Szef TikToka pod pręgierzem w Kongresie USA. "Bardzo przypomina mi pan Zuckerberga"

TikTok jest w ostatnim czasie na cenzurowanym. W środę Shou Chew, prezes firmy odpowiedzialnej za aplikację, stanął przed Kongresem USA. Musiał zmierzyć się z falą poważnych zarzutów: od przekazywania danych chińskich władzom, po ułatwianie samobójstw.

TikTok wzbudził w ostatnim czasie na tyle dużo kontrowersji, że wyjaśnień od samego prezesa firmy zażądali amerykańscy politycy. W mediach coraz głośniej bowiem o zarzutach dotyczących bezpieczeństwa danych i naruszeń prywatności. Na tym jednak nie koniec. Aplikacja została usunięta z urządzeń amerykańskich oficjeli, pojawiły się bowiem silne obawy, że zbierane informacje przekazywane są - przynajmniej w jakiejś części - władzom komunistycznych Chin. 

Zobacz wideo Czemu Polska nie ma swojego ambasadora w Izraelu? Szrot: Myślę, że to jest stan chwilowy

TikTok tłumaczy się przed komisją Kongresu. Prezes zapewnia: Aplikacja nie jest chińska

Shou Chew swoje wystąpienie przed Komisją Izby Reprezentantów ds. Energii i Handlu rozpoczął od odczytania oświadczenia. I od zapewnień, że TikTok nie jest chińską firmą, bo ByteDance, właściciel aplikacji, to korporacja międzynarodowa. Zapewniał, że chińska partia nie ma dostępu do danych amerykańskich. 

Już wcześniej TikTok próbował udobruchać władze USA, tworząc Project Texas, czyli projekt przeniesienia wszystkich amerykańskich danych na serwery znajdujące się na terytorium Stanów. Jeśli Chew myślał, że deklaracje złożone na początku zeznań odpowiedzą na większość wątpliwości, srogo się pomylił.

Szczegóły przesłuchania opisał Jakub Wątor na łamach serwisu Business Insider stwierdza, że kongresmeni zadawali coraz mniej wygodne pytania, a prezes TikToka, jak tylko mógł, starał się unikać jednoznacznych odpowiedzi, chociaż kongresmeni żądali zazwyczaj prostego "tak" lub "nie". Shou Chew twierdził, że odpowiedzi nie zna, że odpowiedź musi skonsultować lub, że odpowiedzią jest powołany do życia Projekt Texas. 

Szef TikToka zapewniał, że chińska partia komunistyczna nie ma żadnego prawa głosu w ByteDance. 

Bardzo przypomina mi pan Marka Zuckerberga. Kiedy tu przyszedł, powiedziałem do moich pracowników: 'Przypomina mi Freda Astaire'a - dobrze tańczy ze słowami'. A pan robi dziś to samo

- ocenił kongresmen Tony Cardenas, cytowany przez CNN.

TikTok Czy TikTok podsłuchuje użytkowników? Zarzuty wracają. "To spyware"

Szef TikToka: Trzech z pięciu członków zarządu to Amerykanie

Szef kontrowersyjnej aplikacji próbował też użyć konkretnych argumentów, by udowodnić, że TikTok nie jest chiński. Stwierdził na przykład, że siedziby firmy mieszczą się w Singapurze i USA, a z trzech z pięciu członków zarządu to Amerykanie. Podkreślał też, że on sam nie jest Chińczykiem. Do Chińczyków ma należeć za to zaledwie 20 proc. akcji firmy. 60 proc. jest w rękach międzynarodowego kapitału.

Jak niewygodne były pytania i jak niewygodne padły odpowiedzi? Anna Eshoo zapytała Chewa, czy może obiecać, że po przeniesieniu danych na amerykańskie serwery, będą one prawidłowo chronione. Zamiast jasnej deklaracji usłyszała, że chińskie władze nie wystąpiły z żądaniem dostępu do amerykańskich danych. 

Dobrze wiesz, że nie zapewnisz bezpieczeństwa ani członkom tej komisji, ani 150 mln amerykańskich użytkowników, ponieważ jesteście przedłużeniem chińskiej partii komunistycznej

- stwierdziła Kat Cammack.

Zarzutów było więcej: Jedna z kongresmenek podała przykład nastolatka, który popełnił samobójstwo "instruowany" filmikami, które znalazł w aplikacji. Inny z polityków podał przykład filmu, na którym ktoś używający broni grozi przewodniczącej komisji. 

Kongresmen Randy Weber twierdził z kolei, że aplikacja promuje wśród amerykańskich dzieci chińskie władze. - Oby ta komisja postawiła na swoim, czas na koniec TikToka! - stwierdził. 

TikTok TikTok wprowadza limit czasu dla nieletnich

Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl

Więcej o: