Żołnierze nazywali ją "piłą Hitlera". Zapomniana broń wraca na front w odświeżonej wersji

W Ukrainie po ośmiu dekadach powrócił karabin maszynowy MG42, znany jako "piła Hitlera". Chodzi o karabiny maszynowe Rheinmetall MG3, które charakteryzują się "ogromną szybkostrzelnością" - opisuje broń WP Tech.
Zobacz wideo Ukraińscy żołnierze przechodzą w Polsce szkolenie z obsługi czołgów Leopard 2

Do Ukrainy trafia masa broni z całego świata. WP zwraca uwagę, że po ośmiu dekadach na front wschodni wrócił karabin maszynowy MG42, znany jako "piła Hitlera". Jak czytamy, "chodzi o karabiny maszynowe Rheinmetall MG3 będące lekką modernizacją budzącej trwogę legendy z II wojny światowej". "Nawiązanie do 'piły Hitlera' nie jest tutaj przypadkowe, ponieważ MG3 to lekko usprawniona konwersja na nabój 7,62x51 mm NATO legendarnych i budzących trwogę i przerażenie wśród Aliantów ukm-ów MG42 kal. 7,92x57 mm" - opisuje Przemysław Juraszek z WP. Były one uproszczonym w produkcji wariantem pierwszego na świecie ukm-a MG34, czyli konstrukcji wystarczająco lekkiej dla pojedynczego żołnierza, a zasilanej z taśmy nabojowej. MG42 zyskał miano "piły Hitlera" dzięki swojej ogromnej szybkostrzelności i, jak podkreśla WP, był koszmarem alianckich żołnierzy.

Ukraińcy mogą na kilka sposobów zaskoczyć Rosjan. Broń, która na razie jest w cieniu 

Jak pisał dziennikarz Gazeta.pl Maciej Kucharczyk, w czasie zbliżającej się ukraińskiej kontrofensywy wojsko będzie próbowało zaskoczyć Rosjan całkiem nową bronią. Pierwszym przykładem są JDAM-ER. To amerykańska precyzyjnie naprowadzana bomba szybująca. "Centralną częścią jest zwykła nienaprowadzana bomba lotnicza o masie od 250 kilogramów do tony. Do niej doczepiane są standaryzowane moduły z systemem korygowania toru lotu przy pomocy GPS, oraz rozkładane skrzydła umożliwiające szybowanie. Zrzucona z dużej wysokości może przelecieć około 70 kilometrów i dość precyzyjnie trafić w niewielki cel" - opisuje Kucharczyk.

Według oficjalnych słów amerykańskich wojskowych Ukraińcy mieli dostać tę broń na przełomie lutego i marca. Nie wiadomo, w jakim konkretnie wariancie, w jakich ilościach i jaki ukraiński samolot został przystosowany do jej przenoszenia. Jest przy tym pewne, że Ukraińcy nie mogą używać pełni ich możliwości, bo do osiągnięcia maksymalnego zasięgu JDAM-ER trzeba zrzucać z wysoka. Ukraińskie samoloty nie mogą jednak tego robić w pobliżu frontu ze względu na ryzyko zestrzelenia. Normą jest działanie na minimalnych wysokościach. To musi drastycznie ograniczać praktyczny zasięg bomb, ale najpewniej nadal mogą być przydatne, zwłaszcza ze względu na dużą siłę eksplozji. Nawet najlżejsza bomba lotnicza, o masie 225 kilogramów, jest ponad pięć razy cięższa od standardowego pocisku artyleryjskiego kalibru 155 mm, a do tego zawiera około 90 kg materiałów wybuchowych, wobec niecałych siedmiu kilogramów w pocisku. Efekt eksplozji jest więc znacznie większy i może mieć piorunujący efekt na rosyjskich umocnieniach. Do tej pory nie ma dowodów na użycie JDAM-ER przez Ukraińców. Taki cenny zasób może być więc celowo trzymany w rezerwie w oczekiwaniu na kluczową kontrofensywę.

HIMARS na sterydach, ale z niejasnymi terminami

Jak zwraca uwagę Kucharczyk, podobnym systemem uzbrojenia jest GLSDB. To u podstawy również szybująca bomba lotnicza z precyzyjnym naprowadzaniem, oznaczana GBU-39 SDB. Względnie niewielka, bo ważąca 113 kilogramów, po zrzuceniu z dużej wysokości zdolna przelecieć nawet około stu kilometrów. Narzędzie pomyślane do zmasowanych ataków z powietrza na cele w rejonie frontu, przeprowadzanych z bezpiecznej dla samolotów odległości. Wersja GLSDB jest przystosowana do odpalania z wyrzutni lądowych systemów HIMARS i M270. W uproszczeniu do bomby lotniczej dodano rakietę, która ma ją wynieść nawet wyżej niż samolot. Coś takiego obiecano Ukraińcom. Niestety GLSDB to broń bardzo nowa, która jeszcze nie weszła do produkcji seryjnej. W 2022 roku dopiero trwały przygotowania do jej rozpoczęcia, które ze względu na wojnę miały zostać nadzwyczajne przyśpieszone. Nie ma jednak pewności, kiedy GLSDB trafią do Ukrainy. Według informacji agencji Reuters powołującej się na niepubliczne dokumenty może to być "wiosna 2023". Czyli teraz. Nie ma jednak co do tego pewności. Inne media sugerowały, że realny jest dopiero przełom 2023 i 2024 roku. Z drugiej strony rosyjskie ministerstwo obrony już twierdzi, że GLSDB są zestrzeliwane przez obronę przeciwrakietową. W optymistycznym dla Ukrainy scenariuszu może się okazać, że pierwsze i nieliczne GLSDB zostaną specjalnie naszykowane na kluczowe momenty działań ofensywnych. Zdolność do precyzyjnego atakowania celów odległych o do 140 kilometrów, istotnie poprawiłaby skuteczność ukraińskich ataków na rosyjskie zaplecze.

Więcej o: