Elon Musk odwiedził siedzibę Apple. Odbył też tajemnicze spotkanie z Timem Cookiem (dyrektorem generalnym Apple), które najwyraźniej zażegnało spór między miliarderem i jego Twitterem a producentem iPhone'ów.
Do wizyty Elona Muska w siedzibie głównej Apple w Cupertino (niedaleko San Francisco, gdzie siedzibę ma Twitter) miało dojść w środę, tuż po serii tweetów miliardera bijących w amerykańskie przedsiębiorstwo. Musk odwiedził Apple Park, o czym oczywiście poinformował w serwisie społecznościowym. Tweeta oznaczył krótkim filmikiem i podziękował Cookowi za oprowadzenie go po siedzibie, którą nazwał "piękną".
Amerykańskie media donoszą jednak, że na zwiedzaniu Apple Park się nie skończyło. Elon Musk miał też odbyć tajemnicze spotkanie z prezesem firmy z Cupertino, ale początkowo żadna ze stron nie zdradziła, o czym obaj panowie rozmawiali. Dopiero po kilkunastu godzinach Musk uchylił rąbka tajemnicy.
Miliarder przyznał, że faktycznie rozmawiał z Cookiem, a jednym z tematów było "nieporozumienie" dotyczące potencjalnego usunięcia Twittera z App Store (czego miał się wcześniej obawiać Musk). Właściciel Twittera dodał też, że Cook wyraźnie zaznaczył, że Apple nie planuje usuwania serwisu społecznościowego ze sklepu z aplikacjami dla iPhone'ów.
Udana rozmowa. Między innymi wyjaśniliśmy nieporozumienie dotyczące potencjalnego usunięcia Twittera z App Store. Tim jasno stwierdził, że Apple nigdy tego nie rozważał
- napisał Musk.
Czy Musk wybrał się do Cupertino tylko po to, aby usłyszeć te słowa? Na pewno nie. Jak sam przyznał, był to tylko jeden z wielu tematów rozmów. O czym jeszcze dyskutowano z Cookiem, tego nie wiadomo. "The New York Times" starał się o komentarz w sprawie, ale Apple odmówiło zabrania głosu, a Musk prośbę zignorował.
Wiele wskazuje jednak, że wojna najbogatszego człowieka świata z Apple została zażegnana. Elon Musk przestał skarżyć się na firmę na Twitterze. Na dodatek skasował część wcześniejszych tweetów.
Wcześniej w tym tygodniu Musk w całej serii tweetów chwalił się światu, co myśli na temat Apple. Zaczęło się od informacji, że Apple niemal zrezygnowało z kupowania reklam na Twitterze. W ostatnim czasie to dość często spotykany wśród reklamodawców ruch. Od momentu przejęcia serwisu przez Muska panuje spory bałagan i niepewność co do przyszłości portalu. Podsyca ją zresztą sam miliarder, wciąż wywołując kolejne kontrowersje.
Część wielkich koncernów - nie chcąc być kojarzonych z ekscentrycznym Muskiem - postanowiła więc wstrzymać się z kupowaniem reklam lub w ogóle porzucić współpracę z Twitterem. A Apple jest jedną z firm, która od zawsze stara się trzymać z dala od wszelkich kontrowersji. Ruch ze strony Apple bardzo nie spodobał się jednak miliarderowi, który od razu zarzucił Apple brak poszanowania dla wolności słowa.
"Apple w większości przestał reklamować się na Twitterze. Czy oni nienawidzą wolności słowa w Ameryce?" Po chwili dopytał "co się dzieje?", oznaczając profil Tima Cooka.
Potem Musk zarzucił jeszcze Apple, że firma ma tendencje do cenzurowania aplikacji dostępnych w App Store i wykorzystuje swoją monopolistyczną pozycję. Zrobił też ankietę, w której pytał, czy Apple "powinno informować o wszystkich działaniach cenzorskich, jakie podejmuje" oraz ogłosił, że Apple zagroziło zablokowaniem aplikacji Twittera w App Store. Ostrzegł również, że Tesla może wypuścić własnego smartfona, który będzie konkurował z iPhonem (ale tego chyba nikt nie wziął na poważnie).
Apple zagroziło również, że wstrzyma dostęp do Twittera z poziomu swojego App Store, ale nie chce nam powiedzieć, dlaczego
- napisał Musk.
Chwilę później Musk najwyraźniej dowiedział się, że Apple nakłada 30-procentową prowizję od zarobków, jakie generują aplikacje dostępne w App Strore. Musk określił ją mianem "tajemniczej", ale to, że Apple stosuje taką politykę nigdy nie było tajemnicą. W ostatnich latach o "podatku Apple" było zresztą głośno w mediach, między innymi z powodu toczącej się sądowej batalii pomiędzy Apple a twórcą gry Fortnite, firmą Epic Games.
Co ciekawe, szef Twittera otrzymał jednak słowa poparcia od znanych osób związanych z branżą technologiczną. Muska poparł m.in. Reed Hastings, szef Netfliksa i Mark Zuckerberg (CEO Facebooka), który stwierdził, że "większość zysków w ekosystemie mobilnym trafia do Apple". Do krytyki Apple przyłączył się też Daniel Ek (dyrektor generalny Spotify) i kilka innych osób.
Najwyraźniej jednak ten, który rozpoczął krytykę (znanych od lat) praktyk Apple, właśnie pogodził się z firmą z Cupertino. A wystarczyło jedno spotkanie z jej szefem.