Alerty SMS w Korei Południowej - podobnie jak w Polsce - nie są żadną nowością. Koreańczycy dostają w ten sposób od służb ostrzeżenia przed trzęsieniami ziemi lub nowymi ogniskami koronawirusa - opisuje Bloomberg.
Tym razem autorem wiadomości było koreańskie Ministerstwo Nauki i ICT (Technologii Informacyjnych i Komunikacyjnych). Zaskoczeniem mogła być dla mieszkańców treść wiadomości. Resort ostrzegł, że w poniedziałek koło południa (czasu lokalnego) na Ziemię spadną szczątki nieużywanego już amerykańskiego satelity, a część z nich może uderzyć w rejonie Półwyspu Koreańskiego.
"Niektóre szczątki spadającego amerykańskiego satelity mogą rozbić się w pobliżu Półwyspu Koreańskiego. Prosimy o zachowanie ostrożności podczas wychodzenia z domu w tym czasie" - przeczytali Koreańczycy w wiadomości, której treść przytacza Bloomberg.
Południowokoreański resort nauki dodał później w oświadczeniu, że chodzi o wystrzelonego w 1984 roku satelitę Earth Radiation Budget (ERBS), którego dezaktywowano w październiku 2005 roku. ERBS był satelitą badawczym, wykonującym m.in. pomiary stężenia ozonu nad Antarktydą. Misja miała trwać dwa lata, ale została przedłużona aż o 19 lat, a zebrane w tym czasie dane były kluczowe do realizacji założeń protokołu montrealskiego z 1987 roku (dotyczącego przeciwdziałania dziurze ozonowej).
Władze dodały później, że - zgodnie z przewidywaniami - szczątki ważącego 2,4 tony satelity bezpiecznie przeleciał nad Półwyspem Koreańskim. W Korei Południowej nie odnotowano żadnych szkód spowodowanych przelotem (ewentualne szczątki prawdopodobnie wpadły do morza).
W zeszłym tygodniu o spodziewanej deorbitacji martwego już satelity informowała NASA. Amerykańska agencja przewidywała, że do ponownego wejścia w atmosferę dojdzie w niedzielę lub poniedziałek, a obiekt w większości spłonie w atmosferze. NASA zaznaczyła, że "ryzyko wyrządzenia krzywdy komukolwiek na Ziemi jest bardzo małe".