimo że jest to bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa osobistego
- stwierdził najbogatszy człowiek świata.
Jack Sweeney w odpowiedzi podziękował za zaangażowanie Muska i stwierdził, że większość jego obserwujących to zwolennicy przedsięwzięć miliardera. Dodał potem, że sam potępia wykorzystywanie jego konta przez osoby, które chciałyby znaleźć Muska osobiście. Przyznał też, że może porozmawiać o pokojowym zlikwidowaniu konta na nowych warunkach.
To oczywiście odniesienie do afery, jaka wybuchła w styczniu br., gdy okazało się, że Musk próbował przekonać Sweeney, aby ten usunął konto. ElonJet miał wtedy 200 tys. obserwujących, a 19-letni wówczas Jack nie zgodził się na propozycję Muska. Miliarder zaoferował 5 tys. dolarów za skasowanie profilu.
Nastolatek zgodził się na zaprzestanie swojej działalności za 50 tys. dolarów, których potrzebował na rozpoczęcie studiów lub... przekazanie mu Tesli Model 3. Musk stwierdził jednak, że nie byłoby to w porządku i uciął negocjacje.